Etykiety

piątek, 22 września 2023

Marcus Ponikowski "Bufffo"


W każdej społeczności rządzą osoby mające odpowiednie wpływy, a te uzyskuje się przez odwołanie do określonych wartości, powołanie się na idee, przez przemoc oraz odpowiednią ilość pieniędzy. Te rzeczy w połączeniu z umiejętnością współpracy, umiejętnością schowania uraz, a także dystans wobec wykonywanego zawodu pozwalają na tworzenie grupy wpływów, która może się rozpaść, kiedy tylko jeden z elementów przestanie działać, jedna osoba wycofa się ze współpracy. I o tym właśnie jest dosadny gangsterski pastisz „Bufffo” Marcusa Ponikowskiego.
Wprowadzenie do książki mamy ciekawe, zaskakujące. Przyglądamy się początkom świata, a raczej otoczenie jest do niego przyrównane przez bohatera próbującego coś dostrzec w ciemnościach. Udaje mu się wytropić Kozanostrowskiego, uosobienie zła i bardzo wpływowego mafiosa rządzącego miastem. Nie jest to jednak nadzór prowadzony samodzielnie. Gangster do pomocy ma biskupa i policjanta. A może to on jest dla nich wsparciem i pozwala utrzymać im poziom życia, na który długo i krwawo pracowali? Nie ma tu wzniosłych idei. Za to są interesy, interesiki, zbrodnie mniejsze i większe. Trup ściele się gęsto, do konfesjonałów ustawiają się długie kolejki, a klerycy sprzątają bałagan po kolejnych akcjach trójcy wpływów. To ile mają pracy zależy od tego, kto podpadł ich zwierzchnikom. Samo miasto, w którym mają nieograniczone wpływy, sprawują władzę absolutną i w jej utrzymaniu się wspierają jest tu poniekąd alegorię świata. Może być też takim „every city”, w którym siła, pieniądz i układy są sposobem na zarządzanie. Można się oburzać na obrazoburcze obrazy, ale czy nie tak właśnie w każdej społeczności budowana jest władza? Czy nie wykorzystuje się do niej autorytetu zwierzchnictwa bytów wyimaginowanych i nie powołuje na ich wysłanników? Gdyby tak nie było to, co nam w świętach państwowych rzesze przedstawicieli najbardziej wpływowego odłamu chrześcijaństwa?
Dostajemy tu dosadne portrety przedstawicieli trzech grup: policjantów, gangsterów i księży. Podkreślenie ich cech, zależności, agresywnych relacji między sobą i jednoczesne pokazanie jak bardzo potrafią stanąć w swojej obronie pozwala nakreślić groteskowe postaci, które wydają się pajacować, popisywać, a wszystko w imię zarysowywania kręgu własnych wpływów. Przerysowani bohaterzy są śmieszni, ale tylko do czasu, kiedy uświadomimy sobie, kto tworzy sieć wpływów w naszym otoczeniu. Może się okazać, że takich biskupów, gangsterów i policjantów jak z książki Marcusa Ponikowskiego jest wokół nas całkiem sporo. Pewność siebie wykreowanych przez pisarza postaci sprawia, że zachowują się irracjonalnie i właśnie na tym polega to ich zapatrzenie w siebie.
„Bufffo” jest troszkę jak filmy Quentina Tarantino czy Stanley Kubrick: kicz, szybka akcja i sporo ukrytych motywów. Absurd zdarzeń sprawia, że czyta się tę historię troszkę z niedowierzaniem, ale później przychodzą przebłyski zasłyszanych w wywiadach wypowiedzi polityków, księży czy policjantów i w sumie dochodzimy, że to mogło być opisane życie któregoś z tych, którzy dostają drogie auto od bezdomnego czy planują budowy tajemniczych wież bądź testują granatniki. Zdarzenia, w które trudno uwierzyć, a jednak one się pojawiły w naszej rzeczywistości. I tu mamy wiele podobnych motywów, które czytelnicy ocenią jako nierealne. Do tego Marcus Ponikowski bawi się z czytelnikiem podsuwając mu wiele motywów z tekstów kultury, wplatając w treść określonych twórców, powołując się na nich. To ile dostrzeżemy zależy od naszego obycia i znajomości dzieł innych.
Akcja jest tu dość szybka, brutalna, dialogi bogate w wulgaryzmy świetnie odzwierciedlają starcia i zacieśnianie współpracy między trójcą wyrazistych bohaterów, którzy mogą nam się skojarzyć ze sławami przy władzy.
„Bufffo” jest książką nietypową. Trudno przypisać ją do określonego gatunku. Do tego fantastycznie pokazuje coś czemu antropolodzy, socjolodzy, filozofowie i psycholodzy poświęcają wiele miejsca: wchodzeniu w rolę. Zobaczymy tu wszystko to, co opisał Erwing Goffman w „Człowiek w teatrze życia codziennego”, czyli teatralna naturę zachowń ludzi. Uwypuklono mechanizmy wchodzenia w role, przywdziewania masek i niedostrzegania tego, do czasu, kiedy ta znana i bezpieczna codzienność nie zostanie zaburzona.
Książka Marcusa Ponikowskiego spodoba się każdemu, kto potrafi z dystansem popatrzeć na siebie i swoje otoczenie.
Książka na stronie wydawcy



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz