Piotr Michałowski, Zaginiony w
kreacji. Poemat z przypadku, Szczecin, Bezrzecze „Forma. Fundacja imienia
Henryka Berezy” 2018
„To wiersz, którego nie da się
zatrzymać,
bo nieskończonym żonglowaniem
trzema
rymami musi, pozostając w rymach,
myśleć o nowych, których jeszcze
nie ma,
a już kiełkują i bez szans odwrotu
ani przystanku – muszą być na temat.
Rozpoczynam zdania, a wciąż nie
wiem, co tu
będzie tematem, który się rozmazał
albo nie dojrzał, nie był jeszcze
gotów;
wcześniej mnie bowiem dopadła
zaraza
automatyzmu i pokusa, by nim
brykającego ujeżdżać Pegaza”.
Natchnienie muz, ponoszący Pegaz,
poetyckie natchnienie – to bardzo stare chwyty, które miały w pewien sposób
usprawiedliwić poruszane przez twórców tematy, usprawiedliwić pozornie
niespójną całość tworzącą specyficzny obraz. Tak jest i tu. Piotr Michałowski –
świadomy istnienia podobnych tekstów do tego, który tworzy – pisze również, że
czeka go piekło, a tam miejsce w specjalnym kręgu:
„Lecz w tej krainie za czyn tak
zbrodniczy
mnie przedostatni czeka krąg:
plagiatu
albo ostatni za wiersze o niczym”.
Opowieść wciąga od pierwszych
stron. Dajemy porwać się akcji snutej wokół ucieczki, pościgu, ukrywania się.
Mamy tu bohatera niczym z opowieści „Tożsamość Bourne’a” czy o Jamesie
Bondzie, które na ekranie przyspieszone są do granic możliwości. Jednak podmiot
liryczny jest świadomy, że powołany przez niego bohater jest tylko pretekstem
do poruszenia ważnych spraw wplecionych w motyw pościgu, przebieranek, wypadku/zamachu.
Wszystko to świadomie zaczerpnięte z innych dzieł, przerobione i podane w
lekkiej, zabawnej formie, której głównym przesłaniem jest to, że obecnie trudno
na wyzwolić się od bycia obserwowanym. Czujne oko kamer czy lokalizatorów GPS
lub adresów punktów płacenia kartą sprawiają, że łatwo prześledzić nasze codzienne
kroki. Możemy próbować wtapiać się w tłum, paranoicznie uciekać przed
śledzeniem, ale czy jesteśmy w stanie się od tego uwolnić?
W poemacie Piotra Michałowskiego widać jego
świadomość istnienia odwołań. Jeśli czytelnik nie jest w stanie sam ich odkryć,
bo bywają niejednoznaczne to podpowiada, a czasami mówi wprost. „Zaginiony w
kreacji” to dzieło naukowca, który jest też poetą (a może poety, który jest też
naukowcem?) świadomym, że w komunikacji potrzebne jest puszczanie oka,
podpowiadanie, podsuwanie kontekstu. Efekt tego jest zaskakujący: niby poemat,
a czytamy jak trzymającą w napięciu opowieść o pościgu. Całość przypomina
kryminał lub powieść sensacyjną: szybka akcja, rosnące napięcie, chwile wytchnienia,
po którym tempo jeszcze bardziej przyspiesza. W czasie całej opowieści nasuwają
nam się pytania: Kim jest główny bohater? Dlaczego
się ukrywa? Przed kim ucieka? Kim jest podmiot liryczny? Po czyjej stronie
stoi? Jak dobrze zna uciekającego? Jaki jest powód ucieczki? Wers po wersie
przybliżamy się do lepszego poznania postaci, ale czy będziemy mieli szansę
dowiedzieć się o niej coś więcej? Czy nadal pozostanie anonimowym „Każdym”
przemierzającym ulice, kryjącym się w galerii handlowej, szybko zmieniającym
wygląd, ale i tak śledzonym?
Niespełna sześćdziesięciostronicowy
tomik składa się z ośmiu pieśni właściwych, przeprowadzających nas przez kolejne
etapy akcji i siedmiu przerywników przybliżających podmiot liryczny, jego
spojrzenie na akcję. To z jednej strony pozwala wyhamować pędzącemu tekstowi, a
z drugiej wprowadzić autoironię, humor. Całość językowo dopracowana, dość
prosta, odwołująca się do skojarzeń i doświadczeń z codzienności. Budową utwór
przypomina „Boską komedię” Dantego napisaną tercyną, czyli strofą z
trójwarstwowym układzie rymów aba, bcb, cdc, ded... W naszej poezji wiele było
dzieł napisanych właśnie w taki sposób. Wśród najbardziej znanych twórców
należy Jan Kochanowski, Jan Kasprowicz, Juliusz Słowacki, Leopold Staff czy
Ignacy Krasicki. Oczywiście nie są to wszyscy nasi poeci wykorzystujący taką
budowę. Każdy z nich mniej lub bardziej poważnie podchodził do opowiedzianych w
nich historii. U Piotra Michałowskiego mamy poważne podejście do ironii i
humoru, przy czym obie te cechy skierowane są nie od siebie tylko do siebie,
swojej umiejętności tylko przetwarzania tego, co już przecież było, czyli mamy
tu popkulturowe spojrzenie na poematy: cóż stworzyć nowego? Pozostanie tylko
przetwarzać i plagiatować. Ale czy na pewno? Nim zdążymy zadać sobie te
podsunięte na początku poematu pytania mamy już koniec, który bardzo zaskakuje,
wywołuje niepokój i zachęca do zadawania pytań o granice naszej wolności. Wtedy
pojawia się kolejna wątpliwość: czy to na pewno poemat o zagubieniu w kreacji i
powstał z przypadku?
Książkę polecam osobom, które nie
boją się sięgać po poematy, wyszukiwać w nich licznych aluzji, zastanawiać się
nad etycznym przesłaniem. Jednego możecie być pewni: „Zaginiony w kreacji.
Poemat z przypadku” to książka napisana przez erudytę, językoznawcę, krytyka
literackiego i teatralnego i to w tekście jest odczuwalne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz