Dziś zapraszam Was do przeczytania rozmowy z
Moniką Teresą Rudzką, pisarką, redaktorką, byłą bibliotekarką piszącą
niesamowicie realne książki, gdzie czytelnik spotyka się z gronem
osobowości, z którymi każde z nas się kiedyś zetknął.
Z czym
kojarzy ci się komunizm?
TMR: Cóż,
przede wszystkim z brakiem kosmetyków, ładnych ubrań w sklepach, z brakiem
papieru toaletowego. Od zawsze kochałam podróże i ubieganie się przed każdą z
nich o paszport było nie tylko uciążliwe, lecz niepewne. Poza tym nie zastanawiałam się specjalnie nad
tym, jaki panuje ustrój oraz jakie ma cechy. Nie zawracałam sobie tym swojej
ślicznej główki. Podświadomie nie wierzyłam w zmiany spraw świata, w którym
żyłam. Wierzyłam tylko w sprawę Moniki Rudzkiej.
Jak
wtedy się żyło?
TMR: Pewnie
każdemu człowiekowi inaczej, w zależności od potrzeb i oczekiwań. O
uciążliwościach w zaopatrzeniu wspomniałam wyżej. Poza tym dla mnie ważne było
zdobycie wykształcenia, ułożenie sobie życia i czerpanie z niego satysfakcji.
Spotkania z przyjaciółmi, wakacje… ale tak jest przecież od wieków. Dla ludzi najważniejszy jest ich własny los.
Co cię
najbardziej wtedy irytowało?
TMR: Brak
paszportu w domu, brak eleganckich ciuchów na rynku a w kinach brak premier
niektórych hitów filmowych.
Przemiany
polityczne były ważnym wydarzeniem w naszym kraju. Jak wpłynęły na Twoje życie?
TMR: Nie
zbiedniałam, ale i nie wzbogaciłam się, choć skorzystałam z możliwości
dodatkowego zarabiania, bo wtedy stało się to możliwe. Mogłam nareszcie dać
upust pragnieniom konsumpcyjnym; nie tylko kupować ubrania i kosmetyki, ale
wybierać wśród nich i grymasić. Mogłam dość tanim kosztem wyjeżdżać za granicę.
Czy po
latach należy rozliczać ludzi ze współpracy z ówczesnymi władzami?
TMR: Delikatny
temat. W zasadzie nie mam zdania. Wszystko zależy od konkretnych spraw, od ich
kalibru i tak dalej.
Co
sądzisz o politycznej cenzurze przez brak dotacji do wydań niektórych książek i
czasopism?
TMR: Cenzura z definicji nie jest dobra, lecz czasem
wymusza pewną kreatywność. W okresie komunizmu w Polsce ukazywały się znakomite
utwory literackie, muzyczne, filmowe, etc. Poruszano w nich ważne tematy, ale
zrozumiałe, że nie robiono tego wprost, tylko puszczano inteligentnie oko do
odbiorcy, który tym sposobem uruchamiał szare komórki. Zasadniczo dotacje do
wydań niektórych książek i czasopism powinny istnieć. Myślę tu o niszowych
obszarach, bo te „rynkowe” radziły i radzą sobie nadal znakomicie.
Cenzura
skutecznie blokowała dostęp do wybitnych dzieł?
TMR: Czy ja
wiem… osobiście nie miałam z tym nigdy problemu. Dla chcącego nic trudnego,
itd.
Czy państwo
powinno decydować, co ludzie powinni oglądać i czytać?
TMR: Absolutnie
nie! Bo niby z jakiej racji?
Bardzo
dziękuję za rozmowę, a miłośnikom książek polecam wszystkie książki Teresy
Moniki Rudzkiej.
TMR: Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz