Etykiety

czwartek, 20 lutego 2014

Mark Helprin "Zimowa opowieść"

Mark Helprin, Zimowa opowieść, Kraków „Wydawnictwo otwarte” 2014.
Dawno nie czytałam tak grubej książki. Ilość stron może przerażać i przygniatać, ale czytywałam powieści liczące kilka do kilkunastu tomów i zwykle udawało się autorowi zarazić swoim światem. Mark Helprin zrobił to samo. Dałam się porwać jego słowom. Bardzo opisowy język zarysowujący niesamowity świat, w którym spotykają się ludzi z różnych klas społecznych, do którego umierający rodzice podrzucają dziecko w łódce, jak do raju.
Wszystkie chwyty, wszystkie historie wydają mi się bardzo znajome, a mimo tego olśniewają swoją świeżością i pięknym językiem. Czytając nie mogłam przestać wchodzić w kolejne odsłony skomplikowanego życia bohaterów.
Tłumacze i korektorzy zrobili wyjątkowo dobrą robotę. Kilka zbędnych znaków, kilka literówek na prawie siedmiuset stronach są naprawdę wielkim wyczynem, a te drobnostki dostrzegą jedynie miłośnicy języka, którzy też docenią urok budowania światów.
Po przeczytaniu książki zabrakło mi słów, by ją opisać. Pojawiło się wielkie ach, które ponad piętnaście lat temu wyrwało mi się po przeczytaniu „Władcy Pierścieni”. Jednak ten czarodziejski świat jest bardzo realny i dotykalny, a do tego pozwala uwierzyć w swoją moc zwykłego człowieka, bo w każdym z nas drzemie siła do zbudowania mocarstwa. Nie są to jednak mądrości w pospolitym wydaniu, jakie spotykamy u Coelho. Trzeba ich szukać, widzieć drugie dno opowieści, które pięknie łączą się w złoty zamek.
„Władcy Pierścieni” jako filmu nigdy nie oglądałam i nigdy nie obejrzę (chyba że praca mnie do tego zmusi). Widziałam fragmenty i to wystarczyło by mnie zniechęcić. Ze „Zimową opowieścią” jest tak samo. To, co w książce zostało pięknie utkane językowo na pewno zostanie sprowadzone do banału, bo taka z pozoru jest to opowieść. Życie jest banałem i pisząc o nim nie da się od niego odejść. Można to zrobić w wielkim stylu, jak Helprin, którego słowa zapierają dech w piersi. Na pewno spodoba się każdemu, kogo rozczarował film.
Dawno nie miałam w ręku książki, od której nie mogłam się oderwać. Ostatnie „poważne” (polecane przez znawców) książki wymuszały na mnie wchodzenie na siłę, przebijanie się przez kolejne rozdziały. Po skończeniu ksiązki pierwsze, co mi przysło na myśl: Eco powinien się uczyć języka od Helprina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz