Wszystkich
Świętych jest jednym z wielu katolickich świąt, które na kilometr
śmierdzą pogaństwem. Dla większości kultywujących tę tradycję ważna jest
nie refleksja nad marnością, ulotnością życia, radością pośmiertnego
życia na łonie Stwórcy, czego nakazuje im wiara, ale ilość zniczy i
kwiatów kupionych zmarłym, jakby to ich naprawdę obchodziło. Zwłoki wg
słów Biblii są tylko ścierwem, więc nie powinniśmy o nie dbać. Ważna
jest dusza, a ona nie potrzebuje niczego prócz modlitwy. Tak
przynajmniej powinno być zgodnie z doktrynami wiary. Niestety większość
bawi się w wyścigi: ilości zniczy, kwiatów, wieńców na grobach. Zaduszki
(dzień następny) często są spędzane na ponownej rewizji grobów, ocenie
majętności potomnych.
Wszystkich
Świętych od kilku lat jest świętem, które w myślach mojego przyjaciela,
będącego lekarzem ratownictwa, wywołuje w nim uczucie paniki. Po raz
pierwszy doznał go kilka lat temu. Wiedział, że dyżur tego dnia nie jest
czymś przyjemnym. Liczba wypadków wówczas wzrasta. Większość
„poszkodowanych” bywa pod wpływem środków odurzających (począwszy od
tabletek, przez alkohol po narkotyki). Niektóre zażywane są dla
rozluźnienia, inne dla towarzystwa, a czasami do poradzenia sobie z
utratą bliskiej osoby.
Dla
osób z ratownictwa niepotrzebnie zmasakrowane szczątki są przyczyną
zbędnej pracy. Głupota ludzka sprawia, że mają oni utrudnioną pracę,
ponieważ nie wiedzą, jakie lekarstwa mogą zastosować dla rannych. Bada
się głównie obecność alkoholu we krwi, ale przecież nie tylko na nim
kończy się ten trupi szał świąteczny.
Parę
lat temu przyjaciel miał swój pierwszy dyżur w to wspaniałe święto.
Przykry obowiązek, którego nie mógł uniknąć. Na dyżurze musiał zostać
dłużej, aby ratować życie mężczyzny w jego wieku. To był o jeden trup za
dużo tego dnia. Rozwalona czaszka, połamane żebra itd. stan fatalny. W
szpitalu, mimo starań ratowników, nie przeżył nawet godziny. Przyjaciel z
tego dyżuru wyszedł zdruzgotany. Mężczyzna był parę dni młodszy od
niego (nie miał jeszcze 30 lat). Zapomniał o swoim profesjonalizmie,
ponieważ uświadomił sobie, że i jego może spotkać coś podobnego. I co z
tego, że on na drodze będzie uważał, jak jakiś upity, zadowolony kretyn
wjedzie w niego?
Od
tamtej pory w okolicach tego cudownego pogańskiego święta panicznie
sprawdza swój grafik i oddycha z ulgą, kiedy okazuje się, że jego ten
trupi taniec ominie. Niestety w tym roku jego dyżur przypada właśnie w
ten cudowny, magiczny dzień rodzinnych spotkań. To sprawiło, że już od
kilku dni jest podenerwowany. Ilość rannych i trupów, z którzy przewiną
się przez ręce ludzi z jego wykształceniem będzie zależała właśnie od
Was. Pamiętajcie, że na cmentarz nie ma się, co spieszyć…
Jak mówią na swoim pogrzebie będziesz pierwszy.
OdpowiedzUsuń