Zenon
Rogala jest autorem zbioru opowiadań „Ene”, polecanego przeze mnie w rachunku sumienia z czerwca. Jest to pierwszy tom cyklu, którego
tytuły przypominają dziecięcą wyliczankę i takie są też króciutkie utwory z
tomu: niewinne, proste i z zaskakującym zakończeniem. Porażająca jest prostota
opisu jakie stosuje autor w tych miniaturkach, które można by nazwać etiudami.
AS:
Często spotykam się z narzekaniem na obecną sytuację finansową rodzin,
niemożność wchodzenia w związki przez młodych przez panującą biedę, brak pracy.
Jak w pana oczach wygląda ta współczesna bieda w porównaniu z tą znaną z
dzieciństwa? Czy bieda może być argumentem do niewchodzenia w trwałe relacje z
innymi ludźmi?
Zenon Rogala:
Bieda to pojęcie nie koniecznie finansowe. Bieda widziana oczami dziecka jest
całkiem inna niż ta, na która patrzy osoba dorosła. Dorosły mniej więcej zna
mechanizmy powstawania biedy, jej znoszenia i próby wychodzenia z ubóstwa.
Wyznaję pogląd, że wszystko, co nas charakteryzuje jako dorosłych bierze swój
początek w dzieciństwie. Ponieważ całkowicie w dzieciństwie zależymy od
rodziców, zatem to ich punkt widzenia tego świata w tym również biedy, różności
w świecie i wiele innych spraw poprzez naśladownictwo przenosimy w swoje
dorosłe życie. Jeśli dziecko widzi jak wracający z pracy ojciec całuje na
powitanie matkę, kiedy widzi jak rodzice odnoszą się do siebie życzliwie, to
takie wzorce przeniesie w swoje życie. Widziałem jak mądra lwica nie całkiem
zabija małą antylopę i pozwala swemu dziecku uczyć się zabijania, czyli w lwim
języku uczy go życia. Ja miałem wielkie szczęście, bo trafiłem na wspaniałych
rodziców. Matka, prosta kobieta, obdarzona bardzo licznym potomstwem całe życie
zajmowała się dziećmi. Kiedy jedno zaczynało być już trochę samodzielne
pomagało w wychowywaniu młodszego Ojciec był surowy, co znajduje miejsce w
moich opowiadaniach, ale to była surowość okolicznościowa.
O
dzisiejszej biedzie trudno mi mówić. Jest jej wokół bardzo dużo, ale widoczna
jest przede wszystkim ta bieda finansowa.
Myślę,
że jeśli pozycja majątkowa jest warunkiem wchodzenia w relacje, to takie
relacje nie są zbyt trwałe ani cenne. Myślę, że każdy ma w sobie taka lampkę,
która zapali się w odpowiedniej chwili i wtedy usłyszymy: „To ten” lub „To ta”.
AS: Jeszcze
niecałe dwadzieścia lat temu codziennością w szkole były poranne apele. Mimo,
że komunizm upadł u mnie w szkole kultywowano tradycję, którą zawieszono po
rozbudowie szkoły. To pomagało w zachowaniu ładu podczas wchodzenia do klas.
Czy taki porządek był dobrą metodą wychowawczą? Czy raczej bardziej podoba się
panu obecne podejście, w którym uczeń jest klientem szkoły, dlatego należy o
niego dbać, by czuł się tam dobrze?
Zenon Rogala:
Apele przed lekcjami były bardzo ważne. Mobilizowały. Dawały poczucie więzi,
owszem budowały dystans do nauczycieli, ale stosowny dystans jest bardzo
potrzebny. Wielu nauczycieli tego nie wyczuwa i często dystans zamienia na frontowy
okop.
Uczniowie
są o wiele bardziej mądrzejsi niż to zdaje się nauczycielom. To na tym tle
rodzą się konflikty. Dopóki uczeń nie będzie równorzędnym partnerem w relacji
nauczyciel - uczeń, dopóty napięcia będą gościć w szkołach. Uważam nawet, że
uczeń powinien mieć większe prawa, bo jest słabszy i mniej doświadczony.
AS: Ile
miał pan lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w '89 roku?
Zenon Rogala: W
1989 roku miałem dokładnie 45 lat. Ponieważ po ukończeniu Wyższej Szkoły
Pedagogicznej, los rzucił mnie do pracy w administracji Szkolnej. Ten przełom
nie zmienił w moim życiu zawodowym wiele. Nadal pracowałem w administracji
szkolnej. Tam też zastał mnie wiek emerytalny i obecnie mogę już spojrzeć na
swoje życie nieco z dystansu. I także krytycznie.
AS:
Czym się pan zajmuje na co dzień?
Zenon Rogala: Prowadzę
spokojne życie emeryta. Zbudowaliśmy z żona piękny domek w podkrakowskiej wsi i
mieszkamy w nim od pięciu lat. Teraz odpowiadam na pani pytania i to jest dla
mnie obecnie najważniejsze. A w ogóle to zacząłem pisać te krótkie opowiadania,
które nazywam "rogalikami", ponieważ swą budową i stylistyką
przypominają ten smaczny wypiek i kojarzą mi się z moim przezwiskiem z czasów
dziecięcych. Otóż akcja w rogalikach zaczyna się niespodziewanie i powoli
pęcznieje, aż dochodzi do swego apogeum, by po chwili znów wrócić do prawie
początku, ale nie całkiem, bo obydwa rożki nie spotkają się, choć są tak blisko
siebie.
AS:
Jakie było Pańskie największe marzenie w tamtych czasach?
Zenon Rogala: W
młodości bardzo chciałem zostać aktorem. Podejmowałem kilka prób dostania się
do krakowskiej szkoły, ale widać zabrakło mi uporu, jaki wykazał Janusz Gajos,
który zdał za czwartym razem.
AS: Jak
wspomina pan czasy komunizmu?
Zenon Rogala:
Komunizm wspominam, jako jedyny czas i jedyny sposób na życie, przecież innego
nie znałem. Filmy zachodnie prezentowały tylko zewnętrzność tamtych krajów. Ale
wiedza o demokracji była wykoślawiona. Przecież w tamtych czasach wszystko
było, ale z przymiotnikiem socjalistyczny. Sprawiedliwość socjalistyczna,
demokracja socjalistyczna, ekonomia socjalistyczna, więc i Ojczyzna była
socjalistyczna.
AS: Jak
wyglądało pańskie życie towarzyskie w latach młodości?
Zenon Rogala:
Młodość wspominam bardzo ciepło. Młodość to lata liceum pedagogicznego w
Jeleniej Górze, potem czasy studiów w Krakowie. To już pani wie, życie
towarzyskie było sensem życia. W tamtych czasach. Należałem do studenckiego
zespołu teatralnego i świat był kolorowy i pełen miłości.
AS:
Kiedy po raz pierwszy zetknął się z komputerami? Jakie były papa pierwsze
odczucia wobec tych skomplikowanych maszyn?
Zenon Rogala: Kiedy
nastały komputery byłem ich absolutnym entuzjastą. Pamiętam, że to dla naszej
uczelni poleciłem zakupić pierwsze kilka egzemplarzy, co przypadało na czasy
wielkiej oszczędności i nawet spotkało się z krytyką oponentów. Okazuje się ,
że miałem rację.
Gdybym
był Ministrem Oświaty każdy uczeń obowiązkowo otrzymałby od Państwa najlepszy
notebook z programem nauczania wszystkich przedmiotów.
AS:
Czyli jest pan wielkim fanem postępu. Jakie najnowocześniejsze urządzenie ma
pan w domu? Co panu podoba się w nowych technologiach?
Zenon Rogala: Moja żona jest mądrą i zaradną kobietą. Przewidując
naszą przyszłość, oby jak najzdrowszą i najszczęśliwszą, ale zależną także od
kaprysów losu, wyposażyła nasz domek w najnowocześniejsze urządzenie grzewcze,
które wyczuwa temperaturę zewnętrzną i według zaprogramowanego wcześniej
komputera dozuje odpowiednią ilość ciepła. Kiedy wyjeżdżamy na urlop, program
obsługuje domek według minimalnych potrzeb grzewczych.
Ponadto
mamy również odkurzacz centralny. Obsługiwany jest jednym wężem, dzięki czemu
można odkurzyć cały domek, bez problemów typowych dla sprzątania. A
najważniejsze, że na strych znajduje się urządzenie, dzięki któremu mam internetową
łączność z całym światem i co najważniejsze, przede wszystkim z panią.
AS: Ogrzewanie
i łączność ze światem zapewniona w rajskim domu gdzieś na krańcu świata. A jak
z dostawami żywności? Ja bałabym się, że nie będę w stanie zrobić zakupów, bo
np. zachoruję albo śnieg za bardzo zasypie. Co wtedy?
Zenon Rogala: Pojęcie
końca świata uległo wielkiej modernizacji. Dzisiaj potrzeba komunikacji międzyludzkiej
wynika z potrzeb i możliwości zaspokojenia potrzeb ekonomicznych. W naszej
wiosce funkcjonuje kilka nawet konkurujących ze sobą sklepików, w których
asortyment nie odbiega poziomem od tych, jaki zastanę w wielkim mieście. Swoboda
ekonomiczna wyzwoliła drzemiącą w niektórych ludziach potrzebę handlu, a
społeczność lokalna wymusza na władzy lokalnej zapewnienie środków komunikacji,
jak odśnieżanie, remonty przystanków autobusowych, dowóz dzieci do szkół, itp.
Na moim końcu świata nie mam problemów z codziennym zakupem świeżych
chrupiących bułeczek na śniadanie dla mojej żony.
AS:
Dziękuję bardzo za rozmowę. Z niecierpliwością będę czekała na kolejne tomy
opowiadań.
Wspaniały, mądry wywiad. Potwierdza obraz Autora, jaki wyłania się z książek. Świetnych, nawiasem mówiąc.
OdpowiedzUsuń