Zawsze uważałam, że życiorysy ludzi mogą być ciekawsze niż niejedna powieść. Zwłaszcza uchwycone w anegdotach, przebłyskach pamięci. Do tego będące historią o spełnianych marzeniach, wymarzonym życiu, jego blaskom i cieniom. Maryla Bastak przypomina nam, że spełnianie marzeń wymaga czasu i dużej energii, ale przy okazji nie wolno zapomnieć o odwadze rzucenia wszystkiego i podążania do celu, bo sam wysiłek to czasami za mało.
„Przez te lata wiele się tu działo, uzbierało się mnóstwo historii, zabawnych
bardzo lub wcale. Niektóre smutne, a inne - straszne. Zdarzały się warte
zapamiętania, a nawet opowiadania. Tworzą je ludzie, którzy tu przyjeżdżają lub
przychodzą: przyjaciele, bliscy lub dalecy znajomi, sąsiedzi z Gronia i
sąsiedzi z doliny, zbłąkani turyści i zagubione dzieci. I oczywiście mój syn”.
Autorka zabiera nas do świata specyficznego, bo bliskiego natury, do chatki
położonej gdzieś na krańcu świata. Z tym ostatnim to lekka przesada z mojej
strony, bo jest to chatka położona na Siwym Groniu w Beskidach. A wszystko
zaczęło się trzydzieści lat temu w czasie akademickiej wigilii, kiedy
opowiedziała o swoich marzeniach jednemu ze studentów. Maryla patrząc na chaty
w dolinie wspomina swoje życie, początki, ale też pokazuje, że mogła zamieszkać
w tym niezwykłym miejscu dzięki swojemu rzuceniu się na żywioł. I to w czasach,
kiedy ludzie nie mieli Internetu, komunikacja nie była tak łatwa i szybko.
Jakby przeszkód było mało panowała zima, a ona brnęła w śniegu, by dotrzeć do
wymarzonego miejsca i związać z nim swoje życie, w którym nie brakuje trudów,
wśród których nawet proste zakupy stają się wyzwaniem i luksusem. A mimo tego
nie żałuje. Za to zabiera nas w podróż po różnych wydarzeniach ze swojego
życie, pokazuje doprowadzanie starej zaniedbanej chaty, którą drób potraktował
jak wychodek albo zapasowy kurnik, do porządku, a później stajemy się świadkami
codzienności, w której nie brakuje śmiesznych zbiegów okoliczności.
W świecie Maryli wszystko jest zwyczajne i niezwykłe zarazem. Opisane przez nią
osoby prowadzą zwykłe życie pełne trudów i wyzwań związanych z bliskością
natury, ale też dużo w nim radości, cieszenia się chwilą i bliskością innych.
Wszystko opowiedziane z perspektywy czasu, ale w taki sposób, jakby było
ujęciem kolejnych scen, klipów z życia, które może i nie jest łatwe, ale daje
też sporo powodów do cieszenia się. Cała historia wydaje się być jakby
zbudowana z wycinków wspomnień, klocków, w których zawarte są wycinki codzienności,
portrety znajomych, sąsiadów, napotkanych ludzi, gości, krewnych. Mamy tu całe
mnóstwo anegdot pokazujących dzieciństwo syna, ale też i relacje z mężem,
wyprawy z przyjaciółmi. Maryla to osoba otwarta zarówno na dobro, jakie ją
spotyka jak i wyzwania, którym musi stawić czoło. W jej anegdotach sporo jest
humoru, patrzenia na siebie i otoczenie (zarówno ludzi jak i przyrodę) z przymrużeniem
oka. A wszystko na tle dostojnych gór, które każdego dnia zaskakują, ale też i
zachwycają. Chatka staje się tu miejscem pełnym magii i codziennego ciepła.
Czas wydaje się być tu zawieszony. Nawet jeśli dociera tu prąd i Internet.
Autorka obnaża różnorodne charaktery ludzi. Mamy szowinistów i feministów,
miłośników bliskości z naturą do pierwszego spędzenia paru godzin ze szczypawką
w śpiworze i fanów technologii ułatwiającej życie. Bywają chwile, kiedy
zwyczajny spacer może być śmiertelnie niebezpieczny, a są i takie, gdy niebezpieczna
wyprawa jest przyjemnym spacerkiem, dopóki nie zna się zagrożenia. Czasami okolicę
odwiedzają mniej lub bardziej zaskakujący goście (kuny, lisy, żmije i
niedźwiedzie).
„Chata na Siwym Groniu” to wciągające historie uświadamiające nam jak wiele
zmian zaszło przez ostatnie 30 lat, ale też pokazujące nam ja wiele magii jest
w codzienności, której scenariusz pisze życie i nasza gotowość na zmiany. Widzimy
tu ludzi podchodzących z szacunkiem do każdego elementu przyrody. Nawet jeśli
są to kąsające żmije. A raj jakim staje się to miejsce to efekt pracy, nauki
obcowania w tym trudnym środowisku.
Za względu na to, że jest to opowieść będąca zlepkiem poszczególnych wspomnień,
etiud, można czytać ją też wyrywkowo,
bez pośpiechu i przeświadczenia, że coś nam umknie, bo każda historia ma swoje
zakończenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz