Marek Świerczek, Skowyt, Gdynia „Novae Res” 2015
PRL jest coraz wdzięczniejszym tłem do
różnych, niewytłumaczonych wydarzeń. Szarość, niechęć, samotność, zawiść,
bieda, kiczowatość, bylejakość, smród brudu lub kiepskich środków czystości –
to zostało w mojej pamięci z tamtych czasów. Marek Świerczek doskonale
wprowadza nas w ten klimat świata udającego bogatą idyllę, który obecnie
kojarzy nam się z pokazywanymi z Rosji filmami dokumentalnymi, w których zwykły
człowiek jest tylko trybikiem nastawionym na zło i doznającym złego. W takim
świecie nie żyje się łatwo i tak jest w przypadku książkowego bohatera „Skowytu”.
Poza nieprzychylnymi czasami ma on jeszcze inny problem: jest czymś
nieokreślonym, bestią pragnącą dobrego otoczenia i wymierzającą sprawiedliwość.
W „Skowycie” znajdziemy mieszankę
horroru, thrillera, romansu. Autor jako tło wykorzystał czasy upadku Polski
Ludowej, transformacji państwa totalitarnego w demokratyczne. Podobnej przemianie
ulega bohater – bestia, który dzięki odmianie staje bliżej swojej natury, czyli
szczerych, silnych uczyć.
W powieści nie zabraknie obnażania
ludzkiego zła, wyśmiewania, przerysowywania naszych najgorszych cech.
Spojrzenie na świat z perspektywy istoty odmiennej pozwala na nabranie
dystansu.
Wielkim plusem książki jest ciągłe
trzymanie czytelnika w napięciu, klimat pozwalający przenieść się do czasów
pozornie odległych, ale ciągle wyłaniającego się na każdym rogu polskich
miejscowości. Paradoksy spotykane w lekturze ciągną się i obecnie. Bogata
galeria postaci mogłaby śmiało przenieść się w i w nasze czasy nasączone manią
spiskowania lub widzenia wszędzie działania różnorodnych organizacji
terrorystycznych i pogłębiających och szarość, ciągłą bylejakość, biedę
wyzierającą zza zakrętu w dzielnicach średniozamożnych.
„Skowyt” polecam miłośnikom kryminałów
oraz opowieści o wilkołakach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz