Piotr Surmaczyński, Wyspa dreszczowców, Gdynia „novae res”
2014
Wszystkie
drogi prowadzą na… „Wyspę dreszczowców” do Londynu, gdzie ciągle pada, a
ludzie wykorzystują innych, by spełnić swoje zachcianki lub zemsty. Nawet pobożny
student toruńskiej katolickiej uczelni prześladowany przez swoje żądze ulegnie
diabelskiemu miastu, w którym miłość i przyjaźń są niemożliwe. Tu ludzie mają
swoje interesy i interesiki, które załatwiają dzięki zachowaniu pozorów
przyzwoitości. Akcja snuta jest spokojnie, z pewnym wyważeniem, które trzyma
nas w napięciu. Tylko pierwsze opowiadanie „W kręgu śmierci” jest usłane
trupami będącymi ofiarami kobiety, która chce czynić dobrze. Próba uchronienia
dziecka przed popełnieniem jej błędów zmusza ją do zabicia swojej własnej
córki.
Z
jednej strony opowiadania mają w sobie coś nieprawdopodobnego, a z drugiej są
tak prawdopodobne, że przeraża nas możliwość takich rozwiązań. Pozwalają one
wyjaśnić wiele mechanizmów zbrodni, jakie dokonują ludzie. To, co oburzające,
czy obrzydliwe tu jest uzasadnione i nawet w przypadku wielu bohaterów życzymy
im szczęśliwego zakończenia relacji z innymi. Tylko to szczęśliwe zakończenie
nie jest takie, jakiego można by się spodziewać. Nie zdarzają się tu cuda
wspaniałej pomocy, a zwykłe życiowe kopniaki, które prowadzą ich do uwolnienia
swoich pragnień.
Najbardziej
wstrząsnęło mnie wspomniane pierwsze opowiadanie, w którym dziewczynka w myślach
ciągle oskarża matkę o samobójstwo i doprowadza bliskich do śmierci. Bardzo
pomysłowym i zmuszającym do przemyśleń jest opowiadanie „Politolog”, w którym
młody człowiek po skończeniu studiów z bardzo dobrym wynikiem nie może znaleźć
pracy nawet w lokalnej prasie, gdzie pracują od lat osoby mniej wykształcone.
Zrozpaczony swoją sytuacją wysyła CV do firmy rekrutacyjnej, która szuka
pracowników. Doskonała znajomość języka angielskiego, wielka wiedza sprawiają,
że dostaje pracę, ale jest to… opieka w domu spokojnej starości. Wydawałoby
się, że już gorzej być nie może, a jednak jest. Jego jedną z podopiecznych jest
złośliwa Megi, która wyczuwa w nim socjalistę i ciągle wyśmiewa z powodu
poglądów. Wielki przełom następuje po jej śmierci. Młodzieniec, z którym nikt
nie chciał rozmawiać z minuty na minutę – ku własnemu zaskoczeniu – znajduje się
w centrum uwagi i wykorzystuje okazje, jakie dał mu los. W jaki sposób?
Przekonajcie się sami. Mnie owo opowiadanie zmusiło do przemyśleń spuścizn
wydawanych przez uczniów sławnych ludzi pośmiertnie.
Piotr
Surmaczyński pokazał nam Londyn, który jest miejscem, o którym marzą
bohaterowie, a po przyjeździe tu stają się nieszczęśliwi, samotni, zapomniani,
okradani, wykorzystywani, ale sami też nie zostają bezczynni. Luksus kupuje się
tu rezygnacją z życia rodzinnego, czy nawet posiadaniem szczerych przyjaciół.
Różnice podejścia do relacji między ludźmi pokazał w „Dziewczynie, której nikt
nie kochał”, w której widzimy jak świat, w którym ludzie wyświadczają sobie
przysługi, ponieważ od życzliwości innych zależy ich przyszłość. Czy tak nie
jest i u nas? Może nie ma takiego kontrastu między podejściem do ludzi a
relacjami przez tradycję językową, czyli brak ciągłych pytań o to, w jaki
sposób można pomóc innej osobie czy zapewnieniach przyjaźni oraz wielkim
osobistym szczęściu. W opowiadaniach nie brakuje seksu, ale przy jego opisie
autor wykorzystał język pozbawiony wulgaryzmów i nawet jeśli popęd staje się
obsesją to jest ona opisana w subtelny sposób, przez co nie traktuje się
przedmiotowo drugiej osoby.
Opowiadania
Piotra Surmaczyńskiego są bardzo autentyczne. Losy bohaterów są prawdopodobne i
podszyte tragizmem codzienności, z jaka ma do czynienia każdy. Nieszczęście
bohaterów polega, że polecieli do swojego raju, który okazuje się piekłem. Wszystkie
te obrazki mrocznego Londynu i wędrówek do niego opowiedziane są w pierwszej
osobie, przez co spojrzenie i nieszczęścia, ale też i absurd zachowań i myśli bohaterów
zostają podkreślone.
Opowiadania
są bardzo ciekawe, napisane z pewną delikatnością i kończące się brutalnie,
ponieważ rozwiązania mogą szokować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz