Andrzej Turczyński, Czasy i obyczaje. Wariacje
biograficzne, Szczecin, Bezrzecze „Forma” 2019
Twórczość Andrzeja Turczyńskiego (ur. 1938 r. w
Lublinie) ma łatwo rozpoznawalną stylistykę. Ten poeta, prozaik, eseista,
tłumacz oraz autor sztuk scenicznych i słuchowisk to jeden z płodniejszych
artystów tworzących książki różnorodne gatunkowo. Każda z jego publikacji zaskakuje
językiem, budową świata, sposobem prowadzenia narracji oraz przybliżanymi czytelnikowi
obrazami. Jego dzieła charakteryzuje rytmiczność, pewnego rodzaju melodyjność,
której osoba czytająca musi się poddać, aby wejść w utrwalony przez niego
świat. Ten artyzm i ważność poruszanych tematów sprawił, że był laureatem m.
in. Nagrody Fundacji Kultury (1994), Nagrody im. Księcia Konstantego
Ostrogskiego, Nagrody im. Świętego Brata Alberta (1999), Nagrody Specjalnej
Ministra Kultury (2005, 2010).
Od wydania pierwszej go zbioru poezji Źdźbło morza minęło już
prawie pięćdziesiąt lat Turczyński ma na swoim koncie takie książki jak: Wypłuczysko (1977 – debiut
prozatorski), Fiasko
(1986), Chłopiec na czerwonym
koniu (1991), Rzeki
popiołu (1995), Mistrz
Niewidzialnej Strony (1996, 2011), Tryptyk ruski (1998), Znużenie (2000), Ząb mądrości (2001), Święto ikony (2002), Dietdomszczyzna (2005), Latopis. Powieść doroczna
(2007), Bezkres. Eseje
paradoksalne (2007), Ten
szalony pan Puszkin. Słowo o udręce (2008), Uzurpacje. Eseje paraboliczne
(2009), Szron. Poezje (2010). Bez bicia muszę się przyznać, że dziwnym sposobem
minęłam się z jego twórczością i dopiero kontakt z wydanymi przez szczecińskie
Wydawnictwa FORMA publikacjami sprawił, że sięgnęłam po wcześniejsze. Koncert
muzyki dawnej (2011), Zgorszenie (2011) oraz Żywioły (2012), Bruliony Starej Ziemi (2013), Brzemię
(FORMA 2015), a w ubiegłym roku Czasy i obyczaje (2019) za każdym razem
zachęcają mnie do wchodzenia w kolejne książki, poddawania się ich rytmowi oraz
erudycji ich autora. Każde kolejne spotkanie przekonuje mnie, że jest to twórca
nie tylko płodny, ale i utrzymujący wysokie artystycznie standardy. Andrzej
Turczyński jest wyśmienitym stylistą poświęcającym uwagę pytaniom ważnym i
fundamentalnym: sens istnienia, śmierć, tożsamość, przemijalność, cierpienie,
znaczenie zmysłów i relacji międzyludzkich, sens wiary. Jest w jego książkach
coś, co kojarzy mi się z filozofią Kazimierza Twardowskiego: tematy trudne
przedstawione w prostej formie, wyłoniona esencja tego, co ważne i tu widzimy
swoiste pójście drogą Arystotelesa: człowiek jako zwierzę społeczne, osadzone w
tym, co inni ludzie wytworzyli/ stworzyli. W większości przypadków nie są to
twory dobre. Kultura bywa kagańcem zniewalającym ludzi, ale też dającym im w
jej ramach pewnego rodzaju wolność. Jest ona czymś na wzór miasta z Koncertu muzyki dawnej: bramy się otwierają i
dają nowe możliwości, a ludzie czują niepokój, bo nie mają już gotowych
rozwiązań. I taka właśnie atmosfera panuje w Czasach i obyczajach – książkę pełną
odwołań i rosyjskojęzycznych cytatów.
Obraz wyłaniający się z tego zbioru to widok na
człowiek umieszczonego, gdzieś na pustkowiu. Czasami pustkowiu metaforycznym. Bohater z całym bagażem trudnych
doświadczeń, uciekający przed złą codziennością, zaszywający się pośród równin
lub wyizolowany ze społeczeństwa i szukający w nim swojego nowego miejsca. Ten
stały motyw twórczości Andrzeja Turczyńskiego tym razem powraca w formie
opowiadań utrwalających zmiany, przybliżających zachowania, tworzenie pozorów,
bo każdy bohater jest tu pewnego rodzaju aktorem odgrywającym przed sobą i
innymi różne role. Nawet, kiedy wędruje przez opuszczony i pełen
niebezpieczeństw step.
Czasy i obyczaje zawiera
obrazy z różnych epok. Mamy tu wizje łagrów, całego zła, które wyrządzili
ludzie ludziom, przebłyski z rewolucji, rozmyślania nad twórczością i niemocą
przelewania myśli na papier, wizje gwarnego życia z przeszłości, szukanie
schronienia poza miastem, tworzenie murali ze scenami z wojny, spostrzeżenia na
temat tego, że chleb może być jednocześnie życiodajny i zabójczy, o tworzeniu
pozorów czy zaskakujących przemianach losu.
„Bywa, że wrażliwemu na różnorodne
przejawy i formy sztuki samo życie nie jawi się jako sztuka sama w sobie, co
nagle wydało mi się zgorszeniem. Życie bez zachwytu nad samym życiem, jakież to
trywialne”.
Każda z opowieści niesie ze sobą duży ładunek
emocjonalny i zmusza do stawiania sobie pytań o nasze wybory. Mamy tu czasy
caratu, bolszewizmu oraz współczesny konsupcjonizm, który z jednej strony każe
nam się cieszyć życiem, a z drugiej zmusza do zachowywania pozorów i tradycji,
przez co powstaje nowy zawód płaczki.
Z jednej strony mamy powolną akcję, rozbudowane
opisy, a z drugiej napiętrzone, biegnące gęsto historie pozwalające uchwycić
różnorodne elementy naszej kultury, są niczym matrioszki (rosyjskie
zabawki „baba w babie”), co pozwala przeskakiwać z tematu na temat. Ta
szkatułkowa kompozycja pomaga pokazać wpływ przeszłości i różnorodnych
doświadczeń na teraźniejszość.
„Są teksty i zdarzenia, które
pozwalają wyłuskać swoje jądro dopiero po czasie wzajemnie się uzupełniając,
dopowiadając, dookreślając, jakby już wcześniej istniały dla siebie, tylko nie
miały okazji się spotkać”.
Książki Andrzeja Turczyńskiego
dzięki specyficznemu stylowi zbliżone są do światów tworzonych przez Hermana
Hessego i jednocześnie bliskie sposobowi tworzenie osobowości przez Witolda
Gombrowicza. Nie ma tam galopu. Akcja powoli ciągnie się, życie z dnia na dzień
mija, a wszystko to w prowincjonalnym zawieszeniu i alegoriami do wydarzeń,
sytuacji nam znanych. Turczyński stosuje zabieg zawieszenia w czasie i
przestrzeni. Jedyny czas i pamięć, do której mają prawo bohaterzy to
teraźniejszość. Cała przeszłość to pewnego rodzaju niedomówienia, czasami
pomówienia wykluczające jednostkę, a jednocześnie sprawiające, że staje się ona
w pewien sposób atrakcyjna, ponieważ staje się tematem rozmów.
„Wszak najprawdziwszą prawdą jawi
się to, co się wydaje, że nią jest, a nie to, co jest nią w istocie, chociażby
było głoszone przez złotoustych proroków”
Nadejście zmiany w takim otoczeniu przywiązanym
do „właściwego zachowania” wydaje się niemożliwe, ale mimo tego ferment rośnie:
a to w czasie spisywania zniszczonych ksiąg, a to przy bimbrze, czy
pojawiających się kolejnych trupach. Czekanie na nowe i cuda zajmuje życie ludzi,
którzy nie mają w sobie dość energii, żywotności, by działać. Wszyscy płyną z
porywających ich prądem, dają się zaskakiwać losowi, który jednym wydarzeniem
przekreśla ich plany na życie: „(…) to, co bierzemy za rozwój, to – znów wbrew
pozorom – regres(..)”.
Czasy i obyczaje to kolejna świetna książka Andrzeja Turczyńskiego. Misternie
budowane obrazy, konstrukcja i styl pisarza sprawiają, że czytanie zmienia się
w zaczarowywanie świata, przenoszeniem się do świata, w którym realizm łączy
się z surrealizmem.
„Wewnętrzne relacje między
kobietami, ich psychika i życie duchowe wydają mi się czymś niepojętym jak czas
i jego wiekuiste obroty w kapsule wieczności”.
Książkę polecam miłośnikom dobrej
literatury wymagającej bardzo dużego skupienia w czasie czytania, ale
jednocześnie dającej wiele satysfakcji. Zawarte w tomie historie to swoista
podróż w głąb czasów, kultur i siebie. Przemierzamy drogę ze Wchodu na Zachód,
ocieramy się o motywy dobrze nam znane i takie, które w pewien sposób
przeczuwaliśmy. Charakterystyczne dla jego twórczości jest też trzymanie
czytelnika w napięciu, pokazywanie zwrotów akcji, pewnego rodzaju rozładowanie
napięcia w ostatnich linijkach opowieści. Do tego pojawia się w nich motyw
miasteczka „En”, które mogłoby być takim miejskim „everymanem” – czyli jakimkolwiek
miejscem, w którym splatają się losy ludzi doświadczających wpływu innych oraz
ograniczanych przez kulturę, to, co uznajemy za społeczne normy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz