Philip Bunting, Jak się tu znaleźliśmy?, il.
Philip Bunting, tł. Jacek Spólny, Poznań „Zysk i S-ka” 2019
Początki naszego istnienia mogą być trudne do
objaśnienia kilkulatkom zadającym pytania: „A jak powstał świat? A skąd wzięli
się ludzie? A…”. W takich momentach rodzicom z pomocą przychodzą odpowiednie
lektury. „Jak się tu znaleźliśmy?”
Philipa Buntinga to jedna z takich pomocy, po które naprawdę warto sięgnąć,
ponieważ bardzo dobrze dostosowana jest do poziomu wiedzy młodego człowieka, a
do tego pozwala poszerzyć słownictwo i nie traktuje dziecka jak „ameby”, czyli
na takim totalnym poziomie ignorancji tylko bazuje na podstawowych
doświadczeniach kilkulatka. Autor zakłada, że mały odkrywca lub odkrywczyni
mają jakąś tam wiedzę o świecie. Minimalną, bo minimalną, ale pięknie wychodzi
od tego minimum świadomości świata. Odwołuje się do wiadomości, które dziecko
posiada. I tu zaczyna się nasza (a raczej autora opowieść), w której młodzi
czytelnicy muszą sobie wyobrazić, że wszystko to, co znają i nie znają (cały
wszechświat) bardzo dawno temu był mniejszy od pomarańczy i pewnego dnia zdarzył
się wielki wybuch. Od wybuchu już jest z górki, bo dowiadujemy się o
powstawaniu cząstek, planet, układów słonecznych, panujących na Ziemi warunkach
i kształtowaniu się na niej życia, czyli powstaniu pierwszej komórki, mnożeniu
się, łączeniu, dostosowywaniu do środowiska i wypełznięciu zwierząt na ląd, a
później stopniowa ewolucja do czasu powstania człowieka i jego wędrówek po ziemiach,
na których mógł przetrwać. Kiedy wiemy już, że w czasie podróży ludzie się
uczyli, gromadzili budując społeczności dowiadujemy się, w jaki sposób powstaje
życie w ciele matki, a później narodzinach.
Książka ma niewiele stron, bo zaledwie 32, a do
tego bardzo mało tekstu. Całość bazuje na prostych zdaniach, świetnych
ilustracjach, które połączone z tekstem przemawiają do dziecięcej wyobraźni.
Solidna oprawa i bardzo dobrze zszyte strony sprawiają,
że jest to lektura trwałą i posłuży dzieciom w czasie wielokrotnego czytania i
zgłębiania tajników początków świata.
„Jak się tu znaleźliśmy” Philipa Buntinga
zaskoczyła mnie prostotą i jednocześnie wprowadzaniem dzieci w świat fachowego
słownictwa przez zobrazowanie opisanych zjawisk. Do tego początki istnienia
człowieka to nie moment zapłodnienia tylko świat tuż po wybuchu, kiedy wszystko
przebiegało tak, a nie inaczej. I najważniejsze: postawienie pytania
filozoficznego (zmuszającego do myślenia): co by było, gdyby któryś proces
przebiegł nieco inaczej?, czyli pokazanie dziecku, że wcale nie było takie
oczywiste, że owa ludzkość powstanie. Zwłaszcza, że na początku królowały
olbrzymie gady.
Książka Philipa Buntinga pozwala wprowadzić
dziecko w świat nauki, świadomości istnienia teorii wybuchu oraz ewolucjonizmu,
a także podstawowej wiedzy o rozmnażaniu. Młody czytelnik dowiaduje się o
cudzie narodzin. Jest to ciepła, estetyczna i przyciągająca dziecięcą uwagę
lektura. Zdecydowanie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz