Margit Garajszki, Bartók
i drewniany książę, il. Simon
Matrka, tł. Anna Butrym, Wrocław “Książkowe Klimaty” 2016
Drewniana kukiełka wykonana przez bystrzyckiego leśniczego
towarzyszyła Beli Bartókowi całe życie. Dumnie nazwana „drewnianym księciem”
obrażała się, kiedy ktoś mylił ją z pajacykiem wystruganym przez włoskiego
stolarza, Dżepetto, bo wiadomo, że Pinokio nie należał do najprawdomówniejszych.
Można wręcz powiedzieć, że mylenie z tym baśniowym bohaterem było dla drewnianego
księcia jak oszczerstwo. Nie chciał też być mylony z jakąkolwiek inną zabawką,
ponieważ miał bardzo poważną rolę: chronić swojego przyjaciela, a był nim
niezwykły węgierski pianista i kompozytor, a do tego profesor w Akademii
Muzycznej w Budapeszcie.
Cała historia zaczyna się od zmaga kukiełki z ważną
misją spisania życiorysu słynnego muzyka, bo któż jak nie on znał go najlepiej?
Jednak upływ czasu i problemy z pamięcią skłaniają drewnianego księcia do
wcielenia się w rolę detektywa ustalającego okoliczności przyjścia na świat
oraz wczesne dzieciństwa, a następnie liczne przeprowadzki, którym towarzyszył.
Zawsze towarzyszył mu drewniany książę asystujący w czasie gry na fortepianie.
Chłopiec tak bardzo kochał muzykę, że dobrowolnie spędzał dwie godziny dziennie
na ćwiczeniach. Do tego nie zaniedbywał nauki. Był tak pilnym uczniem, że nie
tylko zyskał możliwość nauki za darmo, ale i dostawał stypendium odciążające
budżet matki, która wychowywała go i jego siostrę samodzielnie. Innym rodzajem
wsparcia była pomoc krewnych: przygarnięcie pod dach, wypełnianie obowiązków
domowych przez ciotkę, aby mama mogła pracować jako nauczycielka.
Niełatwe życie żyjącego na przełomie XIX i XX wieku
kompozytora pokazano w bajkowej oprawie, w której snująca opowieść kukiełka
stara się nie mówić o sobie (nie zawsze jej to wychodzi) oraz pokazać realia, w
jakich kształcili się wówczas chłopcy. W całej opowieści nie zabraknie też
wielu elementów baśniowych: od postaci Pinokia począwszy, a na kapitanie Haku
skończywszy. Do tego drewniany książę, jak na prawdziwego zdobywcę przystało
zakradnie się również do szkoły, gdzie będzie poszukiwał zaginionego skarbu
przywiezionego przez księżniczkę Małgorzatę do Pożonia. Poszukiwaniom sprzyjało
to, że dawny klasztor, w którym skryła się niewiasta z towarzyszkami teraz był
szkołą Beli Bartóka.
Po wielu latach pilnej nauki drzwi wyższych uczelni
stały przed pianistą otworem. Za sprawą rady przyjaciela wybrał mało popularny
Budapeszt, z którego mama dostawała listy i mogła opowiadać drewnianemu księciu
o postępach syna. Kukiełka była dla chłopaka tak ważna, że stała się bohaterem
jednego z utworów kompozytora.
Całość napisana z perspektywy kukiełki, która
wszędzie wietrzy spisek i tym sposobem podejrzewa wszystkich o złe zamiary.
Jest nieufny wobec przyjaciela Bartóka i hrabiego Zichy grającego jedną ręką, przez
co przypominał pirata. Do tego nieco zabobonny i bojący się duchów zamurowanych
w szkolnych murach, co utrudniało mu poszukiwaniach skarbów. Można domyślać
się, że wiele tych lęków było wątpliwościami samego muzyka, który był nieśmiały
oraz chorowity, inne są wytworem lokalnych plotek i legend.
Niedługie rozdziały, interesujący sposób prowadzenia
narracji uzupełnia szata graficzna: solidna okładka, bardzo dobrze zszyte
strony oraz ilustracje pomagające przybliżyć treść książki. Dzięki pokazaniu
świata z perspektywy drewnianej zabawki cała opowieść zyskuje wymiar baśniowy,
a ponad to przemyca wiele ciekawych informacji z życia Beli Bartóka.
Książkę polecam przedszkolakom oraz uczniom nauczania
początkowego. Będzie ona doskonałym wstępem do edukacji muzycznej oraz pozwoli
przemycić interesujące informacje o Węgrzech, dawnym nauczaniu, sposobach radzenia
sobie z biedą, szkolnictwie. Młodzi czytelnicy odkryją jak bardzo różniły się
ówczesne i dzisiejsze szkoły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz