Są takie komiksy, które od pierwszych stron urzekają. I tak właśnie miałam w
przypadku „Sixtine”. Bohaterkę poznajemy pierwszym tomie zatytułowanym „Złoto
Azteków”, kiedy ma kilka lat i razem z mamą wysypuje prochy ojca do oceanu. Jej
mama z przyjaciółką przywiozły tu Six, aby na zawsze pożegnać bliską osobę. O
ojcu nie wiemy nic poza tym, że przez związek z nieodpowiednią kobietą (czyli
matką dziewczynki) został wykluczony z rodziny. Dziadkowie nie chcą poznać
wnuczki, ani nie interesował ich los ciała syna. W czasie zabawy na plaży
dziewczynka poznaje piratów, którzy przypływają na brzeg. Stanowczo włącza ich
do zabawy, a później zabiera do domu, gdzie będą towarzyszyć jej dorastaniu i
rozwijaniu różnych umiejętności. Także walce z wykorzystaniem broni i stawiania
czoła istotom z różnych światów.
Oczywiście nie zabraknie też w tle matki, która po stracie ukochanego męża musi
z wszystkimi problemami radzić sobie sama: utrzymać dom, córkę i siebie. Ze
względu na małopłatne prace ciągle jest nieobecna. Z jednej strony Six dzięki
temu ma przestrzeń, a z drugiej rodzicielka próbuje ją kontrolować, aby
zapewnić bezpieczeństwo. Kiedy jest już nastolatką w sielską codzienność
wkradają się strzępki informacji o rodzinie ojca. Wychodzące na jaw tajemnice,
pojawiające się zagadki sprawiają, że napięcie rośnie.
W pierwszym tomie Sixtine weźmie udział we włamaniu do muzeum i kradzieży
skarbu Azteków. W drugim „Pies z mroku” pojawią się pościgi i ucieczki przed
mrocznym psem. Do tego z powodu konieczności przeprowadzki nastolatka ma okazję
przejrzeć rzeczy taty oraz znaleźć przyjaciela w tajemniczym mężczyźnie z
księgarni, który podsunie jej wiele lektur, które pozwolą na wyjaśnienie wielu
zagadek z przeszłości. W „Pirackim wybawieniu” nieco bliżej przyjrzymy się
relacją matki i córki. Zobaczymy tu zderzenie dwóch światów: nastolatki, która
jest bardzo samodzielna i poznała wiele tajemnic i rodzicielki bojącej się, że
może coś się stać jej dziecku. „Wielkie Rody” to opowieść wyjaśniająca wiele
wcześniejszych tajemnic i podsuwający kolejne.
Historię otwiera pożegnanie jednego z piratów-duchów. Chroniąc Sixtine zginął
na zawsze. W nocnym pogrzebie towarzyszą jej przyjaciele. Powrót do domu
zapowiada kłopoty. Mama odkrywa, że w czasie, kiedy ona pracuje córka wyprawia
się na nocne wycieczki. To nie polepsza ich relacji. Dookoła dziewczyny dzieją
się dziwne rzeczy i z tego powodu zostaje zaproszona przez babcię na spotkanie
na cmentarzu. Tam zdobywa wiele cennych informacji o bliskich i dowiaduje się o
rodach. Do tego musi zmierzyć się z tajemniczą armią zombie, którą ktoś na nich
nasłał. Niedługo ma się odbyć zjazd Rodów. O dziwo Sixtine jest zaproszona. Autorzy
wielojęzyczną mieszankę gości podkreślają używaniem słów i znaków z określonego
języka. Nastolatka będzie miała okazję poznać innych członków swojej rodziny
oraz odkryć tajemnice babci. Tajemniczy gość wprowadzi w uroczystość wiele
zamieszania. Do tego bohaterka odkryje co kryje w sobie wisiorek, który dostała
od taty.
Równolegle do opowieści o duchach toczy się historia przyjaźni, a może nawet
nastoletniego zauroczenia. Zobaczymy jak Sixtine radzi sobie w grupie
rówieśniczej. We wcześniejszych tomach zobaczyliśmy, że musi sobie radzić z
nękaniem. Tym razem tego nie ma, ponieważ dziewczyna ignorowała docinki. Za to
pojawiają się innego rodzaju relacje.
„Sixtine” zabiera nas do świata w którym realizm przeplata się z fantazją.
Świat namacalnych rzeczy i nadprzyrodzonych przeplatają się, uzupełniają, a
łączniczką między nimi jest Sixtine, która rozmawia z duchami, spotyka dziwne
istoty. Bohaterka wolna jest od genderu: skacze po dachach, klnie jak pirat,
nie dba o ubrania i fryzurę, ale kiedy trzeba iść na wystawne przyjęcie zakłada
wytworną suknię. Frédéric Maupomé pokazuje nam bohaterkę w różnych odsłonach: w
szkole, w domu, w czasie zabaw z przyjaciółmi, prowadzenia śledztwa, rozmowy z
komornikiem. Jest sprytną, przebiegłą dziewczyną, która wielu rzeczy jeszcze w
życiu nie rozumie. Wychodzi na to, że przed Sixtine piętrzą się
tajemnice i sekrety do rozwiązania, a przeszłość jej rodziny jest co najmniej
dziwna, podejrzana i bardzo, ale to bardzo mroczna.
Aude Soleilhac znakomicie uchwyciła uniwersum Sixtine, swoją żywą i wyrazistą
linią. Rysunki są bardzo rozbudowane, widać na nich dbałość o szczegóły. Także
w tych nocnych scenach, które wydają się być skąpane w magicznym świetle.
Piraci są więksi niż realne postacie, ale dzięki temu, że nikt ich nie widzi są
doskonale zakamuflowani w codziennym życiu Sixtine i nawet chodzą z nią na
lekcje oraz chętnie się uczą. Można powiedzieć, że mają pod tym względem lepsze
rezultaty niż nasza bohaterka, która musi dzielić uwagę między to, co oni
mówią, a to, co przekazują nauczyciele.
W tle przygód dziewczyny od czasu do czasu powraca do nas temat żałoby.
Widzimy, że nie jest to szybki i zakończony proces. Nieobecność ojca i męża
ciągną się latami. Poczucie straty nie jest mniejsze. Bohaterki po prostu uczą
się z nim żyć i nie jest to łatwe. Zwłaszcza w obliczu sporych wydatków i małej
pensji.
„Sixtine” to cudowny komiks o przygodach psotnej nastolatki przeżywającej
różnorodne rozterki życiowe i borykającej się z tęsknotą. Jest to świetna
lektura dla wszystkich tych, którzy tęsknią za bliskimi, odczuwają ich stratę.
Mamy tu piękne sceny pokazujące jak ważne są dobre relacje między rodzicami a
dziećmi. Dostajemy też przesłanie, że miłość pokona wszelkie przeszkody. Także
niechęć bliskich do ukochanej.
Książka pełna zwrotów akcji i tajemnic, które sprawiają, że ma się ochotę
poznać dalsze losy bohaterki. Całość kusi też pięknymi ilustracjami. Bardzo
dobrze zszyte kartki oprawiono w solidną, kartonową okładkę, dzięki czemu tom
jest piękny i trwały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz