Agnieszka Szpila, Łebki od szpilki, Warszawa „W.A.B” 2015
Zawsze czuję lęk, kiedy sięgam po literaturę, w
której poruszany jest problem przemocy w rodzinie i choroby. Zwykle kończy się
na prostej fabule, relacjach pisanych językiem, który wywołuje znużenie i
zniechęcenie do dalszego czytania. Świetnych książek poruszających te problemy
jest bardzo niewiele i niestety giną w morzu tandety. Przed „Łebkami od szpilki”
broniłam się dość długo. Wiedziałam, że będą tam poruszane tematy znane mi zbyt
dobrze, a do tego spodziewałam się prostego narzekania na życie, los, ludzi i
tak dalej. Po wielu miesiącach wzbraniania się książka trafiła do mnie dzięki Małgorzacie
Pyzik, autorce blogu „Mix książkowy”. Poleżała na parapecie kilka miesięcy i w
końcu odważyłam się przeczytać.
Agnieszka Szpila swoją książką zaskarbiła moje
serce. Jej pełna dystansu do siebie i świata, wzbogacona licznymi (często obrazoburczymi) odwołaniami
do kultury, swobodne manewrowanie między motywami, zabawa językiem, a do tego
piękna opowieść o upadaniu i próbie znalezienia swojego miejsca dla siebie i
swoich dzieci. W „Łebkach od szpilki” znajdziemy poddane strumieniowi świadomości
relacje ze zmagań z chorobom dziewczynek i przemocą ich ojca. Fabuła prosta i
oczywista i to nie ona stanowi o wartości tej książki. Autorka doskonale
przelewa na papier wszelkie rozterki i pokazuje sposób wychodzenia z bycia
ofiarom. Wielu ludziom nie udaje się to całe życie, a tu mamy osobę młodą,
dostrzegającą swoje zalety i wady oraz swoja małość wynikającą z godzenia się
na los, a później wielkość przez bunt. Takich książek jest wiele, ale większość
to relacje niewykształconych szarych myszek, które dały się zahukać mężowi
pijakowi. Agnieszka jest inna: wykształcona. W wielkim mieście zdobyła nie
tylko dyplom, ale i kompetencje, o czym świadczy jej swoboda posługiwania się
słowem. Mimo przewidywalności akcji autorka nie daje nudzić się czytelnikowi.
Każe mu w umyśle szukać wskazanych porównań odwołań. Jej relacje z życia to
piękny maraton intelektualny przekazujący nam prostą oczywistość, którą – jako ludzie
cywilizowani – wypieramy ze swojej świadomości: „Potencjalny morderca jest w
każdym z nas. Warto go w sobie uszanować i uznać, bo czasem ten właśnie morderca
może uratować nam życie”.
Książkę polecam każdemu, kto choć przez chwile
chce bliżej poznać los ludzi żyjących w pozornie idealnych rodzinach, w których
członkowie dyskretnie serwują sobie przemoc. Polecam ja również czytelnikom
mającym w rodzinie niepełnosprawne dzieci. Wędrówka autorki pozwoli odkryć jak
wieloma przeszkodami mają oni do czynienia i jak ważne jest dla nich każde
wsparcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz