Etykiety

czwartek, 28 listopada 2024

Anna Śliwińska "Podróżniczek" il Małgorzata Masłowiecka

 


Od czasu do czasu jesteśmy narażeni na medialną manipulację, która ma w nas wywołać nienawiść do określonych grup osób. Radykalne opinie kierowane do różnych społeczności mają wywołać konflikty odciągające od istoty problemów. Szukanie dialogu, wychodzenie naprzeciw innym jest wówczas niesamowicie trudne. Warto uczyć nasze dzieci, żeby nieufnie podchodziły do podsuwanych im rewelacji. Ten problem w swojej książce "Podróżniczek. O małym ptaszku, który rozprawił się z wielkimi kłamstwami" świetnie zaprezentowała Anna Śliwińska.
Na początku historii mamy zarys relacji społecznych w ptasim świecie. Dowiadujemy się, kto w Pawim Oczku jest dobry i zły. W pięknym, rajskim świecie nie brakuje zagrożenia. Małe zwierzęta są przekonane, że dzięki ochronie Sępika są chronione. To on ostrzega Kraski przed Pomurnikami. Dla bezpieczeństwa tworzy obszar, w którym ptaki mogą się poruszać i zabrania opuszczania tej krainy. W ten sposób może sprawować nad nimi kontrolę. Brak posłuszeństwa oczywiście jest karany. Wśród tych ptaków żyje mały, ciekawski Podróżniczek, który z jednej strony boi się strasznych Krasek, a z drugiej jest bardzo ciekawy świata. To sprawia, że zapuszcza się nieco dalej niż powinien. I tam poznaje innego ptaka. Szybko się zaprzyjaźniają i wspólnie odkrywają, że należą do tych strasznych, groźnych ptaków, przed którymi ostrzegał Sępik. Młodzi bohaterzy rozumieją, że ulegli propagandzie. Muszą przekonać innych, że to co głosi samozwańczy przywódca jest kłamstwem. Czy uda się zwalczyć uprzedzenia?
"Podróżniczek" to opowieść o ciekawości, otwartości, przyjaźni i pozytywnym nastawieniu do innych. Anna Śliwińska za pomocą mądrych dialogów i pouczającej akcji pokazuje młodym czytelnikom jak szkodliwe może być uleganie propagandzie. Umiejętność rozmowy i współpracy bardzo pozwala w rozwiązywaniu różnorodnych problemów. Autorka uświadamia młodych czytelników jaką siłą jest strach wykorzystywany przez osoby, które chcą kogoś wrogo nastawić do innych, uświadamia, że trzeba samodzielnie dążyć do poznania prawdy.
Całość pięknie wydana. Solidna, kartonowa okładka, bardzo dobrej jakości kartki zszyte, a tekst dopełniają piękne ilustracje zabierające nas do baśniowego świata zwierząt. Polecam.








Julia Quinn "Miłosne tajemnice"


Seria Bridgertonowie to romans historyczny, czyli taki, który ubiera się w szaty z przeszłości, ale pozostawia wielkie pole do popisu dla autora, pozwala jego fantazji popłynąć i tylko przez elementy etykiety oraz wydarzeń historycznych osadzony jest w określonych czasach. Poza lekkimi nawiązaniami do historii cały schemat sprawia, że opowieść może być osadzona w jakichkolwiek realiach. Tu akurat wykorzystano epokę romantyzmu, otoczenie z popularnych romansów z epoki. Po tym rodzaju literatury też nie oczekujemy literatury wysokich lotów. To ciekawa rozrywka. Kostium z przeszłości sprawia, że nabiera ona znamion egzotyczności. Julia Quinn dobrze czuje ten gatunek. Wie, że napięcie buduje się wprowadzając w życie bohaterów zamieszanie związane z dylematami dotyczącymi wyboru ukochanej osoby. Rzucenie na szalę powinności oraz honoru sprawia, że czytelnik z jednej strony przenosi się do akcji przypominającej historie znane z książek Jane Austen, a z drugiej ma dużo współczesnych realiów. Opowieści te skutecznie podbiły serca czytelniczek. I tak jest też w przypadku przygód wykreowanych przez Julię Quinn, która dobrze włada słowem. Mamy tu bogaty język. Spotkałam się z twierdzeniem, że to taki Grey ubrany w kostium historyczny. Nic z tych rzeczy. E.L. James posługuje się naprawdę prostym językiem przypominającym pisaninę licealistki fantazjującej o poznaniu bogacza, który ją uwiedzie. Tu mamy bogatsze słownictwo i dylematy aktualne dla epoki, ale pisarka faktów historycznych się nie trzyma. Zresztą nie takie jest jej zadanie, bo romans to romans, a nie monografia naukowa.Wydani pod pseudonimem Bridgertonowie znani są już od 20 lat. Nie do wszystkich książki dotarły, nie każdego oczarowały. Ich popularność wzrosła po ekranizacji w postaci serialu Netflixa. Razem z rosnącą ilością widzów wzrastało zainteresowanie książkami. To mi troszkę przypomniało sytuacji książki „Mary Poppins”, która stopniowo traciła popularność i ekranizacja sprawiła, że na nowo czytelnicy zainteresowali się nią i powstały nowe wydania. Tak jest i tu. Na fali tych wznowień, większej ilości tłumaczeń historia wykreowana przez Julię Quinn trafiła i do mnie. Jeśli znacie serial to mogę Was zapewnić, że w czasie lektury także będziecie dobrze się bawić, bo w kolejnych tomach akcja toczy się nieco inaczej, niektóre wątki są inne.
W pierwszym tomie, „Mój książę”, znajdziemy historię Daphne i Simona. Ich znajomość rozwija się powoli. Do tego na drodze do szczęścia staje konkurent oraz przeszłość. Bohaterzy odkryją też, że proste oceny oraz uwielbienie tłumu jest bardzo zmienne.
Drugi tom zatytułowany „Ktoś mnie pokochał” zawiera opowieść o Anthonym i jego poszukiwaniach kandydatki na żonę. Najstarszy z rodu Bridgertonów po śmierci ojca nosi na sobie ciężar odpowiedzialności za bliskich. Początek XIX wieku to czasy, kiedy kobiety zależne są od ojców, mężów i braci. Nie mogą podejmować samodzielnych decyzji i nie mogą za siebie odpowiadać. Z tego powodu ten obowiązek spoczywa na najstarszym z braci. Mający szczególną więź z ojcem nastolatek bardzo przeżył utratę rodzica. Autorka serwuje nam obraz bliskości ojca z synem, wspólnego spędzania czasu, nauki, poczucia ważności i miłości. Śmierć ukochanego ojca wywraca życie chłopaka do który nogami. Do tego miał obraz rodziny kochającej się. Jego rodzice pobrali się z miłości i przez to matka po śmierci ukochanego męża rozpacza. Anthony w pewien sposób jest przekonany, że jego czeka podobny los, czyli przedwczesna śmierć. Odkłada znalezienie żony. Do tego nie zamierza żenić się z miłości, aby małżonka nie cierpiała. W jego wizji małżeństwo ma być tylko czystą formalnością, potrzebną do zapewnienia ciągłości rodu. Kiedy jego poszukiwania żony wydają się nie odnosić powodzenia poznaje przepiękną uroczą Edwinę i jej irytującą starszą „siostrę” Kate uchodzącą za stara pannę i po śmierci rodziców wychowywaną przez Mary jak jej córka, ale żyjąca w cieniu młodszej. Wdzięczność za dom i rodzinę sprawiają, że kobieta gotowa jest wydać przyrodnią siostrę za najgodniejszego mężczyznę, jaki zwróci uwagę Edwiny. Okazuje się, że jest to Anthony, który wydaje się odwzajemniać uczucia. Cieszący się złą sławą najstarszy z Bridgertonów zdaniem Kate jest ostatnim kandydatem, którego należałoby brać pod uwagę. Cała sytuacja komplikuje się, kiedy w grę zaczynają wchodzić emocje i pożądanie hulaki i starej panny.
„Propozycja dżentelmena” opowieść o Benedicie Bridgertonie, czyli najbardziej rozchwytywanym kawalerze, którego serce skradła tajemnicza dama, którą poznał na balu maskowym. Tajemnicza piękność wkradła się do jego myśli i niepostrzeżenie wyślizgnęła się w balu. Okazuje się, że bez przyczyny to zrobiła. Macocha zakazała jej pokazywania się na balu. Nie przypuszczała jednak, że Benedict Bridgerton się w niej zakocha i będzie taki uparty. Problem polega na tym, że panienka jest nieślubną i nigdy nie uznaną przez hrabiego córką. Żyje dostatnio, ale nie może cieszyć się przywilejami członków rodów. Czy Benediktowi uda się ją odnaleźć? Jak podejdzie do wielu przeszkód stojących im na drodze?
„Miłosne tajemnice” przybliżają nam postać Colina Bridgertona, który wiele podróżuje i nie potrafi dostrzec, że znana mu od dziecka Penelopa Featherington jest nie tylko najlepszą przyjaciółką Eeloise, ale także i zakochaną w nim kobietą. To uczucie trwa już od wielu lat. Przyjaciółki mają już po dwadzieścia osiem lat i już najwyższy czas, żeby wyszły za mąż. Penelopa odkrywa tajemnicę Colina, przez którą zaczyna wątpić, że udało jej się go dobrze poznać. Czy to zniszczy relacje między nimi? Czy można zakochać się w kimś, kogo codziennie ma się na wyciągnięcie ręki?
Główną bohaterką tomu „Oświadczyny” jest dwudziestoośmioletnia Eloise Bridgerton, która nieco inne podejście do małżeństwa i uważa, że nie powinno być priorytetem w życiu kobiety. Chce w życiu robić ważniejsze rzeczy, dlatego nie zachwycała się przystojnymi kawalerami. Chciała poślubić kogoś, z kim będzie czuła duchowe porozumienie, ko będzie miał to coś, co ją poruszy i zauroczy. Dowiadujemy się, że umiera daleka kuzynka bohaterki. Od złożenia kondolencji wdowcowi zaczyna się ciekawa znajomość z Sir Phillipem Cranem przekonanym, że nowa znajoma nie wyszła za mąż z powodu braku urody. Ona z ciekawości jedzie do niego, żeby się przekonać, kim jest intrygujący mężczyzna. Co z tego wyniknie?
„Grzesznik nawrócony” zabiera nas do świata Franceski i Michaela. Młody mężczyzna poznaje ukochaną w najbardziej tragicznym dla niego momencie, bo na przedślubnej kolacji. Jest nią oczarowany i odkrywa, że się zakochał od pierwszego wejrzenia. Pech chciał, że urocza dama stała się żoną jego stryjecznego brata, z którym się wychowywał i zawsze miał bliskie i bardzo dobre relacje. To właśnie dzięki temu jest częstym gościem w domu Johna i Franceski Stirlingów. Do tego Michael jest „ubogim krewnym” jej męża. Mija kolejny rok. Młodzi planują kolejną rocznicę, a młody kawaler nadal uchodzi za hulakę podbijającym kobiece serca. Robi to jednak z rozwagą. Ma swoje zasady. Wydawałoby się, że już na zawsze tak pozostanie: ona będzie mężatką, a on hulaką. Jednak jeden wieczór przewraca życie tej dwójki: on staje się bogaty, a ona wolna. I niby nic nie stoi na drodze do stworzenia związku, ale czy będzie on możliwy z kobietą, która uważa go tylko za dobrego przyjaciela?
Przyszedł czas na ostatni ślub panienki Bridgerton. Tym razem w tomie „Magia pocałunku” śledzimy losy najmłodszej z córek Hiacynty. Jej znajomość z Garethem St. Clairem będzie pięknie rozkwitać. Nim jednak do tego dojdzie poznamy go bliżej, dowiemy się jak wyglądało jego dzieciństwo oraz młodzieńcze lata. Dowiemy się, dlaczego ojciec go nienawidzi i pragnie zrobić wszystko, aby zostawić synowi same długi oraz zmusić go do ślubu z upośledzoną znajomą. Cieszący się złą sławą młodzieniec o dziwo okazuje się wrażliwcem, który nie jest w stanie zgodzić się na związek, z kimś kto umysłowo pozostaje dzieckiem. I to nie dlatego, że niemiałby z kim dyskutować, ale dlatego, że uważa, że pożycie małżeńskie dla panienki byłoby traumatyczne, bo emocjonalnie i intelektualnie przypomina dziecko, a nie dorosłą kobietę. Do tego poznajemy przeszłość, która wywróci dotychczasowe życie młodzieńca. Jedyna osoba, na której może polegać to mieszkająca w Londynie babcia mająca dziwaczne upodobania i potrafiąca wypowiadać szokujące opinie. To właśnie za sprawą lady Danbury Hiacynta będzie miała okazję poznać tego legendarnego hulakę. Mało tego: okaże się on jedynym mężczyzną niepojącym się jej inteligencji.
Ósmy tom „Ślubny skandal” to opowieść o Gregorym Bridgertonie, który nadal się nie ustatkował. A wszystko przez to, że czeka na objawienie w postaci wielkiej miłości. Zwłaszcza, że jego rodzeństwu takie małżeństwa się udały. Mimo upływającego czasu ani nie spotkał jeszcze takiej osoby, na widok której zaczęłoby mu bić serce, ani nie potrafi się ustatkować. Jest przystojnym lekkoduchem z trzeźwym podejściem do swoich finansów. Do tego jest często zapraszany na różnego rodzaju spotkania towarzyskie. Zwłaszcza przez rodzeństwo, które chętnie zobaczyłoby do już na ślubnym kobiercu.
Kiedy wchodzimy do książki spóźnia się na obiad do Anthonego i jego żony Kate. No nie do końca jest to początek, bo wcześniej mamy prolog, w którym mamy przedsmak całej akcji: Gregory biegnie ulicami Londynu, aby zdążyć do kościoła na ślub jego ukochanej z innym. Musi zapobiec całej ceremonii, aby móc poślubić ukochaną. Nie wiemy kim ona jest tylko zobaczymy, że jego pojawienie wywołało w niej emocje.
Później przenosimy się w czasie do odwiedzin u Anthonego. Jego żona, Kate, zorganizowała kolejne spotkanie towarzyskie pozwalające na lepsze poznanie się młodych ludzi. Gregory wśród gości dostrzega niezwykłą piękność. Jest w nią tak zapatrzony, że stopniowo się przybliża, aby ją poznać. Hermionie Watson, w której zakochał się od pierwszego wejrzenia towarzyszy przyjaciółka, Lucinda Abernaty i to ona stopniowo będzie pomagała mu w zdobyciu względów jego ukochanej. Adorowana przez wielu mężczyzn piękność nie zwraca na Gregorego uwagi. Jest jednym z wielu. Jej serce należy do kogoś innego. Z kolei Lucindzie zacznie szybciej bić serce w jego towarzystwie. Jakby przeszkód było mało Lucy jest już zaręczona, a do Aubrey Hall przyjeżdża jej brat, który na ją zawieź w pilnej sprawie do stryja. W tle szykuje się szybki ślub, który sprawia, że Gregory uświadamia sobie, że to z Lucy pragnie spędzić resztę życia. Czy uda mu się zdobyć wybrankę serca? Czy jej jedyny opiekun zgodzi się na zerwanie zaręczyn? W jaki sposób przekona otoczenie do zgody na ślub? Czy to na pewno ta jedyna?
Każdy tom z serii „Bridgertonowie” obfitujący w intrygi i tajemnice. Jakby tych codziennych, związanych z życiem bohaterów było mało pojawią się różne tajemnice, skandale. Do tego za każdym razem mamy relację opartą na spiskowaniu, współpracy, aby osiągnąć cel. Z czasem okazuje się, że to, do czego dążą bohaterzy nie jest tym, co chcą. Za każdym razem mamy też opowieść o rozwijającym się uczuciu. Czy miłość zwycięży?
Książki Julii Quinn cechuje lekki sposób pisania, swobodne posługiwanie się językiem, umiejętne budowanie napięcia, zwroty akcji wprowadzane w odpowiednim miejscu. Autorka doskonale wie, w jaki sposób zbudowane są romanse i wykorzystuje to snując intrygę. Znajdziemy tu humorystyczne przekomarzanki między głównymi bohaterami i wyraźną wzajemną fascynację oraz delikatny zarys tego, w jaki sposób mężczyźni traktowali kobiety w XIX wieku.
Pisarka z wprawą podsuwa czytelnikowi rozterki bohaterów, pokazuje ich wewnętrzne obawy i zmagania bohaterów. Nim uda się im odkryć prawdziwą miłość muszą zmierzyć się z własnymi lękami i szczerze odpowiedzieć sobie, czego tak naprawdę pragną.
Opowieść – jak na romans przystało – jest dość przewidywalna, ale bardzo przyjemnie i szybko się ją czyta. Spora dawka humoru, trafnych spostrzeżeń i sporo emocji związanych z kibicowaniem parze sprawiają, że opowieść wciąga. „Brigdertonowie” to seria, która spodoba się miłośnikom romansów.


Monika Sochacka "Potomkowie bogów. Powrót przeznaczenia"

 

Bycie nastolatką na prowincji łączy się z ciągłym niedosytem przygód. Zwłaszcza, kiedy rodzice zapracowani, przyjaciół ma się niewielu (a raczej wcale) i ciągle spotyka się toksyczną szkolną gwiazdę. Wakacje między podstawówką i liceum dodatkowo są czasem przełomu, który młodzi ludzie chcą uczcić w wyjątkowy sposób. I tak właśnie jest w przypadku Diany z "Potomków bogów. Powrót przeznaczenia" Moniki Sochackiej.
Książkę otwiera zakończenie roku szkolnego. To wtedy dowiadujemy się, że główna bohaterka właśnie skończyła podstawówkę i ma iść do liceum. Marzy jej się wspaniała wakacyjna przygoda, ale wie, że w najbliższym otoczeniu nie ma, co liczyć na choćby odrobinę endorfin wymieszanych z adrenaliną. Czas może sobie urozmaicać spacerując i jeżdżąc na rowerze. Znane wyspiarskie otoczenie zapowiada wakacyjną monotonię.
W czasie wycieczki po okolicy dostrzega dziwne zjawisko na niebie, które okazuje się awaryjnie lądującym statkiem kosmicznym z Sjuzan na pokładzie. Dysponująca niezwykłą technologią kosmitka jest zagubiona w ziemskich relacjach. Nauczona ciągłej walki nieufnie podchodzi do życzliwości Diany, dla której nowa znajoma (nawet taka z kosmosu) to szansa na ekscytującą przygodę. Niedługo przekona się, że zmian w jej życiu będzie więcej. Tajemnicze zjawiska i uzyskane dzięki nim moce wywrócą życie bohaterki do góry nogami. Poza szlifowaniem nowych umiejętności, stawianiu czoła szkolnej terrorystce będzie musiała zmierzyć się z poważnymi wyzwaniami, a także dowie się kim tak naprawdę są jej rodzice. Tajemnic i wyzwań będzie tu sporo. Zdecydowanie więcej niż nastolatka oczekiwała jako wakacyjną przygodę.
Mamy tu dobrze wykreowanych kilkunastolatków. Ich zachowanie i wypowiedzi często są infantylne. Doskonale pokazano jak wzajemnie na siebie wpływają, jak bardzo różnorodni są. Diana jest tu postacią w pewien sposób osamotnioną i przez to spragnioną przyjaźni. To sprawia, że bardzo szybko wyciąga przyjazną rękę zapominając, że nie każdemu można ufać. Ze względu na to, że mamy nastoletnich bohaterów, pokazane ich zachowania cała opowieść sprawia wrażenie infantylnej. Dla dojrzałego bohatera przepychanki między bohaterami, ich odzywki mogą być irytujące. Autorka bardzo dobrze oddała niedojrzałość bohaterów przez ich zachowania i wybory.
Opowieść jest lekka. Trzecioosobowy narrator wszechwiedzący w czasie opowieści wyjaśnia zachowania i postawy bohaterów, dzięki czemu łatwiej zrozumieć ich motywacje oraz wątpliwości. Sama opowieść jest tu czymś z pogranicza science fiction i fantasy, bo z jednej strony mamy statki kosmiczne, a z drugiej magię, co daje ciekawe połączenie.


wtorek, 26 listopada 2024

Jerry Cordian "Omfalos"

 

"Omfalos" to tytuł, który zdecydowanie przyciąga, intryguje i zapowiada greckie konotacje. Zwłaszcza, że słowo nawiązuje do Hellady. Omphalós, czyli  „pępek” uważany za pępek świata jest starożytnym artefaktem w kształcie półokrągłego kamienia znajdującego się w świątyni Apolla w Delfach. Według greckich opowieści dwa orły wypuszczone przez Zeusa ze świątyni Apolla w różne strony spotkały się powtórnie w tym miejscu po obleceniu Ziemi. Upamiętniono to umieszczając w świątyni dwa złote orły, które zostały usunięte przez wodza Fokijczyków Filomelosa w czasie „wojny świętej” (IV w. p.n.e.). Z kolei jeden z mitów minojskich jego pochodzenie upatruje w działaniach matki Zeusa, która podsunęła go Kronosowi pożerającemu własne dzieci. Kamień ocalił życie Zeusa, dlatego przypisywano mu dużą moc. To wywodzące się z kultury minojskiej słowo wprowadza nas do centrum wyspiarskiego świata, w którym dzieje się akcja książki Jerry'ego Cordiana.
Mamy tu spokojna akcję zbudowaną ze szkatułkowej narracji. Retrospekcje w postaci listów i wspomnień oraz dzielenie się przeżyciami i doświadczeniami pozwala na wejście do świata Michela, który z relacji przyjaciele dowiaduje się o rozkwitającej znajomości z piękną mieszkanką Krety. Pochodząca z Charaki kobieta jest studentką archeologii i stopniowo coraz lepiej wprowadza bohaterów do swojego wyspiarskiego świata, w obszar kultury minojskiej, w której obfituje dużo niezwykłych opowieści, dzieł oraz ważne misterium ognia, a także aurę dawnych kapłanek, których uosobieniem wydaje się być zielarka. Podróż po wyspiarskim świecie jest niczym wędrówka Ulissesa. Każdy przystanek niesie nowe doznania i wyzwania.
Akcja jest tu bardzo powolna. Autor skupia się na opisie wrażeń, doznań, uczuć. Przy okazji stopniowo wprowadza nas do świata Krety, zachęca do zaglądania do jej zakamarków, smakowania różnych rzeczy, oglądania mniej i bardziej znanych zabytków. Narrator wprowadza nas do świata, w którym teraźniejszość i przeszłość przeplatają się, nakładają na siebie i tworzą zawiłe labirynty jak ten Minosa. W tym kulturowym tyglu rozwijają się emocje, rozkwita namiętność.
"Omfalos" to obszerna lektura, którą czyta się wolno i trzeba sporo uwagi w czasie podążania za podsuwanymi przez autora obrazami powstającymi pod wpływem kontaktu z przedmiotami, sytuacjami i ludźmi oraz zajęciami.




Alexandra B. Swan "Pretendentka"

 

Fantasy zawsze jest świetnym sposobem na pokazywanie dyktatury, totalitaryzmu. Zwłaszcza, kiedy opisuje społeczeństwo kastowe, w którym awans społeczny jest praktycznie niemożliwy. I tak właśnie jest w "Pretendentce" Alexandry B. Swan.
"Podział i przynależność daje pokój".
Na początku poznajemy realia, w których żyje wchodząca w dorosłość bohaterka należąca do najniższej klasy społecznej, czyli brązowych, którzy skazani są na pracę w fabrykach, kopalniach lub jako służba. Szczytem ich osiągnięcia może być służenie na dworze króla. Społeczeństwo podzielone jest na pięć klas społecznym, którym przypisane są różne kolory. One determinują życie mieszkańców królestwa. Członkowie danej kasty wiedzą jakie zawody będą wykonywać, ile zarabiać. Najbiedniejsza klasa mimo dużego wysiłku żyje w ubóstwie. W świecie, w którym istnieją pojazdy mechaniczne oni nie mają w domu dostępu do toalet. Dowiemy się, że wyższe klasy korzystają z zaawansowanej technologii, bo mają czytniki linii papilarnych. Awans do innej klasy społecznej jest niemożliwy. A jednak zdarzył się on Alineora, która w czasie przydziału do określonej pracy zostaje wybrana przez księcia. Bardzo szybko odkrywa, że żyła w świecie pozorów. Ojciec będący zwyczajnym pracownikiem fabryki jest dowódcą buntowników, a bohaterka w czasie pobytu na dworze ma podjąć się misji wsparcia jego działań, czyli zadania bardzo niebezpiecznego.
"Wcale nie chodziło o moją przyszłość, tylko o to, bym wykonała zadanie, jakie mi zlecono".
Akcja toczy się tu wokół wprowadzania bohaterki w codzienne obowiązki i etykietę dworską. Nie brakuje też zaskakujących zwyczajów oraz poznawania członków rodziny królewskiej. Sama opowieść jest tu czymś w rodzaju kolejnej wersji Kopciuszka: książę na żonę wybiera dziewczynę z plebsu. Ale czy na pewno z niskich warstw społecznych? Sam stworzony przez Alexandrę B. Swan skojarzył mi się z realiami kreowanymi przez Kierę Cass, czyli z totalitaryzmu z wyraźną kastowością, różnego rodzaju rywalizacje oraz działający w tle buntownicy. Podobnie jak tam tu także brakuje pewnego rodzaju konsekwencji w wykorzystaniu technologii. Niby mamy świat przypominający ten z początku XX wieku, ale jednocześnie pojawia się czytnik linii papilarnych, czyli urządzenie, które świadczy o zaawansowanym rozwoju. Do tego w dzielnicach biedy nie ma odpowiedniej struktury sanitarnej. To wywołuje niepokój, tworzy obraz nękania społeczeństwa, kontrolowania dostępu do dóbr, pokazywania jak przynależność do klas uprzywilejowanych wpływa na dostępność do technologii. W ten sposób mamy królestwo, w którym obszar zamieszkały przez brązowych przypomina fawele, w których też widoczny jest rozłam między najnowszymi osiągnięciami, a dostępnością, możliwościami edukacji, a realną możliwością korzystania z tego. To czyni wykreowany przez Alexandrę B. Swan niepokojąco prawdziwy. Brak zależności ilości pracy od zamożności podsuwa skojarzenia z problemami poruszanymi przez Guya Standinga piszącego o pracującej klasie biednych.
"Pretendentka" to lekka opowieść podsuwająca sporo tematów społecznych, ciekawie pokazująca aktualne problemy.



poniedziałek, 25 listopada 2024

Aneta Halik "Gdy gaśnie uśmiech"


Ofiary narcyzów często są bezsilne i nie wierzą, że cokolwiek można w życiu zmienić, a wszystko przez to, że mają syndrom ugotowanej żaby, czyli stopniowemu wprowadzaniu przemocy. Oczywiście po wcześniejszym rozkochaniu i uzależnieniu od siebie. Początkowa euforia zakochania i idealny związek szybko zastępuje huśtawka humorów, która sprawia, że ofiary czują się winne i z tego powodu często ukrywają stosowaną wobec nich przemoc. Tak jest też z Gają Szulc, bohaterką książki "Gdy gaśnie uśmiech" Anety Halik.
Do powieści wprowadza nas prowadzona przez bohaterkę sprawa brutalnego morderstwa sprzed lat. Młoda policjantka chce się wykazać i znaleźć sprawcę. Czuje, że dzięki temu będzie mogła ułożyć też swoje życie, odciąć się od pełnej przemocy przeszłości. Jest z siebie dumna, że potrafiła wprowadzić w swoim życiu zmiany, ale musi się ich trzymać. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że nie łatwo będzie odciąć się od wszelkiej przemocy, bo tę znajduje w pracy. I to nie tylko sprawcy przestępstw potrafią ranić, ale także współpracownicy. Niestety nie znajduje oparcia w bliskich, z którymi ma złe relacje. To właśnie ta sytuacja rodzinna sprawiła, że długo tkwiła w związku z boksującym ją mężczyzną. Siłę znajduje w znalezieniu sobie nowej ścieżki życiowej oraz modlitwie.
"Gdy gaśnie uśmiech" to opowieść o traumatycznej przeszłości, rozliczaniu się z nią, śledztwach oraz wychodzeniu z kręgu przemocy. Mamy tu silną bohaterkę, która będzie musiała stawić czoła temu, co zaserwuje jej mąż zarówno w zwyczajnej codzienności, jak i w sądzie. Gaja przekona się, że walka o siebie nie jest łatwa, ale warto ją podjąć.
Pierwszoosobowa narracja pozwala na lepsze zrozumienie bohaterki. Aneta Halik bardzo dobrze wykreowała postać ofiary psychicznej i fizycznej przemocy. Wchodzimy do świata jej leków, pragnień. Retrospekcje w postaci przemyśleń pozwalają na poznanie jej doświadczeń oraz podjętych kroków. Dużo tu nawiązań do wiary w Boga, modlitw, które mają przynieść bohaterce wytchnienie i pomoc. Jej ucieczka w religijność związana jest też z postawą narzucania wszystkim swojej wiary, uważania siebie za osobę w tej kwestii nieomylną. Niewierząca siostra pokazana jest jako osoba o wątpliwej moralności. Za to wierząca Gaja pokazana jest jako ofiara, a kiedy pojawia się miłość to swoje zachowanie usprawiedliwia tym, że miała złego męża. Wykreowana przez Anetę Halik bohaterka zagubiona jest w swojej moralności i ocenianiu innych. Sobie jest w stanie więcej wybaczyć niż innych. To pomaga nam na spojrzenie na ważny problem, w jaki sposób my patrzymy na te same czyny osób z otoczenia.




Radosław Rutkowski "Akela"


Wojna przyniosła ludziom całe mnóstwo przykrych doświadczeń. Poddani różnorodnym próbom byli przekonani, że zakończenie walk przyniesie upragniony spokój. Szybko się jednak okazało, że niebezpieczeństwo czeka na nich z innej strony: od totalitarnego państwa nękającego każdego, komu nie było po drodze z nowym ustrojem. Taką opowieść snuje Radosław Rutkowski w "Akeli".
Powieść otwierają wojenne sceny. Widzimy odciętą od świata wieś na Podlasiu. Dzięki nieatrakcyjności wojenna fala nieco omija lokalną ludność, która na wszelki wypadek nie ściąga na siebie uwagi. Wszystko po to, aby przetrwać najgorszy czas. Ludzie doskonale zdają sobie tu sprawę, że żadne pieniądze i bogactwa nie są warte ryzykowania życia i tym się kierują. Koniec wojny przynosi jednak niespodzianki. Bohaterska walka w czasie okupacji nie zawsze jest pozytywnie oceniana. I tak jest właśnie z partyzantami, którzy po zakończeniu walki wracają do domów i oddają się codziennym obowiązkom, ale od czasu do czasu biorą udział w stawianiu oporu reżimowi. Spotykają się też na pogrzebach osób, z którymi połączyła ich walka o wolność kraju. Franciszek Śliwowski w czasie takich uroczystości zostaje namierzony przez UB i aresztowany. Bliscy niewiele mogą dowiedzieć się o przetrzymywanym w bydgoskim więzieniu. Mężczyzna jednak postanawia zadbać o bliskich i do jego domu trafia niezwykły pies. Akelę na tle wioskowych kundli wyróżnia wielkość oraz temperament. Nie należy do zwierząt bezmyślnie ujadających na przechodniów. Ze spokojem strzeże rodziny Śliwowskich.
"Akela" zabiera nas do świata Jurka Śliwowskiego, czyli dziadka autora. Oparta na rodzinnych opowieściach historia pozwala na poruszenie ważnych tematów. Pojawia się problem prześladowania wrogów politycznych, uprzedzeń społecznych, sąsiedzkiego wścibstwa, prowincjonalnej patologii, wszechobecnej biedy. Zwyczajne życie chłopaka, później mężczyzny toczy się na tle komunistycznych realiów. Wnęki Stare są zwyczajną małą miejscowością, która może kojarzyć się z sielskim życiem na wsi, ale codzienność jest tu wielkim wyzwaniem. Walka o przetrwanie wymaga dużej pracy oraz asertywności. Nie brakuje tu sąsiedzkich konfliktów, ale zobaczymy też, że w zderzeniu z zewnętrznym wrogiem ludzie potrafią stanąć za sobą murem.
Opowieść relacji Jurka i Akeli to historia dziecięcej upartości. Duży pies budzi w rodzinie niepokój. Początkowa nieufność i wielka ostrożność szybko przeradza się w trwałą więź. Akela staje się obrończynią domowników, którym życie przynosi wiele niespodzianek. Pod pretekstem lekkiej opowieści o dziecku i psie mamy tu spory wycinek historii będącej tłem losów rodziny, która straciła ojca i męża, ale zyskała czworonożnego przyjaciela z temperamentem, charakterem i dużą upartością.
Radosław Rutkowski świetnie zarysował realia wioski, nakreślił relacje i charaktery sąsiadów Śliwowskich. Do tego pod pretekstem opowiadania o rodzinie podsuwa ważne wydarzenia i zmiany społeczne, które wówczas zachodziły. "Akelę" polecam wszystkim lubiącym wojenne i powojenne czasy w powieściach.



Oliwia Stępień "Labirynt winy"


Genetyczne predyspozycje i błędy rodziców mogą wisieć nad nami jak fatum. Cokolwiek zrobimy to i tak skończy się to źle. Każdy wybór prowadzi do tragedii, każda postawa kończy się źle. Czasami danie życia jest po prostu odroczeniem śmierci i namieszaniem w codzienności innych. I tak jest właśnie w "Labiryncie winy" Oliwii Stępień.
Powieść podsuwa nam ważny temat miłości macierzyńskiej, gwałtu i aborcji. Iga i Jagoda to skrajnie różne bliźniaczki, które kilka lat spędziły w domu dziecka. Poczucie odrzucenia, niemiłe doświadczenia związane z pierwszymi latami, wychowanie przez przybranych rodziców faworyzujących jedną z bliźniaczek odbija się na relacjach sióstr, które z pozoru ułożyły sobie dorosłe życie. Jedna jest znaną artystką, a druga z powodzeniem prowadzi agroturystykę. Obie mają kochające rodziny. Gdzieś w tle tego sukcesu pokutuje przeszłość z traumatycznymi doświadczeniami, piętnem niechcianego dziecka, poczuciem osamotnienia. Każda próbuje zapełnić tę pustkę przypadkowymi romansami, które mogą rozbić ich pięknie ułożone życie. Wikłanie się w romanse uzależnia. Iga wchodzi w relacje z mężczyzną, który nią manipuluje. Poszukuje wrażeń, duchowej bliskości. To sprawia, że za mocno się obnaża, za dużo mówi o swojej przeszłości, w której wiele czynów może szokować. Jagoda z kolei pragnie dowiedzieć się, dlaczego trafiły do domu dziecka. Jej życie toczy się między poszukiwaniem informacji o biologicznej matce oraz wiciem gniazda dla mężczyzny, w którym się zakochała. Obie kobiety łączy to, że całkowicie poddają się emocjom, bezgranicznie ufają.
Z każdą stroną coraz lepiej wchodzimy do świata tajemnic, które siostry skrywają i odkrywają. Wychodząca na światło dzienne przeszłość bardzo wiele namiesza w życiu bohaterek. Zobaczymy jak trudno czasami zmierzyć się z prawdą, jak bardzo może być brutalna i jak łatwo dać się zwieść pozorom oraz miłym słówkom. Siostry, które dzieli wszystko łączy to, że są jak bezbronne owady wpadające do sieci pająków. Próby znalezienia miłości i uwagi zawsze kończą się źle.
Historia wykreowana przez Oliwię Stępień prowadzona jest z dwóch perspektyw: Igi i Jagody. Pierwszoosobowe narratorki zabierają nas do świata swoich odczuć i wątpliwości. Poznajemy dylematy, którymi się kierują, obserwujemy ich szarpanie się ze światem, wzajemne relacje. Główna akcja toczy się wokół poszukiwań biologicznej matki przez Jagodę, reakcji na to Igi. Pozostałe wątki niby dzieją się w tle, ale bardzo często wybijają się na pierwszy plan. Zwłaszcza, że codzienność jest dla kobiet absorbująca. Obie kobiety uparcie dążą do wyznaczonych sobie celów. Nic nie jest w stanie ich powstrzymać. Zapominają wziąć pod uwagę, że osiągnięcie celu może zmieść je z ziemi.
Przy okazji snucia historii poszukiwań biologicznej matki Oliwia Stępień podsuwa nam ważne tematy. Pojawia się gwałt, niechciane ciąże, dokonywanie różnorodnych wyborów, problem dostępności aborcji, wpływ religijności na wybory, depresja, odpowiedzialność za osobę chorą, problem leczenia i bycia opiekunem osoby z niepełnosprawnością, wybiórczej miłości, traumy i wiele innych. Pozornie lekka lektura pokazuje jak niesamowicie bogaty bagaż doświadczeń mogą mieć ludzie.
Zapraszam na stronę wydawcy



niedziela, 24 listopada 2024

Jarosław Dworzyński "Kłamca spuszczony ze smyczy"


Temat genetycznych predyspozycji do robienia określonych rzeczy i przyjmowania różnych postaw jest niezwykle ważnym i poważnym. Znaczenie fenotypu na genotyp nie pozostaje bez znaczenia. To sprawia, że w określonych okolicznościach nasze skłonności mogą się ujawnić. Wychowanie ma znaczenie, ale najważniejszą rolę odgrywa określona kombinacja genów. Taki temat jest ciekawym problemem w kontekście zbrodni i dziedziczenia talentów lub skłonności. W ostatnim czasie pojawił się on w dwóch czytanych przeze mnie książkach: "Kłamcy spuszczonego ze smyczy" Jarosława Dworzyńskiego i "Labiryncie winy" Oliwii Stępień. Obie świetne, podsuwają ważny temat programowania patologicznych zachowań. Dziś zabieram Was do świata pierwszej.
Historię "Kłamcy spuszczonego ze smyczy" otwiera niepokojąca scena z teraźniejszości. Zuza jest uwięziona w ciemnym pomieszczeniu. Później przenosimy się przeszłości. Jesteśmy w okolicach Stettina w 1938 roku. Martin Hal romansuje z kolejną kobietą. Kiedy wraca do domu zastaje żonę w dwuznacznej sytuacji z młodym mężczyzną. Kończy się to brutalnym morderstwem i ukryciem zwłok. Widzimy jak bohater czuje się przez otoczenie prowokowany do czynienia zła. Po brutalnych scenach wracamy do teraźniejszości, aby przyjrzeć się rodzinie Adama Hala uchodzącego za idealnego męża i ojca. Kiedy dookoła znajomym jego żony Ewy małżeństwa się rozpadają ona może powiedzieć, że jest szczęściarą, bo ma zaradnego i wiernego towarzysza życiowego. To jednak tylko pozory, o które Adam bardzo dba, bo za nimi można ukryć wiele złego. Szczególnie, kiedy przeszłość obfituje w drastyczne wydarzenia.
Akcja prowadzona jest tu kilkutorowo: z jednej strony poznajemy dzieciństwo Adama, a z drugiej dorosłość. Do tego obserwujemy ofiary morderców. Widzimy, w jakiej rodzinie wychowywał się bohater i troszkę nam się ten obraz pijaństwa rozmywa z aktualnymi, poprawnymi relacjami oraz dobrą postawą ojca, który przed laty był zapitym tyranem. Jednocześnie dowiadujemy się o specyficznych potrzebach seksualnych Adama, widzimy jak bardzo zwyczajne pożycie małżeńskie nie jest w stanie ich zaspokoić, dlatego mężczyzna szuka dodatkowych bodźców. Wokół tych zabiegów wije sieć kłamstw oraz zależności. Narasta ilość tajemnic i brutalnych obrazów. Uświadamiany sobie, że skłonności do przemocy nie wzięły się z dnia na dzień. Przez wiele lat były kształcone przez zachowania rodziców i są przekazywane kolejnemu pokoleniu.
"Kłamca spuszczony ze smyczy" Jarosława Dworzyńskiego zdecydowanie zaskakuje. Mający skłonność do przemocy bohater jest obserwowany i osaczany. Z drapieżnika zmienia się w ofiarę, by znowi stać się drapieżnikiem. Płynność ról, przejść między postawami sprawia, że obserwujemy postać przybierającą kolejne maski, aby dopasować się do potrzeb chwili. W tle akcji pojawiają się psychologiczne aspekty kłamstwa, jego wpływu na relacje społeczne, umiejętność budowania więzi oraz wpływ na los innych ludzi. Kłamstwo napędza akcję. To ono pozwala na wyzwolenie, ale też tworzy pętlę na szyi bohatera. Od umiejętności żonglowania maskami zależy jak długo uda mu się zachować pozory.
Wykreowany przez Jarosław Dworzyńskiego Adam nie jest bohaterem jednoznacznie złym. To skrzywdzone dziecko, które wymagający ojciec ciągle musztrował, ograniczał możliwość spełnienia marzeń. Dzieciństwo w XXI wieku, czyli bez tego całego bagażu peerelowskiego niesionego przez wcześniejsze pokolenia niby daje duże możliwości. Mamy tu inne podejście do uczniów w szkołach, pojawia się motyw poszukiwania talentów oraz rodziców, którzy nie pozwalają realizować marzeń o zawodowej grze w piłkę nożną. Duży nacisk położono na mobilizowanie do nauki, przypominanie o niej i jednoczesne tworzenie warunków niesprzyjających jej. Zapijający ze znajomymi rodzice to fatalne środowisko do uczenia się. Pierwsze kłamstwa są wynikiem konieczności bronienia się przed rzeczywistością oraz powstają w wyniku sprzyjających okoliczności. Piekło zgotowane przez rodziców nie uczy niczego dobrego. Patologiczne zachowania rodzą przemoc, a to sprawia, że gotowi jesteśmy współczuć bohaterowi. Szybko zauważamy, że ta machina przemocy jest wielopokoleniowa. Każdy z  bohaterów dźwiga bagaż swoich dziecięcych i młodzieńczych doświadczeń, co sprzyja w ujawnieniu się ich skłonności do przemocy. Popadanie w konflikt z prawem niszczy życie, a z drugiej strony widzimy jak bardzo więzienie nie sprzyja resocjalizacji.
Mimo przeplatania się obrazów teraźniejszości i przeszłości mamy tu płynną narrację pozwalającą na szersze spojrzenie na problem. Pisarz umiejętnie buduje napięcie. Wprowadzaniu nieoczekiwanych zwroty akcji sprzyja podsuwanie obrazów z przeszłości, które zaskakują i pozwalają szerzej spojrzeć na opisane wydarzenia. W tle nie brakuje takich historycznych postaci jak rzeźnik z Niebuszewa, czy kanibal Dahmer. Konieczność skrywania zbrodni tworzy sieć kłamstw, w której można się zapętlić i dać się osaczyć.
Książka Jarosława Dworzyńskiego to opowieść o tworzeniu zależności, kontrolowaniu i przemocy. A wszystko to na tle rodzinnych, sielankowych obrazków, które nie zapowiadają tragedii. "Kłamca spuszczony ze smyczy" to wciągająca lektura łącząca w sobie elementy kryminału, thrillera, komedii, powieści psychologicznej, Jarosław Dworzyński wprowadza czytelników nie tylko do pełnej napięcia fabuły, ale też w obszar przemyśleń bohatera miotającego się między przeciwnymi odczuciami i potrzebami.




czwartek, 21 listopada 2024

Iga Majak "Korekta"


Czasami rozwiązanie niektórych spraw to dopiero początek przeszkód, wyzwań i niebezpieczeństw. Często nie zdajemy sobie sprawy jak wiele niespodzianek mogą nam przynieść ludzie, po których nie spodziewamy się już niczego, ponieważ wszelkie relacje z nimi zakończyliśmy. Takie problemy podsuwa nam Iga Majak w kryminale "Korekta".
Do książki wprowadza nas powrót do pracy po świątecznym urlopie. Długi czas odpoczynku pozwolił Agacie naładować baterie. Bohaterka z nową energią ma wkroczyć w tryby wydawniczej machiny umieszczonej w zabytkowym pałacyku. Szybko jednak okazuje się, że małe warszawskie wydawnictwo ma poważny problem: na dziedzińcu znajduje się sporo policyjnych samochodów. A wszystko przez to, że w piwnicy znaleziono ciało prezesa. To zakłóca pracę całej firmy, której pracownicy szybko przechodzą do porządku dziennego i zwłoki szefa ich nie martwą. Większym problemem są tu kolejne projekty, próbne wydruki, błędnie dostarczone składy niż prowadząca śledztwo policja. Brak prezesa to też nowy rozkład sił, wyznaczanie nowych osób na ważne stanowiska. Przetasowaniom towarzyszą mniejsze i większe intrygi, manipulacje oraz niespodzianki. Awansującą Agatę zaskakuje też nagłe zainteresowanie byłego męża. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że do rozstania doszło po wspólnych ustaleniach, że to będzie najlepsze wyjście pozwalające na uniknięcie konfliktów. Na emocjonalnym horyzoncie wprawnej redaktorki pojawia się też szansa na nowy związek. Wszystko na tle śledztwa prowadzonego wokół morderstwa, przygotowywania firmy do zmian oraz zwiększania jej zasobów. Osoby zajmujące się tymi problemami zastanawia zawartość skrzynki mailowej denata. Kto odpowiada za zbrodnię? jakie tajemnice zabrał ze sobą zamordowany? Przekonajcie się sami.
Na pierwszym planie w tej powieści jest praca w wydawnictwie. Samego poszukiwania mordercy tu niewiele. Autorka bardziej skupia się na aktualnych dylematach i zadaniach wydawnictwa. Obserwujemy firmę przygotowującą się do ważnych zmian. Dostajemy też ciekawe studium poszczególnych pracowników. Wszystko oczywiście z perspektywy, czy raczej z naciskiem na prezentację Agaty będącej uosobieniem zaangażowania i profesjonalizmu. Dbającą o dobro wydawnictwa, powodzenie wydawanych książek pracownicę czeka sporo niespodzianek. Niektóre zwalą ją z nóg.
Sama akcja jest tu szybka i bardziej przypomina romans czy obyczajówkę niż kryminał. No, chyba, że komedię kryminalną, bo humoru, ripost, plotek oraz pokazywania wydawniczego światka w krzywym zwierciadle mamy tu całkiem sporo. Emocje podsyca stopniowo rozwijająca się zażyłość między Agatą, a partnerem, z  którym ma ważne zadanie do wykonania. Lekturę ułatwia lekki język, dobrze wykreowani (wyraziści bohaterowie), ciekawa fabuła, która pod koniec naprawdę zaskakuje. Sam tekst jest niedługi, dzięki czemu jest to powieść na jeden wieczór. Polecam każdemu, kto szuka lekkiej i pełnej humoru książki.



Maciej Klimowicz "Czemu zapłakałeś"

 


Ściganie winnych, karanie ich, pokazywanie, że zbrodnie nie mogą być bez konsekwencji nie jest łatwym zadaniem. Zwłaszcza, kiedy sprawcy należą do grup uprzywilejowanych, sprawują ważne urzędy, mają znaczącą pozycję społeczną i znajdują się w mniejszych i większych układach, których członkowie dbają o wzajemną bezkarność. Taki temat pojawia się w świetnie napisanym kryminale Macieja Klimowicza "Czemu zapłakałeś", którego autor podsuwa nam ważne problemy społeczne, wśród których pedofilia znajduje się na pierwszym miejscu.
Sama akcja zaczyna się niepozornie. Oto niezbyt urodziwa i mająca sporo lat oraz żyjąca samotnie Konstancja Lotta Zarembska pracująca w hotelu Cristal jako babcia klozetowa po raz kolejny przypadkowo zatrzaskuje się w schowku ze sprzętem i środkami do sprzątania. To sprawia, że przypadkowo słyszy coś, za co zapłaci życiem. Później dowiadujemy się, że śledztwo wokół tej sprawy było prowadzone szybko i sprawnie. Ale czy prawdziwy zabójca został skazany? Co przyczyniło się do tego, że starsza kobieta musiała zniknąć?
Z lat 80. przeskakujemy do 1997 roku, aby zajrzeć do domu Jana i Kate Walickich. Tam poznajemy ich losy. Dowiadujemy się jak wyglądało ich dzieciństwo, początki znajomości i dlaczego bardzo wcześnie wzięli ślub, po którym szybko na świat przychodzi Alicja, a po kilku latach Jacek, który ze względu na bycie niemowlakiem absorbuje całą ich uwagę. To sprawia, że przemoc rówieśników w szkole wobec dziewczynki jest bagatelizowana. Złośliwe zachowania uczniów są ignorowane też przez nauczycieli. Każdy skupia się na sobie i własnym zapracowaniu. Osamotniona Ala jest przygnębiona i wie, że nie ma, co liczyć na czyjekolwiek wsparcie. Wykluczoną z rówieśniczego grona dziewczynką nikt się nie interesuje. W takich okolicznościach dochodzi do rodzinnej tragedii. Jednego dnia ginie Ala i zabija się Katy. Śledczy stwierdzają, że matka zabiła dziecko i popełniła samobójstwa. Wiele faktów jednak się nie zgadza. Jan chce wyjaśnić sprawę i przez przypadek trafia na winnych. nim jednak ujawnia tajemnicę także ginie.
Ponad dwadzieścia lat później KJ po trudnych doświadczeniach w czasie misji wojennych postanawia zmienić coś w swoim życiu i razem z wujem wraca do Polski, gdzie prowadzą biznes. Są specjalistami od różnego rodzaju napraw oraz zabezpieczeń. Młody mężczyzna wykorzystuje to, aby napaść na starsze małżeństwo. Nabyte w wojsku umiejętności pomagają mu w sprawnym przeprowadzeniu ataku. Unieruchomieni staruszkowie stają się uczestnikami spektaklu odkrywania prawdy. W tym samym czasie prowadzone jest śledztwo wokół kolejnych zaginięć dzieci. Przy okazji komendant regularnie dostaje korespondencję od anonimowego nadawcy. Znajdzie tam wiele zaskakujących informacji, które zmuszą go do rozmowy z ojcem pracującym przed laty w milicji. Czytelnicy poznają różne osoby w układach i układzikach, wchodzą do świata dewiacji seksualnych, bestialskiej przemocy wobec dzieci. Jednocześnie śledzimy brutalny spektakl w domu Rochów, gdzie KJ działa niczym Anioł Śmierci zadający kolejne ciosy i torturujący ofiary.
Opowieść jest tu niczym puzzle: każdy kolejny rozdział przybliża nas do odkrycia prawdy, pozwala szerzej spojrzeć na tajemnice sprzed dekad oraz ciągle pojawiające się zbrodnie. Ilość ofiar oraz okrucieństwo poraża. Bezczynność policji, chodzenie na skróty, zastanawia. Działania kilku osób jednak są w stanie wyjaśnić zagadki sprzed lat. Zobaczymy jak dobrze tuszowane zbrodnie niszczą więzi rodzinne, sprawiają, że ofiary nie mogą otrzymać żadnego wsparcia.
"Czemu zapłakałeś" Macieja Klimowicza jest powieścią ze świetnie zakreślonym tłem społecznym. Autor podsuwa swoim czytelnikom takie ważne problemy jak rodzinne tajemnice, alkoholizm, poczucie wstydu, przemoc w rodzinie i szkole, budowanie zależności, wykorzystywanie pozycji do spełniania własnych zachcianek, chciwość. Akcja trzyma w napięciu od pierwszych stron. Zdecydowanie polecam.




Daniel Koziarski i Wojciech Obremski "Żyło się. Lata 80./90. sentymentalnie i refleksyjnie"

 

Każdy od czasu do czasu z mniejszą lub większą nostalgią lub zdziwieniem wspomina swoje doświadczenia z przeszłości. Szczególnie pewnego rodzaju sentymentem darzymy przeżycia z dzieciństwa i młodości. Czasami tylko po to, aby przypomnieć sobie po jak dziwne rzeczy sięgaliśmy, czym się kierowaliśmy, co było dla nas ważne, czym zyło całe społeczeństwo. Książki wprowadzające do przeszłości pozwalają na taką sentymentalną podróż, przyglądanie się różnym aspektom życia. Z tego powodu lubię sięgać po publikacje Daniela Koziarskiego i Wojciecha Obremskiego. Ich wspólne podróże w przeszłość zawsze są dla mnie punktem wyjścia do przypominania sobie ważnych chwil, miłych doświadczeń. I tak też było w przypadku książki "Żyło się. Lata 80./90. sentymentalnie i refleksyjnie", pozwalającej na podróż do Polski z okresu intensywnych zmian ustrojowych i mentalnych.
Otwieranie się na Zachód miało na nas duży wpływ, przeorganizowało codzienność oraz zmieniło wiele w obyczajowości. Daniel Koziarski i Wojciech Obremski podsuwają elementy kojarzące się z tamtymi latami. Mamy tu z jednej strony filmy, seriale, gwiazdy, muzykę, czasopisma, rytuały, modowe hity i pokazanie, w jaki sposób tworzyła się kultura. Obok ważnych produkcji filmowych mamy pojazdy, architekturę, nośniki pamięci, kultowych bohaterów i kojarzące się z zachodnim dobrobytem bary. Wspominają o gumach Turbo, walkmanach, audycjach z przebojami, "Policjantach z Miami", "Słonecznym patrolu", "Pszczółce Mai", Smerfach, czasopismach dla młodzieży oraz dorosłych odbiorców. Pojawia się temat religii, dyskotek, zabaw, pornografii, wymienianie się karteczkami, tworzenie zaskakujących kolekcji, wpisów do pamiętników i innych aspektów naszego życia.
Autorzy w ciekawy sposób pokazują wpływ kultury popularnej kształtującej codzienność w czasach wkraczania kapitalizmu. Pojawia się temat korzystania z dóbr, dostępu do nich oraz przemijania wraz z rozwojem technologii oraz przemian społecznych. Nie zabraknie też zmiany podejścia do przemocy prezentowanej w telewizji. Całość ciekawa i świetnie sprawdzi się jako lektura pozwalająca na osobistą sentymentalną podróż oraz pomoc w pokazywaniu młodszym pokoleniom jak wyglądało życie w dekadach przewrotów ustrojowych, jakie zmiany dokonały się przez dostępność wszelkiego rodzaju towarów oraz możliwość podróżowania. Z tego powodu książka będzie świetną lekturą zarówno dla tych, dla których opisane elementy były codziennością jak i dla młodszych czytelników zainteresowanych przeszłością, codziennym życiem. Dużym plusem jest tu autonomia każdego rozdziału. Nie tworzą one ciągłej opowieści. Można po kolejne tematy sięgać bez znajomości innych części książki.
"Żyło się" to lektura, którą czyta się miło i bardzo szybko, a później dużo rozmyśla jak bardzo ten świat się zmienił.



Anna Mietelska "Hotel Grandspejszyn. Sekret hrabiego Berlingtona"

 


"Hotel Grandspejszyn" Anny Mietelskiej skradł serce mojej córki. Fantastyczna opowieść o różnorodności i odnajdywaniu swojego miejsca, kiedy mamy na swoim koncie wędrówkę od jednej katastrofy do następnej, szarpanie się z życiem, przez co zyskujemy wrażenie, że ciągle wszystko jest nie tak jak powinno. Stary budynek z klimatem staje się dla bohaterów miejscem, w którym mogą odpocząć. Jest tu miło, bezpiecznie, a codzienna rutyna, mijani sąsiedzi sprawiają, że mieszkańcy czują się dobrze i dzięki temu mogą skupić się na rozwijaniu swoich umiejętności, cieszyć beztroską. Ta błoga idylla nie może trwać jednak wiecznie, bo życie to czas ciągłej próby, mierzenia się z niespodziankami, jakie niesie nam los. Ważne jest jednak nie to, że przeciwności się pojawiają tylko, w jaki sposób i z kim stawimy im czoła, co po pokonaniu trudności się zmieni, jak będą wyglądały nasze relacje z innymi.

Sięgając po „Tajemnice Hotelu Grandspejszyn” nie wiedziałam czego się spodziewać. Piękna, solidna okładka kusiła. Po przekartkowaniu widziałam urocze ilustracje. Dopiero wejście w tekst przeniosło nas (mnie i córkę) do niezwykłego świata bardzo różnorodnych bohaterów. Początkowo przyglądamy się samemu budynkowi, otoczeniu, mieszkańcom i ich zwyczajom. Dowiadujemy się też, w jaki sposób trafili do tego niezwykłego miejsca.
„Hotel Grandspejszyn był stary. No, nie tak stary, żeby się rozpadał, nie groziło mu, że zaraz sią zawali. Nie, po prostu miał już swoje lata i to było widać. Nawet po wielkich porządkach i gruntownym sprzątaniu miało się wrażenie, że jest przykurzony i taki… jakby lekko zaniedbany.
(…) To akurat czyniło hotel jeszcze bardziej przytulnym”.
Kolejni mieszkańcy wprowadzają się tu na chwilę, ale zaznając spokoju, którego szukali zostają na dłużej i wrastają w krajobraz tego miejsca. Każdy jest tu inny, ma odmienne zainteresowania. Najlepszym przykładem różnorodności są bliźniaczki: jedna jest baletnicą, tancerką, a druga odkrywczynią, badaczką. Jak bardzo to miejsce kojarzy się z poczuciem bezpieczeństwa uświadamia nam postać Pana Liblinga, którego prześladujący pech pozbawia kolejnych domów. Dotarcie do Hotelu Grandspejszyn daje mu wytchnienie, poczucie, że w końcu jest w miejscu, w którym nie będzie musiał martwić się o swój dalszy los. Poznajemy też kota Dżersiego, który codziennie ćwiczy biegi. Jest i tajemniczy Wędrowiec i mniej tajemniczy Pan Miś będący potomkiem wcześniejszego właściciela i chętnie opowiadającym o swoich dalszych i bliższych krewnych. To właśnie za jego sprawą mieszkańcy hotelu dowiedzą się o czekającym zagrożeniu. Obserwacje nieba sprawiają, że astronom dostrzega w przestrzeni kosmicznej dziwne bąble, o których dowiedział się z zapisków dziadka. Szuka informacji o nich i okazuje się, że są one bardzo groźne, bo mogą doprowadzić do zniszczenia doliny i nie tylko.
Mali bohaterzy muszą skumulować swoje siły, wyjść naprzeciw zagrożeniu i razem uratować świat. Poszukiwania rozwiązań pozwalających na uniknięcie katastrofy jest zaskakujące. Zwłaszcza dla Pana Misia, który jest nieufny do magii. Uważa, że wszystko, co nie jest naukowe nie może być pomocne. Później weryfikuje swoje podejście. Dochodzi do wniosku, że jest jeszcze wiele zjawisk, którymi naukowcy po prostu nie mieli szansy się zająć, a naukowe podejście to przede wszystkim otwarty umysł i umiejętność korzystania z dorobku innych oraz samodzielne odkrywanie kolejnych rzeczy.
Hotel Grandspejszyn to miejsce, w którym panuje rodzinna atmosfera, dzięki czemu wiele istot znajduje tu schronienie. W czasie lektury zaprzyjaźniamy się z pracowitym Łinkinsonem dbającym o gości i dobry klimat hotelu. Prowadzi spokojny tryb życia, jest otwarty i życzliwy oraz wszystkich częstuje szklaneczką soku z berberysu, aby poprawić im nastrój. Jego żona, Ella, to bohaterka eksperymentująca w kuchni, dzięki czemu z dziwnych rzeczy tworzy niezwykłe potrawy. To dzięki jej posiłkom bohaterzy czują się jak w domu. Mo jest badaczką poszukującą nowych rzeczy, zbierającą ciekawe okazy. Dżersi to nieśmiały kot trenujący biegi dookoła jeziora. Ajmi to estetka i tancerka. Wędrowiec jest tajemniczy. Dużo widział, dużo wie, jest w stanie bardzo wiele doradzić. Zwłaszcza w chwilach kryzysu. Pan Libling przeszedł wiele prób, wielokrotnie tracił dom. Lubi spokój i poczucie bezpieczeństwa. No i Pan Miś należący do rodziny odkrywców, naukowców. To właśnie zapiski w pamiętniku dziadka sprowadziły go do hotelu, do dawnego pokoju przodka.
Drugi tom zatytułowany "Sekret hrabiego Berlingtona" podsuwa nam opowieść o trosce o przyrodę. Zobaczymy jak w naturze niesamowicie ważna jest równowaga. Jej zakłócenie sprawia, że zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Pojawiają się lekkie trzęsienia ziemi, gwałtowne zmiany pogody oraz stopniowo wysycha jezioro. To wszystko dzieje się w tle życia toczącego się w hotelu. A tu sporo niespodzianek, bo do okolicy przyjeżdża hrabina Berlington, niezwykle wymagająca i dystyngowana niedźwiedzica mająca na swoim koncie wielkie osiągnięcia w rajdach samochodowych. Każdy z mieszkańców na swój sposób będzie się starał, aby jej pobyt był miły, ale atmosfera ciągle tężeje. Jej wyjazd będzie prawdziwą ulgą dla wszystkich. W hoteli jednak ma się zjawić jej syn, hrabia Berlington będący zakałą rodziny. Szybko wychodzi na jaw wiele sekretów młodego niedźwiedzia. To właśnie jego niezwykłe i niedoceniane umiejętności przyczynią się do odmiany okolicy.
Anna Mietelska serwuje czytelnikom ciepłą historię, w której czytelnicy zobaczą jak niesamowicie ważna jest rozmowa. To ona pozwala na wyjaśnienie nieporozumień, naprawienie szkód, lepsze relacje sąsiedzkie i zadbanie o przyrodę. Bohaterzy są otwarci i zaangażowaniu we wspólne lepsze życie. Nawet jeśli w hotelu są tylko na chwilę.
Cykl "Tajemnica Hotelu Grandspejszyn" to wyjątkowa lektura. Czytając wchodzimy w świat niezwykłej opowieści o małych stworzonkach, które są tak naprawdę pluszowymi mieszkańcami hotelu, ale dziecięca fantazja sprawia, że mają niezwykle ciekawe życie, przeżywają różnorodne przygody uświadamiające czytelnikom, że czasami rezygnacja z czegoś oraz ciekawość mogą zdziałać więcej niż działanie według schematów i popisywanie się.