Bycie nastolatkiem i wchodzenie w dorosłość nie
jest łatwą sprawą. Niby jeszcze niewiele się może, niby jeszcze rodzice świecą
za swoje pociechy oczami na wywiadówkach, ale wymaga się od młodych ludzi odpowiedzialności,
podejmowania ważnych decyzji dotyczących ich życia, a jak to zrobić, kiedy nie ma
się doświadczenia, hormony buzują, dorośli są złośliwi, małe dzieci wredne, a
rodzice przysparzają tylko problemów zamiast dać wsparcie i coś doradzić? Jakby
tego było mało w szkole niewiele mogą się nauczyć, bo nauczyciele to tacy stereotypowi
pedagodzy z młodzieńczych kawałów: swoją pracą w szkole leczą kompleksy i
wyżywają się za własne niepowodzenia oraz brak pomysłów na życie. Całość
świetnie podsumowuje wymowny dialog:
„- Jak w szkole?
- Dziękuję, do dupy”.
Poczucie porażki i niezrozumienia pogłębia świadomość
mieszkania na prowincji o wysokim wskaźniku bezrobocia i przestępczości oraz
uzależnień od nałogów. Młodzi ludzie mają zabieganych i żyjących na skraju
ubóstwa rodziców, którzy zdobywając środki ciągle są nieobecni w domu. Jeśli
któregoś z nich stać na markowe rzeczy z niższej półki od razu uchodzi za „dzianego”.
Magda Skubisz zamiast wypielęgnowanej Warszawy i
jej rozpieszczonej patointeligencji rozbijającej się drogimi samochodami,
przepijającej i przećpającej kasę rodziców pracujących w korporacjach i
ministerstwach pokazuje zwyczajnych ludzi ze zwyczajnymi problemami oraz tanimi
uzależnieniami i w większości przypadków w ciuchach ze szmateksu lub targowiska.
Tu rodziny utrzymują się z emerytury wojskowej dziadka, bo młodzi łapią się
wszelkich małopłatnych zajęć, przez co nie starcza im na samodzielne utrzymanie.
Inni są mrówkami przemycającymi przez granicę ukraińską wszystko, na czym mogą
zarobić, przez co z mieszkań robią składy niebezpiecznych towarów. A jeszcze
inni pracują na roli i jakoś próbują przetrwać z ojcem alkoholikiem. Dzieciństwo
i młodzieńczość w takich warunkach bardzo doświadcza. Bieda czyha w każdym kącie,
wypełza z rynsztoków, ścieka z topniejącym śniegiem, straszy zaniedbanymi klatkami
schodowymi i cuchnącymi bramami oraz sprawia, że nauczyciele są wredni, bo mało
zarabiają, a przekonani są o swojej niesamowitej wiedzy oraz dużych
kompetencjach, które z każdą przeczytaną stroną okazują się mizerne jak ich
wypłaty.
Chodzenie do liceum w takich warunkach wydaje
się dziwnym kaprysem, bo młodzi powinni szybko zdobyć zawód i być na własnym
utrzymaniu, a nie żyć na garnuszku rodziców. Czy zdobycie zawodu coś zmieniłoby
w ich życiu skoro w mieście i tak nie ma pracy? Pozornie wbrew logice młodzi
chodzą do liceum, które nie daje im zawodu, ale za to hojnie obdarowuje
frustracjami, podkopuje poczucie własnej wartości, rozwija lęki oraz zachęca do
sadystycznych zachowań. Liceum to też miejsce zawierania przyjaźni, rozwijania
własnego szlachetnego podejścia do spraw, głupich pomysłów i rozwijania więzi
emocjonalnej, przeżywania pierwszych miłości, eksperymentowania z własną
seksualnością i poszukiwaniem granic własnej wytrzymałości oraz
bezinteresowności. Każdy z bohaterów przeżywa osobiste dramaty, bo życie
potrafi nieźle dokopać.
Już na początku cyklu „LO story” poznajemy
wszystkich najważniejszych bohaterów i wchodzimy w klasowe relacje, odkrywamy
zależności oraz najważniejsze cechy nauczycieli oraz uczniów. Najważniejszymi
postaciami, wokół których toczy się cała akcja są: Ryba, Lusia, Master i Burak,
czyli uczniowie klasy II b w liceum. Nauczyciele są tu jakby tłem napędzającym akcję
w szkole i uprzykrzającym trudne pozaszkolne życie młodych ludzi. Prawdziwą
przodowniczą w tej dziedzinie jest nauczycielka matematyki, Wszanko, zyskująca
od swoich pognębionych uczniów nazwę Gnidy. Słynąca z wieloletniego znęcania
się nad uczniami matematyczka zawsze znajdzie pretekst, aby wyżyć się na
uczniach. Na drugiej pozycji jest Narkoza – zakompleksiona polonistka dyktująca
notatki z bryka i swoim głosem skutecznie usypiająca notujących oraz ciągle
czepiająca się moralności młodzieży. Na trzecim miejscu pod względem utrudniania
życia uczniom znajduje się Zielona, będąca wychowawczynią ciągle łajającą
swoich podopiecznych zamiast od czasu do czasu zająć się ich problemami i
stanąć w ich obronie, a wszystko w imię własnego świętego spokoju i dobrych relacji
z gronem pedagogicznym, a którym przecież przyjdzie jej pracować jeszcze wiele lat.
Młodzi bohaterzy nie mają tu łatwo. Wszyscy ich
strofują, umoralniają, niektórzy wyzywają, wyśmiewają, a wszystko w imię tego,
aby podporządkować sobie uczniów. Pedagodzy dość łatwo przesuwają granice własnego
terroryzowania młodzieży. Pretekstem do obrażania może być brak cukru lub stres
przy tablicy, niezrozumienie materiału, którego nikt nie tłumaczy, a zaliczyć
przedmiot można chodząc na korepetycje lub rodzice w więzieniu. W obliczu
takich doświadczeń uczniowie pytają:
„- Ileż można siedzieć w szkole?
- Siedź. Rośnie ci IQ.
- Raczej hemoroidy”.
Wielkim plusem wszystkich części jest spora
dawka humoru, a także życiowe pokazanie, w jaki sposób młodzież rozładowuje
stres, jak radzi sobie z codziennością, czego szuka i oczekuje, jak zawodzą ją dorośli
i przygniata mieszkanie w zabitej deskami dziurze przy wschodniej granicy, skąd
za daleko na zachód za pracą. Dla mnie jest to obraz większości
prowincjonalnych liceów i miasteczek z dużym bezrobociem, ponieważ mieszkańcy
nie mogą znaleźć w nich pracy poza urzędami, szkołami i kilkoma barami oraz
marketami.
Do cyklu wprowadza nas książka „LO story”, w
której już na pierwszych stronach wchodzimy w szkolne życie udając się rano z
uczniami do liceum. Widzimy bardzo różnorodny obraz. Jedni bardzo boją się sprawdzianu
i próbują przekupić nauczycielkę kawą, ciastem i gazetą, aby pytania były
łatwiejsze lub żeby przełożyła sprawdzanie ich poziomu wiedzy z nadzieją, że
może nie będzie wcale, może świat do tego czasu przestanie istnieć i już nie
będzie to ich problem. Są też klasowe kujony kochające weryfikowanie
przyswojonej wiedzy. Klasowe kujonki myślące tylko o sobie to zakała małej
społeczności. Stajemy się świadkami irracjonalnego zachowania nauczycielki, jej
despotyzmu zaskakującego już na pierwszych stronach cyklu. Później są kolejne lekcje
z kolejnymi sfrustrowanymi nauczycielami, co kończy się albo wyrzucaniem
uczniów za drzwi albo wstawianiem im kolejnych nagan i zadawaniem dodatkowych
zadań. W całym tym złym światku młodzi ludzie mogą liczyć tylko na jednego
belfra: Haskala, którego zarobki nie zależą wyłącznie od pracy w szkole, przez
co nie jest sfrustrowany oraz złośliwy. Jako jedyny przychodzi do pracy, bo ją
lubi. Oczytanie, zapał do dzielenia się wiedzą z młodzieżą, zachęcanie ich do
krytycznego spojrzenia, poszerzania horyzontów sprawia, że zakochuje się w nim
Kasia, czyli Ryba, której losy napędzają akcję wszystkich tomów, a wszystko
przez to, że jej rodzice wchodzą w spółkę z niewłaściwym człowiekiem i w drugim
tomie trafiają do więzienia za przemyt nielegalnych towarów. W tomie
zatytułowanym „Dżus & dżin” nastolatka przestanie mieć kogokolwiek bliskiego,
na kim mogłaby polegać, a do tego żadna instytucja nie zainteresuje się jej
utrzymaniem, ponieważ jest pełnoletnia. Ryba radzi sobie jak umie. To czasami
wymaga zagryzienia zębów, schowania dumy i pokazania, że jest bardzo twarda, a
czasami zwyczajnie się upicia i zapomnienia. Przygniatająca codzienność łączy
się z nieznośną szkołą. Młodzieży w takich warunkach pozostaje jedno: dobrze
się znieczulić. I robią to często. Piją na umór, palą, klną, próbują trzymać
się na powierzchni serwowanego im przez dorosłych życia.
W trzecim tomie Magda Skubisz skupia akcję na
próbie godzenia pracy z nauką. Licealiści coraz bardziej przejmują rolę żywicieli
rodzin. Muszą zdobyć pieniądze na podstawowe potrzeby nie tylko dla siebie, ale
i bliskich, a wszystko przez nieodpowiedzialność dorosłych, ich nałogi oraz choroby.
Jest w nich niesamowita siła walki o lepsze jutro, poczucia misji i
odpowiedzialności, przez co przyjaciele mogą na siebie liczyć w razie potrzeby.
Do tego każdy z nich w jakimś stopniu przeżywa zawody miłosne i moralne.
Odkrywają dwulicowość i interesowność osób, z którymi pracują.
„Master” zamyka cykl i prowadzi do zakończenia
problemów rozpoczętych w pierwszym tomie, ale nie do końca kończy wszystkie
wątki. Magda Skubisz pozostawia wiele niedopowiedzeń i niedokończonych spraw,
co może być furtką do ciągnięcia akcji. Osobiście jestem zainteresowana jak
dalej potoczą się losy młodych buntowników.
Magda Skubisz stworzyła zaskakująco
realistycznych i bardzo charakterystycznych bohaterów mocno osadzonych w trudnych
dla młodych ludzi realiach, ale czy kiedykolwiek nastolatkowie mieli łatwo?
Sporo tu problemów społecznych, tematów do przedyskutowania z młodymi ludźmi, a
także ich rodzicami i nauczycielami. Nastolatkowie płyną z nurtem własnych
emocji, ale mają też wyrobione pozytywne wzorce, które każą im dbać o swoją
grupę rówieśniczą, walczyć o nią, bronić każdego. Może czasami zapominają o
sobie nawzajem, ale zawsze pojawiają się wtedy, kiedy są niesamowicie bardzo
potrzebni, kiedy ich przyjaciołom grozi niebezpieczeństwo lub możliwość utraty
zdrowia. Są wtedy w stanie przeciwstawić się całemu Kosmosowi stającemu
przeciwko nim.
Cykl „LO story” to cztery tomy porywającej
akcji ocierającej się o thriller i powieść sensacyjną. Jest to opowieść o
marzeniach i rozczarowaniach młodych ludzi, ich dylematach, przeżywaniu uczuć
oraz niebezpieczeństwach współczesnego świata. W poważne tematy wpleciono sporą
dawkę humoru, przez co lektura zyskuje na lekkości. Cała historia z perspektywy
literatury młodzieżowej opowiadającej o licealistach z Warszawy może wydawać
się nierealna, przekoloryzowana. Pogranicza i prowincje jednak obfitują w takie
historie, w których bohaterzy sprawiają wrażenie żywcem wyjętych z takich
filmów jak „Młodzi gniewni” reż. Johna N. Smitha czy „Buntownik
z wyboru” reż. Gusa Van Santa. Uczniowie są tu trudną młodzieżą nie z powodu
własnych złych charakterów, ale przez warunki, w którym przyszło im żyć i z powodu
braku odpowiedniej kadry w szkole. Wagary, nieobecności, pyskówki, palenie w
toalecie, a nawet picie alkoholu w czasie przerw tylko po to, by mniej się
wkurzać na świat i niesprawiedliwość. Wielką zaletą cyklu jest brak
moralizowania, ale pokazywanie konsekwencji wyborów i czynów.
Ciekawie opisany temat. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń