Dawno o psie nie opowiadałam.
U mnie w domu od września (czyli mojego zachorowania na umieranie z powodu bólu zatok i z tego powodu strasznego wynudzenia się wtedy oraz przypatrzenia się sufitowi, co skłoniło mnie do rozmazania brudu) trwa remont. Robię go własnymi siłami, czyli bez zapraszania ekipy remontowej. Pomagają bliscy. Głównym robotnikiem jestem ja, a głównym producentem kasy na remont mąż, czyli jakoś tak się wyrównuje ten nasz wkład chociaż mąż to jednak jest jak pies: wolałby, żeby mu nic nie ruszano, nie hałasowano, nie przestawiano i dano święty spokój. Ja mam w sobie coś z kota (no , może po nocach na drzewie nie chcę siedzieć, już raczej pod drzewem wpatrując się w kota, ale to temat na inną historię).
Do opowiedzenia Wam o psie natchnęła mnie Agata Suchocka - pisarka (tak, ta autorka tych zbereźnych i niezbereźnych książek). Ja (podobnie jak ona) wyszłam z psem bez smyczy. Było po północy. Zimno, ciemno, deszcz zacinał, zero ludzkości na ulicy. Tylko ja powtarzająca: "Chłopie, o północy to się śpi, a nie wymyśla spacery". Tutek zrobił, co chciał, ja posprzątałam, bo to, że nikt nie widzi to nie znaczy, że tego nie ma i wróciliśmy do domu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Ostatnio dużo rzeczy mi się wydaje, więc i tym razem miałam podobnie. Wróciłam, poszłam do łazienki (nie mogę być gorsza od psa) i drzwi domu zostawiłam otwarte, żeby Tutek wbiegł jak już się wyszaleje na ogrodzie. Zwykle robił trzy kółka i szedł spać przyklejony nosem do drzwi prowadzących do babci (w sensie teściowej), którą uwielbia, bo kocha podjadać. Nigdy nie muszę sprawdzać czy tam jest. Wiem, że jest.
Zamknęłam drzwi, zgasiłam światło i poszłam spać. Już prawie śpię, ale słyszę takie ostrożne :szur, szur" po szklanych drzwiach. Myślę sobie: Tutek chce wyjść i mówię:
-Przed chwilą byleś. Daj spać. Za pięć godzin znowu pójdziesz.
"Szur, szur, puch". Myślę sobie: coś się nie zgadza. Tak jakby z zewnątrz. do tego pies nie szczeka. Wstałam, patrzę: Tutek z siedzi za drzwiami z prawą podniesiona łapą i prosi, żeby go wpuścić do domu.
U mnie w domu od września (czyli mojego zachorowania na umieranie z powodu bólu zatok i z tego powodu strasznego wynudzenia się wtedy oraz przypatrzenia się sufitowi, co skłoniło mnie do rozmazania brudu) trwa remont. Robię go własnymi siłami, czyli bez zapraszania ekipy remontowej. Pomagają bliscy. Głównym robotnikiem jestem ja, a głównym producentem kasy na remont mąż, czyli jakoś tak się wyrównuje ten nasz wkład chociaż mąż to jednak jest jak pies: wolałby, żeby mu nic nie ruszano, nie hałasowano, nie przestawiano i dano święty spokój. Ja mam w sobie coś z kota (no , może po nocach na drzewie nie chcę siedzieć, już raczej pod drzewem wpatrując się w kota, ale to temat na inną historię).
Do opowiedzenia Wam o psie natchnęła mnie Agata Suchocka - pisarka (tak, ta autorka tych zbereźnych i niezbereźnych książek). Ja (podobnie jak ona) wyszłam z psem bez smyczy. Było po północy. Zimno, ciemno, deszcz zacinał, zero ludzkości na ulicy. Tylko ja powtarzająca: "Chłopie, o północy to się śpi, a nie wymyśla spacery". Tutek zrobił, co chciał, ja posprzątałam, bo to, że nikt nie widzi to nie znaczy, że tego nie ma i wróciliśmy do domu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Ostatnio dużo rzeczy mi się wydaje, więc i tym razem miałam podobnie. Wróciłam, poszłam do łazienki (nie mogę być gorsza od psa) i drzwi domu zostawiłam otwarte, żeby Tutek wbiegł jak już się wyszaleje na ogrodzie. Zwykle robił trzy kółka i szedł spać przyklejony nosem do drzwi prowadzących do babci (w sensie teściowej), którą uwielbia, bo kocha podjadać. Nigdy nie muszę sprawdzać czy tam jest. Wiem, że jest.
Zamknęłam drzwi, zgasiłam światło i poszłam spać. Już prawie śpię, ale słyszę takie ostrożne :szur, szur" po szklanych drzwiach. Myślę sobie: Tutek chce wyjść i mówię:
-Przed chwilą byleś. Daj spać. Za pięć godzin znowu pójdziesz.
"Szur, szur, puch". Myślę sobie: coś się nie zgadza. Tak jakby z zewnątrz. do tego pies nie szczeka. Wstałam, patrzę: Tutek z siedzi za drzwiami z prawą podniesiona łapą i prosi, żeby go wpuścić do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz