Komiksy to ta forma przekazu, obok której trudno przejść obojętnie. Nawet przeciwnicy przeczytają komiksowe memy, więc co dopiero miłośnicy. Do tego śmiem twierdzić, że nie ma żadnego, absolutnie żadnego tak skutecznego materiału zachęcającego do czytania przyciągającego uwagę dzieci i nastolatków jak komiksy. Duża ilość dialogów i towarzyszące temu ilustracje wyrabiają w czytelnikach to, co w literaturze jest ważne: wyobrażenie akcji, wypełnienie miejsc pustych, bo nawet, jeśli w filmach animowanych takie się pojawiają to nie są normą między kolejnymi wymianami zdań. A komiks jednak bliższy jest temu, co dzieje się z ludzkim mózgiem w czasie czytania, bo pozwala na uruchomienie obszarów odpowiedzialnych za abstrakcyjne myślenie. Właśnie z tego powodu od czasu do czasu sięgamy po tę formę przekazu i zachęcam córkę do samodzielnego czytania, dlatego polecam Wam kolejny komiks dla Waszych małych odkrywców stroniących od książek. Może nie od razu sięgną po inne książki, ale już podwaliny pod zainteresowanie tego typu rozrywką będziecie mieli.
Tym razem w krainie komiksów zapanowała zima. W śnieżne klimaty zabiera nas zarówno Lucky Luke (nieprawdopodobne, a jednak!), Smerfy i Kaczor Donald. W końcu styczeń to dobry czas, aby poskakać po śniegu, turlać się w nim, ulepić bałwana lub wyruszyć w podróż, w czasie, której będzie można zjeść rozgrzewającą grochówkę. Oczywiście najlepiej saniami ciągniętymi przez psy. A gdy przypadkowo spłoną zapasy to warto wyruszyć na poszukiwania, bo może się okazać, że nasze nieszczęście będzie szczęściem i dla nas i dla napotkanych. No, ale zagalopowałam się i opowiadam Wam o trzech komiksach na raz, a chciałam tylko o Kaczorze Donaldzie i jego przyjaciołach, czyli słynnego czasopisma „Gigant Poleca”.
Pierwsza z przygód pozwala nam wyruszyć na Antarktydę. Kaczor i Daisy prowadzą udany biznes i kupujący chcą wiedzieć skąd wzięli pomysł na biznes. Nasi bohaterzy opowiadają, że wszystko zaczyna się od sprzątania Kaczego Obserwatorium Astronomicznego przez znudzonego, ale cwanego pracownika, który z komputera wyczytał, że na skutym lodem kontynencie spadł złoty meteoryt. Oczywiście postanowił go zdobyć. Do tego wykorzystał pierwszego naiwniaka, który mu się nawinie. No i padło na Kaczora Donalda, z którym w podróż wyrusza Daisy. Na miejscu oczywiście nie zabraknie pingwinów, zaskakujących zwrotów akcji i mrożących krew w żyłach przygód. Wszystko oczywiście w otoczeniu dużej ilości śniegu, zimowej atmosfery.
Razem z Myszką Miki przenosimy się do XIX wiecznej Wenecji, kiedy włączono ją do Austrii. Młodzi czytelnicy dowiadują się o rozwoju sztuki, istnieniu szkoły artystycznej i zostają wciągnięci w zagadkę detektywistyczną z kradzieżą dzieł sztuki w tle. Oczywiście to nie jedyna przygoda naszych bohaterów z tym motywem, bo w styczniowym numerze pojawia się również tajemniczy złodziej nazywający siebie „Artystą”. Jest tak sprytny i skuteczny, że w sprawę włącza się Interpol i jest w stanie wydać naprawdę dużo pieniędzy, aby złapać złodzieja. Mysi duet po raz kolejny okaże się tu niezawodny.
W tym tomie pojawia się też motyw alternatywnych czy odwróconych światów, mgławicy szczęścia, ukrytych skarbów, ograniczania się do robienie tego, na czym znamy się najlepiej, odpowiedzialności za innych, kreowania wizerunku, pomówień, biografii i przechytrzenia szkodliwej konkurencji. Motywy ważne i poważne, bo pomagające przedyskutować z dzieckiem wiele problemów etycznych. Zdecydowanie polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz