Henryk Waniek, Miasto
niebieskich tramwajów, Szczecin, Bezrzecze „Forma. Dom Kultury 13 Muz” 2017
Niebieskie tramwaje mknące po szynach. Stukot.
Podzwanianie. Kołysanie. W tle Wrocław z jego specyficzną urodą miasta z
wieloma mostami i dużą ilością odnóg rzeki, podwórzy poprzecinanych ocalałymi
kamienicami. Specyficzny klimat przyciąga wielu ludzi, wbija się w pamięć
odwiedzających i mieszkających. Henryk Waniek razem z tramwajami przenosi nas
do przeszłości. „Miasto niebieskich tramwajów” staje się pretekstem do snucia
zadziwiających i czasami surrealistycznych i jednocześnie bardzo prawdopodobnych
historii. Wrocław z wieloma swoimi tajemnicami wciąga narratora-bohatera i
zachęca do sentymentalnej podróży po pełnym zawirowań dolnym śląsku, na którym
swoje piętno odcisnęły Niemcy i tymczasowość oraz napływ nowej ludności ze
wschodu. Dla narratora-dziecka był to świat zmian, odkrywania nowego. Dla
dorosłych utraty wszystkiego, na co pracowały pokolenia i otrzymania czegoś, co
miało zastąpić tę wielopokoleniową nić łącząca ludzi z określoną ziemią. Tom
opowiadań staje się w pewien sposób badaniem młodzieńczej pamięci, utrwalaniem minionych
wrażeń, zasłyszanych opowieści, przeczytanych ciekawostek i informacji.
„Na mapie moich zrządzeń i przypadków (powiedzmy, że
raczej wypadków) Wrocław znalazł się jakby wbrew wszystkiemu, trochę
nielegalnie. Stanął mi poniekąd na drodze i nijak nie mogłem go ominąć. Miałem
cztery lata i ojciec mocno mnie trzymał za rękę. Wrocław nie dał się ominąć,
podobnie jak Breslau, którego nie mogła obejść waleczna Armia Czerwona. Nie
potrafiła sobie jeszcze z nim poradzić, kiedy inni pokonali już Berlin i w
ogóle Trzecia Rzesza leżała na łopatkach. Osiem tysięcy radzieckich bojowników
na sześć tysięcy niemieckich, bawiło się w kotka i myszkę długo, o przeszło
miesiąc dłużej niż trwało Powstanie Warszawskie. Aż siedemdziesiąt procent
zabudowań stało się ruiną. Czyli zostało zaledwie trzydzieści procent Wrocławia,
gdy na ratuszu (cudownie ocalał) zawieszono polską flagę”.
W pierwszych opowiadaniach pisarz wprowadza nas w
swój spójny świat fascynacji urokami ziem odzyskanych i zawiłych losów, ludzi
żyjących, działających i robiących interesy. Siedemnaście historii krąży wokół
tętniącego życiem i pełnego tajemnic Wrocławia. Nieodkryty teren osnuty aurą
zaginionych lub ukrytych skarbów, opowieściami o prześladowaniach,
antysemityzmie, wysiedleniach, izolacji. Portret wychodzi barwny, zadziwiający,
nęcący, zaczarowany okiem dziecka, a później człowieka dorastającego, dającego
porywać się niezwykłym legendom i pijackim opowieściom ludzi ze sporą fantazją.
„Ale miałem dopiero cztery lata. W tym wieku świat
jest piękną baśnią, w której słowo ‘krzywda’ jest w ogóle nie znane. Piękna
jest przestrzeń podwórka, kamienicy, ulic i miejsc bardziej odległych. Życie
dorosłych pozostaje czymś obojętnym, niewidzialnym, niezrozumiałym. Tak zresztą
jest dobrze i dzięki temu mamy w swym życiu przynajmniej krótki okres
prawdziwego raju, zanim go nie unieważni bezwzględna interwencja szkoły i
równie bezwzględna biologia”.
Mimo upływu czasu, dorastania bohatera-narratora magia
nie znika. Czasami wręcz się nasila. Próba przedostania się na dworzec kolejowy
i wyjazdu z miasta w czasie epidemii przypomina Oran z „Dżumy” Alberta Camusa,
wędrówki zabezpieczonymi tunelami są niemal jak schodzenie do innego świata, w
którym wszystko staje się możliwe. Podziemne miasto niesie ślady dawnych mieszkańców,
zadziwia niepoznanymi odnogami, zaczarowuje przestrzeń, przybierającą pozory zbójeckich
jam z niezwykłymi skarbami ukrytymi przez nazistów.
„Miasto niebieskich tramwajów” to także opowieści o
płynności i zmienności nazw. Zwłaszcza w czasach zawirowań, przemian
społecznych miejscowości i ich ulice stroiły się w nowe zlepki liter z nowym
znaczeniem, odmiennymi władzami. To dawało szansę ludziom potrafiącym
wykorzystać chwilę i przywłaszczyć dorobek wielu pokoleń. Nowe elity, wątpliwi
specjaliści pokazani w nieco krzywym zwierciadle mogą stać się wizerunkiem przemian,
w których najważniejsza jest zmiana, a nie jej efekty.
Henryk Waniek wykorzystuje Wrocław, by snuć opowieści
o zmianach w relacjach między ludźmi, ich wędrówkach, skandalach, moralności i
zachęca do pochylenia się nad własnym życie oraz teraźniejszością, o której bez
przeszłości trudno mówić. Książka obfituje w wiele informacji, sporo informacji
kulturowych, ciekawostek historycznych. Czasami wszystko okraszone magię
niepewności pamięci, ludowym zmyślaniem i moralizowaniem, a nawet zabobonnością
każącą wierzyć w konieczność rozliczenia się z obietnic także ze zmarłymi.
Zbiór opowiadań czyta się bardzo przyjemnie. Pisarz
pięknie kreśli obrazy znanego na świata nadając im nieco egzotyczny wymiar.
Zamieszczone w tomie opowieści są wyraziste i zapadają w pamięć. Polecam osobom
lubiącym dobrą, nieschematyczną literaturę zmuszającą do refleksji.
Patronuję z:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz