Rodzeństwo potrafi bardzo się różnić. Tak jest też w przypadku Matrysów. Tomek to hulający student architektury. Lubi zaszaleć z kolegami, ale jednocześnie potrafi się uczyć, więc w tym imprezowaniu jest jakiś umiar. W zaciąganiu pięknych kobiet do łóżka też jest mistrzem. Z kolei Jonasz to wzór cnót i powagi. Zawsze punktualny, poukładany i obowiązkowy. Jedyny chaos jaki wkrada się w jego życie to ten wynikający z wyczynów młodszego brata, który miewa problemy z prawem i trzeba go ratować. Mężczyźni mają tylko siebie i tylko na sobie mogą polegać, bo ich rodzice nie żyją. Z bliskich jest jeszcze prawie dziewięćdziesięcioletnia babcia, ale z racji wieku nie jest brana pod uwagę. Zwłaszcza, kiedy w grę wchodzą różnorodne wyzwania i problemy.
Do powieści „Ani ta, ani tamta” Anity Scharmach wchodzimy, kiedy młodszy z braci wypatrzył cudowną piękność przy barze. Postanawia wydać dużo pieniędzy na alkohol, aby bardziej przekonać do siebie dziewczynę. Kolejny poranek jest dla niego wielkim szokiem: budzi się u boku kobiety, ale zdecydowanie nie jest to ta, na którą polował. Do tego uwiedziona niewiasta okazuje się duuużo starsza od niego i jej ciało straszy młodzieńca uwielbiającego widok jędrnego ciała i pięknych piersi. Myślicie, że już dość tego zła, które go spotkało? Absolutnie nie! Kobieta, z którą spędził intensywną noc na łóżkowych igraszkach jest jego wykładowczyni zbliżająca się do wieku emerytalnego. Z takiej opresji może uratować tylko starszy brat. Zwłaszcza, że Tomek w pakiecie niespodzianek ma też opróżnione konto. I to nie z małej kwoty. Co stało się poprzedniej nocy? Dlaczego chłopak niczego nie pamięta? Kim była tajemnicza piękność, którą uwodził i w jaki sposób jest zamieszana w dziwną sytuację? Tę zagadkę będą musieli rozwiązać bracia.
Jakby wyzwań było mało nestorka rodu także szykuje dla nich niespodziankę:
spisuje testament, w którym stawia ostre warunki wobec wnuków lekkoduchów. Ich
realizacja wydaje się im niemożliwa. Zwłaszcza, że jeden nie potrafi się ustatkować,
a drugi nie szuka nikogo, z kim mógłby spędzić życie. Szybko okazuje się, że
los płata im i babci figla, bo jak na złość na drodze mężczyzn staną dwie
przebiegłe piękności, dla których Matrysowie tracą głowy. Co z tego wyniknie?
Przekonajcie się sięgając po książkę.
„Ani ta, ani tamta” obfituje w szereg zabawnych wydarzeń, humor słowny i
sytuacyjny. Bohaterzy są tu wyraziści i specyficzny. To ich wady, zalety oraz
czyny napędzają całe mnóstwo zabawnych sytuacji. Do tego nie jest to wyłącznie
lekka historia wywołująca śmiech, ale powieść z całym mnóstwem ważnych tematów
poruszanych przez pisarkę. Widzimy tu też z nieco innej perspektywy stereotypy
i ich łamanie, przyjrzymy się zachowaniom bohaterów. Zamiast podstarzałego
profesora wyrywającego i uwodzącego studentki mamy profesorkę, którą kręcą
ciała studentów, zamiast niewinnych kobiet mamy przebiegłe manipulatorki. W
całym tym zamieszaniu bracia są jak płynące z nurtem bezbronne dzieciaki, które
ktoś musi uratować.
Anita Scharmach ma bardzo lekkie pióro i już od pierwszej strony porywa nas w
wir zaskakującej akcji, której kolejne elementy następują niczym przewracające
się klocki domina. Historie urozmaicają czarne charaktery, dzięki którym dzieje
się wiele zaskakujących sytuacji. Pisarka pokazuje nam, że czasami różne
wydarzenia są wynikiem tego, że jeszcze w życiu nie trafiliśmy na właściwą
osobę. Nawet jurna profesorka może być inna, jeśli tylko spotka kogoś, z kim
będzie szczęśliwa. Do tego mamy tu piękny obraz zdystansowanej, ciepłej i
pewnej siebie oraz inteligentnej babci, Róży Matrys, która przez większość
życia pracowała jako ceniona lekarka i była niezależną kobietą potrafiącą
zawalczyć o swoje. Nawet teraz nie rezygnuje z mocy sprawczej. Świetna komedia.
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz