Etykiety

wtorek, 19 listopada 2019

Anna M. Brengos "Nigdy nie będziesz mną"


Anna M. Brengos, Nigdy nie będziesz mną, Radom „Lucky” 2019
Bycie lepszym to ciągle powracający temat. Doskonalenie siebie, podkręcanie sobie śrubki do granic możliwości, pięcie się po szczeblach kariery i spełnianie marzeń – to determinanty działań wielu osób. Wszystko troszkę w myśl zasady: „Będziesz pracował więcej to będziesz bogatszy i szczęśliwszy”. Jest to z jednej strony dobre, ponieważ zachęca do działania, a z drugiej prowadzi do rozczarowań, bo przecież nie osiągnęło się wszystkiego, co można było, gdyby miało się lepsze możliwości, mądrzejszych i zasobniejszych rodziców. Przychodzi taki czas, że swoje ambicje ludzie przelewają na pociechy. Zachęcają, a czasami zmuszają do robienia wszystkiego, o czym sami marzyli, a nie mogli, ponieważ ich rodzice byli nie dość wyedukowani, a do tego biedni i czasami uzależnieni. O takiej bohaterce opowiada Anna M. Brengos w swojej najnowszej książce „Nigdy nie będziesz mną”.


Głównej bohaterce, Julii, zawsze wszystkiego w dzieciństwie brakowało: uwagi, miłości, nowych ubrań, książek. Zawsze wszystko miała używane, nigdy nie mogła uczestniczyć w odpłatnych zajęciach pozalekcyjnych, nie mogła chodzić na urodziny do koleżanek, ani zapraszać nikogo do siebie, bo jej pracowita, ale niewykształcona mama nie była w stanie utrzymać córki i męża alkoholika na odpowiednim poziomie. Lata starań, pracy nad sobą sprawiły, że dziewczynka z coraz lepszym efektem wykorzystywała swój potencjał intelektualny. Kończenie kolejnych szczebli edukacji przybliżało ją do celu, a ten był prosty: pracować tam, gdzie są pieniądze i możliwości. Z tego powodu wybrała się na studia, które miały przybliżyć ją do pracy w banku. Każdą chwilę poświęcała na naukę i pracę, aby móc się utrzymać. Wszystko w imię walki o lepszą pozycję i zgodnie z zasadą: "Idź przez życie tylko do przodu. Jakby za tobą zapadła się ziemia. Ani kroku wstecz - mawiała. - I nie cofaj się przed nikim".
Dorastająca w ubóstwie Julia chciała osiągnąć to wszystko, czego nie udało się zdobyć jej rodzicom. Chciała mieć bogatą i szczęśliwą rodzinę, aby jej dzieci nie wiedziały, czym jest wstyd z powodu biedy. Dzięki pracowitości i wytrwałości udaje jej się osiągnąć cel: dostać dobrą pracę, poślubić bobrze zarabiającego męża, wybudować dom i zajść w ciążę, która jest jedną z nieplanowanych rzeczy w jej życiu. Za to daje duże możliwości, ponieważ pozwoli Julii zrealizować te wszystkie cele, na które sama nie mogła sobie pozwolić w dzieciństwie. Karolina od dziecka traktowana jest jak skarb: ma mieć najlepszą nianię, najlepiej rozwijające zajęcia, aby nie przeoczyć żadnego talentu. Kilkulatka uczy się jeździć na łyżwach, grać na instrumentach i w tenisa. Matka każdego dnia wydaje się podkręcać śrubę. Wymagania wobec córki z wiekiem rosną i rosną. Dziewczynka ma osiągać coraz większe sukcesy: ma być najlepsza. Wszystko w imię powtarzanej jak mantra zasady „nigdy nie będziesz mną”, czyli „będziesz miała szansę osiągnąć więcej, bo ja ci to umożliwię”. Gdzieś w tle tych starań przemyka cichy i podporządkowany mąż oraz matka, która chce dobrze dla wnuczki, ale wie, że czasami trzeba od dziecka wymagać więcej. Każdego dnia pada pytanie: ile więcej można wymagać od dziecka? Czy jest granica, której nie można przekroczyć? A co z pragnieniami i zainteresowaniami dziecka?
Anna M. Brengos w swojej książce porusza wiele ważnych problemów społecznych: od biedy, przez uzależnienie, samotne macierzyństwo (pijany ojciec nie pomagał), przez wykluczenie społeczne, nierówności klasowe, po nadmierne ambicje, załamania nerwowe, wpływ psychiki na osiągnięcia, przelewanie ambicji na dzieci. Zachwalany wyścig szczurów tu pokazany jest jako znęcanie się nad dzieckiem, które nie ma czasu na rozwijanie własnych zainteresowań i nudę oraz odpoczynek. Idealne dzieciństwo okazuje się piekłem stworzonym własnemu dziecku.
„Nigdy nie będziesz mną” to pouczająca powieść o różnorodnych traumach, kierowaniu się nimi w dorosłym życiu, przelewaniu własnych marzeń na dzieci. Julia jest osobą, która nie uporała się ze swoim trudnym dzieciństwem i planuje życie swojej pociechy tak, aby ta miała lepsze wyniki we wszystkim. To sprawia, że jej relację z córką determinują osobiste pragnienia odniesienia wielkiego sukcesu. Bieda, brak rodzinnego ciepła i konieczność walczenia o wszystko sprawiły, że Julia stała się zimną matką, która z jednej strony chucha na córkę, z drugiej dba o swoją karierę w imię tworzenia lepszych warunków dla dziecka, z trzeciej bezwzględnie podnosi wymagania wobec dziecka. Dążenie do celu jest dla niej ważniejsze od uczuć bliskich. Jak długo można w ten sposób żyć? Jak taka przemoc psychiczna i fizyczna może się skończyć, o tym musicie przekonać się sami sięgając po książkę Anny M. Berngos.
Pisarka świetnie poradziła sobie ze stworzeniem przekonującej historii, budowaniem napięcia, pokazaniem problemu, jakim są kompleksy z dzieciństwa. Życie przeszłością sprawia, że w pewien sposób Julia ciągle w niej tkwi i Anna M. Brengos to uwięzienie w ograniczeniach z dzieciństwa doskonale pokazała. Wykreowani przez nią bohaterzy są bardzo autentyczni. Mamy tu młodą kobietę, której życie nie było usłane różami, która do wszystkiego musiała dojść sama i z tego powodu chce ułatwić córce start. To ułatwianie jednak okazuje się tworzeniem warunków szkodzących rozwojowi. Pisarka w czasie lektury każe zadać sobie pytanie: czy my rozmawiamy z dziećmi o ich marzeniach, czy wychodzimy naprzeciw ich pragnieniom czy raczej kreujemy i uważamy, że nawet bez zainteresowania i predyspozycji jesteśmy w stanie wyćwiczyć wszystko. W czasie lektury ciągle pojawiało się u mnie pytanie o granice wytrzymałości dziecka, o granice socjalizacji i kreowania zdolności, na ile możemy pokonać genetykę, na ile możemy obciążyć młody organizm. Zakończenie jest zaskakujące, mocne i przemawiające do wyobraźni.

2 komentarze: