Etykiety

piątek, 14 lutego 2020

Karol Samsel "Autodafe"


Karol Samsel, Autodafe, Szczecin, Bezrzecze „Forma” 2018
Autodafe – słowo w języku polskim mało znane, coraz mniej popularne. Powiedziałabym, że wręcz zanikające, a mi przywodzące na myśl filmy Pedra Almodóvara, chociaż u samego reżysera odwołań do Inkwizycji mamy niewiele i są bardzo subtelne. Auto-da-fé – ta historyczne poświadczenie posiadania wiary, przyjęcia lub odrzucenia religii katolickiej była ważnym elementem w procesie inkwizycyjnym, z którego mało kto wychodził żywy. Samo wszczęcie takiego postępowania to było jak skazanie na śmierć. I taki terror trwał os XV do XIX wieku w Hiszpanii i od XVI-XIX wieku w Portugalii oraz koloniach tych krajów. Oficjalnym celem procesów inkwizycyjnych było oczyszczanie społeczeństwa z innowierców. Tego samego społeczeństwa, który otwierał się na podróże po świecie, zdobywanie nowych ziem, w którym wielowiekowa (bo trwająca od VII wieku) różnorodność była elementem codzienność. Któż jak nie Portugalczycy i Hiszpanie powinien być bardziej tolerancyjny? Zwłaszcza, że tolerancja dawała bogactwa, pozwalała na rozkwitanie handlu, rozwój nauki. Wiara jednak nigdy nie idzie w parze z nauką podważającą to, co od wieków głosili Ojcowie Kościoła. Poczucie zagrożenia religii, zbyt swobodne zmienianie wyznań przez mieszańców Półwyspu Iberyjskiego stało się przyczyną szerzenia przekonania, że tylko jedna religia może przyczynić się do zbawienia. Inne są przyczyną zła. I co z tego, że w czasie budowy kościołów korzystano z dorobku arabskich architektów i geometrów? Procesy inkwizycyjne były też pretekstem do przejęcia niezwykłych bogactw muzułmanów i żydów, którzy z wielką wprawą pomnażali swoje majątki. Bogactwo zawsze rodzi zazdrość. Zwłaszcza, kiedy kontrastuje z surowością i ubóstwem, ale to temat na dłuższą opowieść o zmianach, jakie zachodziły w społeczeństwie hiszpańskim i portugalskim. Podczas auto-da-fé czytano wyroki skazańcom, bez przeprowadzania egzekucji, którą odkładano na później.
Cała „uroczystość” nosiła nazwę „auto general da fé” (główne poświadczenie wiary) i była końcowym etapem w procesie inkwizycyjnym, w którym brały udział ciekawskie i rządne sensacji tłumy. Zbierano wówczas większą ilość oskarżonych (w pierwszych latach było ich naprawdę bardzo wiele) różnych typów i włączano ich do procesji. Skazańcy maszerowali w żółtych i czerwonych szatach z wymalowanymi płomieniami sanbenitos (płomienie skierowane ku górze, co oznaczało karę śmierci) i samarias (płomienie skierowane ku dołowi oznaczające darowanie życia). Wszyscy uczestnicy procesji nieśli świece. Rosnące napięcie, przerażenie z powodu przekonania, że poniosą śmierć. Na szatach znajdowały się podobizny skazańców w otoczeniu diabłów oraz z listą przewin. Po takiej procesji szaty skazańców z ich portretami odsyłano do rodzinnych miast i wywieszano w głównych kościołach. Przyznanie się do winy i skrucha nie mogły uratować skazańca, ale mogły złagodzić karę w postaci szybszej egzekucji, zabicie przed spaleniem. Wykonanie wyroku było celebrowanym wydarzeniem: strojono miasto, tłumy zbierały się na wydarzeniu, aby zobaczyć ostatnie chwile skazańców. Nie była to jedynie iberyjska tradycja. Rozciągała się ona na cały chrześcijański świat.
Fakt nadania takiego tytułu poematowi przez Karola Samsela jest sam w sobie intrygujący i wywołuje wiele pytań, na które znajdziemy odpowiedź w czasie lektury. Poeta, badacz i filozof czerpie z bogatego dorobku ludzkości, sięga po mity, przywołuje historie oraz minionych i obecnych bohaterów (od literackich po prawdziwych) ubierając to wszystko w stylistykę z jednej strony znaną nam z tekstów religijnych, a z drugiej z utworów będących strumieniem jaźni. To doskonale wpisuje się w sposób pokazywania świata znany z „Jonestown”, w którym tematy boskości ocierały się o fizjologię, a wszystko w kontekście bogactwa kulturowego. W „Autodafe” po raz kolejny Karol Samsel od swoich czytelników wymaga rozległej wiedzy, dużego obycia kulturowego, zainteresowania współczesnością, przeszłością, religiami sektami, literatura iddyliczną, tworzeniem idealnych systemów społecznych, dziełami przekonującymi nas do idealnych systemów społecznych, znajomością postaci, umiejętnością łączenia faktów, nadążania za skojarzeniami, co nie jest łatwe, ponieważ Samsel jest jak rozpędzony pociąg: mknie przez swoje myśli, łapie wspólne nici, splata je i wyplata wzory. Już sam tytuł zabiera nas w świat wyznania. Jest to wyznanie własnego miejsca, przekonań, doświadczeń, dążeń, poszukiwania dojścia do miejsca, w którym mógłby stać się czystą poezją.
„Autodafe” Karola Samsela wprowadza czytelników w metafizyczne doznania zmieszane z irracjonalnością kontaktu z rzeczywistością. Książka jest jednym wielkim strumieniem myśli, poetyckim obnażaniem siebie, swojej siły i słabości, wyznanie, że duchowość łączy się w nim z cielesnością, wzniosłe dążenia ze zaspokajaniem potrzeb fizjologicznych, jasna i piękna strona z ciemną naturą. Do swojego niezwykłego świata wprowadza nas wyznaniem: „Zdaję sobie sprawę z wieloznaczności siebie” (s. 6), a dalej: „Gram na świat i gram na siebie” (s. 6). Wielość przyjmowanych ról, wielość doświadczeń, napływającej wiedzy przeplatanej poetyckimi utrwaleniami rzeczywistości to kultura wpływająca na to kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Determinacja jednostki jest wszechstronna. I gdzieś pośrodku tych doznań jest podmiot liryczny skazany na śmierć, która nikogo nie ominie. Skazany jest też na swoje otoczenie, bo nie da się żyć w próżni i na apokaliptyczność przemian własnej osobowości:
„Jeszcze jedno. Byłbym błaznem niewartym najmniej-
szej uwagi z Waszej strony, gdybym utrzymywał, że
muszę wypracować ostateczne pożegnanie z czytelni-
kiem. Wiem. Zaczęła się wojna. Poeci piękni jak anio-
łowie gniotą Wasze bujne, stalowe ogony. Śmiem jednak
twierdzić, że nie chcą Was całych, tym samym chcą
Was niecałych: chcą Waszych serc i umysłów, kło-
potliwą resztę zostawiając lekarzom lub partnerom,
trenerom albo rehabilitantom. Pod względem troski
7
o to, co nie podlega rozwojowi, poeta jest wprost nie-
możliwy. Istne dziecko, to podglądające Was ustawi-
cznie w lusterku samochodowym swojej wyobraźni.
Literackiej tupaninie nie ma końca” (s. 7-8).
Każda strofa obfituje w wielość obrazów. Oszczędność słów i duża erudycja poety wymaga od czytelnika sporego wysiłku, zrzucania kolejnych warstw znaczeń, umiejętności odszukiwania nakładających się sensów składających się na Ja podmiotu lirycznego rozdartego między doświadczeniami. Świat idylliczny, pełen radości, zderza się z turpistycznymi i katastrofalnymi wizjami wynikającymi z doświadczania cielesności. Nakładające się obrazy dają odczucie życia szybko upływającego, czasu skazującego ludzi na przemijanie. Ten pęd sprawia, że zawarte w poemacie „Autodafe” są trudne w odbiorze i tylko erudyci będą w stanie przebrnąć przez tekst, wyciągnąć z niego formę jaźni poety świadomego swojej twórczej zależności od poznanych i przerobionych kontekstów kultury. „Autodafe” Karola Samsela to opowieść o determinizmie kulturowym twórcy poszukującego natchnienia i próbującego umiejscowić siebie gdzieś pośród świata, w którym przyszło mu żyć. Każdy tekst kultury, z którym ma do czynienia kształtuje jego Ja, pozwala określić siebie w kontakcie z Innym, przy czym ten Inny to każdy kogo napotyka nawet po tysiącach lat od jego śmierci.
„Autodafe” jest swoistym ukłonem poety-badacza w stronę wielowiekowej kultury, w której historia przeplata się z teraźniejszością, znaczenia słów określają granice poznania i odczuwania, pozwalają umieścić siebie na bogatej mapie twórczości. Utwór Karola Samsela jest czymś w rodzaju esencji eseju, jest osobistym opowiadaniem o czytelniczych doświadczeniach i poszukiwaniach młodego badacza pragnącego współodczuwania i połączenia oraz ciągłego poszukiwania naukowego natchnienia, szukania nowych dróg, a przez to sprawiające wrażenie opowiedzenia o nich jakby jednym tchem. Nawet przechodzenie z wersu do wersu, strofy do strofy to przeskoki słów i myśli, łapanie swojego strumienia doświadczeń i poszerzanej wiedzy. „Autodafe” to monolog badacza i twórcy. Jest to naukowiec ciekawy świata, z jednej strony wpisujący się w hermeneutyczne patrzenie na dorobek innych, a z drugiej strony dekonstruujący do własnym doświadczeniem, nadający nowych znaczeń przez zabawę słowami i przypisywaniem sobie ról, a przez to czyniących z utworu autobiograficzną opowieść o relacji z literaturą, historię o przemianie ucznia w badacza i twórcę. Jest to wyznanie, w którym człowiek poza kulturą nie istnieje, a jego miejsce w niej zależy od tego, jakimi ścieżkami powędrował, jakie pytania zadał sobie na scenie życia.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz