W sztuce zawsze ważne jest to, co zasugerowane, niedopowiedziane, czyli miejsca puste, które czytelnik musi wypełnić sam. Minimalizm w utworach pozwala na szerszą ingerencję odbiorcy w odbiór tekstu, którego kunszt polega na balansowaniu między tym, co dosłowne, a metaforami. Właśnie takie podejście cechuje liryki zawarte w tomie „Osiemnasty” autorstwa Tomasza Majzela, poety, który w swoich utworach chwyta słowami chwilę, przegląda się swojemu Ja w kontekście ulotnej teraźniejszości, je przemijalności. Autor liryków z dużą wprawą używa tu ironii, gier słownych bawiąc się kontekstami i skojarzeniami. Cały ciężar odkrycia znaczenia użytych słów przerzuca na czytelnika i daje mu dość duże pole do interpretacji, a przez to czyniąc w pewien sposób współtwórcą dzieła. Takie podejście doskonale wpisuje się w to, co znamy z założeń Awangardy Krakowskiej „Minimum słów, maksimum treści”. W tomie „Osiemnasty” widoczne są też takie cechy inspiratorów jak: bojowość (agresywny rys), ruchliwość oraz zmienność stylów i form w celu stworzenia czegoś nowego, niepowtarzalnego. Eksperymentowanie z pauzami i symbolami oraz wieloznacznością pozwala na zaskoczenie czytelnika. Poezja jest w tym spojrzeniu eksperymentem utrwalającym teraźniejszość, a nie natchnionym przekazem czy wizją przyszłości. Najważniejszym jej budulcem są metafory. I to doskonale widać w utworach Tomasza Majzela, który odsyła do aktualnych w czasie pisania odczuć, przemyśleń, wątpliwości, dzielenia się wyzwaniami, lekturami, wcześniejszymi utworami, przez co jego poezja staje się intertekstualna.
„Jestem poetą / zbawiam świat // nikt nie musi o tym wiedzieć”.
Bycie poetą w ujęciu Tomasza Majzela nie ma w sobie nic z romantyzmu: nie trzeba być wizjonerem. Zbawianie może być niewidoczne, nieuchwyte. Ważne, że dzieje się w poecie i przez poetę, jego inne spojrzenie, eksperymentowanie, sięganie po słowa i przebieranie w nich. A wszystko przez pryzmat utworów R. Krynickiego i J. Przybosia, czyli znaczącego twórcy Nowej Fali i Awangardy Krakowskiej. Oczywiście nie jest to naśladowanie, ale inspirowanie się. Tomasz Majzel jest tu odbiorcą własnej rzeczywistości przez pryzmat czytanych utworów. W ten sposób pokazuje, że wszystko, co mówimy istnieje w określonym kontekście, że istniejące utwory są już składnikiem kultury, po które trzeba świadomie sięgać i traktować jako materiał do wykorzystania, aby stworzyć coś jeszcze bardziej nasyconego znaczeniem.
Inspiracja Krynickim to pisanie o tych samych problemach, czyli poruszanie kwestii tworzenia liryki, sytuacją społeczną składającymi się na otoczkę kulturową, w której funkcjonuje twórca, którego zadaniem jest zminimalizowanie treści i maksymalizacja odczuć, oczyszczenia się, wyspowiadania z problemów ważnych w chwili pisania. Czasami są to kwestie bardzo prozaiczne jak ból ręki lub chronienie się przed nim, innym razem trzymanie się postanowień, nawet jeśli mogą wydawać się dziwaczne i naciągane, zapisywania próbnych wersji, traktowanie brudnopisu jako księgi wniosków z codzienności. Poeta przygląda się też sobie i swoim znajomym oraz zmianom, które w nim i w nich zaszły, relacji międzyludzkich, odczuwania warunków atmosferycznych i społecznych. Każdy element życia godny jest uchwycenia i nakreślenia. Nie ma tu szkicowania i precyzyjnego malowania. Jest tu kilka kresek złożonych ze słów. Reszta to obszar do zapełnienia przez czytelnika. Słowa są po to, aby odbiorca mógł się czegoś uchwycić, aby nitka emocji była widoczna. Często używa tu metaforycznej formy oczekiwania i bólu jako czynniki towarzyszące twórczemu niepokojowi, życiu twórcy będącym ciągłym balastowaniem między chwytaniem olśnieni, które wcale nie muszą przyjść a codzienną dyscypliną polegającą na pisaniu określonej ilości tekstu. Pojawiają się tu też niewypowiedziane pytania: Po co w ogóle jest poezja? Jaki ma sens? Co nią jest, a co już nie jest? Dlaczego zanika potrzeba czytania jej? Jak bardzo odzwierciedlają one ludzką psychikę? Ile prawd zawierają o metafizycznej naturze? Dlaczego są ważne w uświadamianiu sobie swojej ulotności? Kolejne czytanie utworów to przeskakiwanie z tematu na temat, patrzenie na poszczególne utwory w kontekście pozostałych, przez co stanowią one swoiste odkrywanie się Ja poety i jego nieśmiałemu stawaniu naprzeciw światu, naprzeciw Innemu, z zaciekawieniem, otwartością, ale też niepewnością, bo czas i doświadczenia zmieniają każdego i można go poznać tylko w kontekście istniejącej chwili i przeszłych doświadczeń, dopóki jeszcze istnieje i ma możliwość zmierzenia się z drugim człowiekiem, próbę popatrzenia przez jego pryzmat i zawsze jest to przyglądanie się sobie, swoim olśnieniom, doświadczeniom czytelniczym z nadzieją, że sam kiedyś będzie doświadczeniem czytelniczym („Ktoś kto jest uwięziony w pestce / wykiełkuje choćby słowem”), próbą ubrania odczuć w słowa („wiersze się myśli / dotyka / miejsce właściwe”), a jednocześnie unikaniem ich („Każdy wyraz / jest ważny – milczeć”). Jest tu duża świadomość wagi słów oraz ceny, jaką trzeba za nie zapłacić. Także za te, które pozwalają ubrać w słowa wspomnienia z dzieciństwa, uchwycić nasze zmieniające się podejście, zanikanie, powolne godzenie się ze światem i odchodzenie, na które trzeba w napięciu oczekiwać. W wierszu „Stan napięcia”: „Zanosi się na deszcz / Zanosi się na wiersz” czekanie jest stanem niepewności towarzyszącym nam w mniejszym lub większym stopniu przez cały czas w życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz