Graham Shaw to pisarz lub pisarka, o której nic nie wiemy. Nic poza tym, że wydał/a świetną książkę, która doskonale pasuje do pseudonimu: z jednej strony nawiązanie do Grahama Mastertona, a z drugiej do George’a Bernarda Shawa. Z jednej strony mrok, mafijne porachunki, a z drugiej romans, tworzenie postaci kobiety. Ale czy na pewno mamy tu z kreacją bohaterki? Lepieniem jej? A może to po prostu odkrywanie jej talentu, niepowtarzalnego charakteru w świecie bylejakości i złośliwości oraz popisywania się wyglądem, robienia wokół tego szumu?
Alicja Stajer to zwyczajna szara myszka, której posypał się wieloletni związek
z mężczyznom, który nic od siebie nie dawał i miał wiele kompleksów, przez co robił
wszystko, aby i ona była niepewna. Do tego straciła pracę, zostały jej
niewielkie oszczędności, a przez odcinanie jej przez byłego od ludzi nie
utrzymywała kontaktu z rodziną oraz nie miała praktycznie żadnych znajomych.
Poczucie bezsensu, pytania o to, co zrobić ze swoim życiem wypędziły ją z
małego, kiepskiego mieszkania. Spacer, spokojne wypicie kawy w kawiarni okazały
się bardzo ważnym wydarzeniem w jej życiu. Przewróciły jej nijaką codzienność
do góry nogami. A wszystko przez to, że stanęła w obronie dziewczyny
zaatakowanej przez telewizyjnych „stylistów” robiących upokarzające bohaterów
swoich programów show.
„Zauważyłaś, że formułki ‘mówię to, co myślę’ zawsze używają ludzie, którzy
krytykują? – spytałam. – Jeszcze nie spotkałam nikogo, kto szczyciłby się
mówieniem prawdy prosto w oczy w momencie, kiedy mówi coś pozytywnego”.
„Światło ze snów to pozornie lekki romans (mafijny), ale tak naprawdę jest
opowieścią o różnorodnych lękach, traumach, trudnych doświadczeniach i wychodzeniu
z nich. Alicja Stajer z zahukanej szarej myszki zmienia się w kobietę pewną
siebie, zdziwioną tym, że mogła kiedyś mieć tak podporządkowane jednej osobie
życie. Wychwycona w kawiarnianym tłumie dostaje propozycję pracy nie do
odrzucenia. Jeden warunek: musi porzucić dotychczasowe życie i wyjechać za
ocean. Teoretycznie powinna odmówić i nadal być szarą, skrzywdzoną myszą
czekającą na troszkę uwagi i liczącą na cud powrotu do byłego. Z jakiegoś
powodu (strona finansowa jest tu bardzo ważna dla bezrobotnej) daje się namówić,
a to diametralnie zmienia jej życie. Codzienna monotonia dzięki zatrudniającemu
ją Jamesowi znika. Udziela jej się jego energia, nabiera pewności siebie i
rozwija zamiłowanie do ryzyka. Czy początkowy plan zarobienia pieniędzy i
powrotu do kraju będzie możliwy? Jak gra w filmie odmieni jej życie?
„Szczerość jest wtedy, kiedy opowiadasz, gdzie byłaś albo co ci się przytrafiło,
zgodnie z faktami. Szczerość jest wtedy, gdy mówisz, co myślisz, ale pod
warunkiem, że ktoś cię prosi o opinię, bo z jakiegoś pokręconego powodu a to
dla niego znaczenie. Wypalenie komuś w twarz ‘jesteś gruba’ to okrucieństwo”.
Powieść Grahama Shawa porywa od pierwszych stron. Bohaterzy są inteligentni,
bawią się językiem, mają zadziwiająco trafne spostrzeżenia na wiele spraw,
używają dosadnych, ale jednocześnie rozbawiających porównań, dzięki czemu
lektura sprawia czytelnikowi dużą przyjemność, mimo że to przecież romans, a te
są schematyczne. Zwłaszcza takie bazujące troszkę na wzorcu „Pigmaliona” (tu
oczywiście bez relacji z dzieckiem), Kopciuszka i ocierające się o powieści
sensacyjne o rosyjskiej mafii. Do tego mamy świetnie budowane napięcie. To
zdecydowanie lepsze niż opisy scen łóżkowych, co kilka stron. Tu niecierpliwie
czekamy, czy do takiej bliskości między bohaterami dojdzie.
Powieść na zasadzie kontrastu uświadamia czytelnikom jak wiele zależy od osób,
które są w naszym otoczeniu, ich spojrzenia na nas. Stosujący przemoc psychiczną
i mający manię wielkości były chłopak bohaterki zestawiony jest z Jamesem,
który nie musi budować poczucia pewności siebie na podkopywaniu bliskich i nie
musi ich w ten sposób od siebie uzależniać, opowiadać o sobie niezwykłe
historie. Wystarczy, że on ich doświadcza i jest osobą taką, za jaką uważają
się przemocowi macho podkopujący niszczących psychikę partnerek. Do tego
pięknie sprawdza się tu rada, aby pozwolić osobie, którą się kocha odejść, dać
jej możliwość wyboru. Jeśli kocha to zrobi wszystko, żeby z nami być. Snucie
wokół niej pajęczej nici, odcinanie od innych, a później pretensje, że nie
spełnia oczekiwań są złą strategią. Kobieta przy kiepskim mężczyźnie przygasa,
przy tym dobrym kwitnie. Podobnie jest z mężczyznami. Autor nie wyróżnia tu
płci, nie pokazuje wyższości jednej nad drugą tylko pokazuje, że po obu
stronach barykady można spotkać toksyczne jednostki i ważne, abyśmy umieli się
od nich odciąć.
„-Wiesz, po co są w ogóle ludzkości ubrania? – zapytałam spokojnie, podejmując
kolejną próbę udowodnienia jej, że nie wszyscy myślą jak ona, a co więcej, nie
muszą tak myśleć.
-Eeee… -Zacukała się gwiazda.
-Dzięki nim nie podlegamy karze za nieobyczajny wybryk oraz nie marzniemy. Nie
wszyscy tracą energię na przemyśliwanie, jak by tu wyrazić osobowość przez
ubiór, bo jak widać na twoim przykładzie, nie każdy ją ma, żeby ją wyrażać, i z
pewnością są lepsze sposoby na pokazanie światu swoich przekonań z dziurami”.
„Światło ze snów” to powieść zaskakująco dobrze przemyślana, dopracowana. Mamy
tu pięknie oddane różnorodne charaktery bohaterów. Są postacie, które chętnie
poznalibyśmy ze sobą, żeby doświadczyły jak to jest być z kimś takim jak one i są
też takie, którym od pierwszych stron kibicujemy, aby nic nie stanęło im na
przeszkodzie. Życie jednak bywa kapryśne i będą musieli pokonać wiele wyzwań,
uporać się ze spotykającym ich złem. Do tego zostajemy zabrani do świata
codziennego teatru, w którym każdy odgrywa swoje role, zakłada maski, przez co
nie zawsze możemy dowiedzieć się, kto jest tu dobry, a kto zły. Mafijne
porachunki i produkcja filmu w tle sprawiają, że mamy spore napięcie
przeplatane sukcesami, momentami wytchnienia, które nie trwają zbyt długo, bo
życie nikogo nie rozpieszcza. Ważne, aby przeżyć je tak, by nie żałować nieskorzystania
z danych przez innych szans.
Sięgając po książkę spodziewałam się banalnego romansu. Już jednak po
pierwszych stronach przekonałam się, że to nie ten typ literatury, bo napisany
jest z wprawą posługiwania się słowem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz