Bartosz Suwiński, Wyraj, Szczecin,
Bezrzecze „Forma. Fundacja Literatury im. Henryka Berezy” 2017
Bartosz Suwiński słynie z tego, że sięga po
słowa mało znane, używane przez erudytów albo znane badaczom języka lub kultury.
Tak jest i tym razem. Poeta sięga po słowiańskie słowo „wyraj”, które przybrało
znaczenie krainy odpoczynku, wczasów. Jednak w przypadku tomu poezji wypadałoby
sięgnąć do etymologii, zajrzeć do wierzeń naszych przodków, których świat
toczył się wokół religii, w której kontakt z naturą odgrywał dużą rolę. Przypisywanie
boskich mocy zwykłym zjawiskom to jednak nie tylko nasz wymysł. W ten sposób
świat tłumaczyły i tłumaczą wszystkie ludy pierwotne. Wszystko, co ważne musiało
w ich języku mieć nazwę, której czasami nie używano, aby nie drażnić
drzemiących w danych rzeczach złych mocy. Każdy miał swoją nazwę z całym
magazynem niesionej przez znaczenia mocy.
Słowianie mieli w swoim języku coś w rodzaju
piekła i nieba, czyli swoje nawie (od *navь oznaczającego nieboszczyka) i wyraj
(prawdopodobnie od hipotetycznego prasłowiańskiego słowa *rajъ, które przy
skojarzeniu z *rayí mogło być wyobrażeniem szczęścia i bogactwa). Pierwszym zarządzał srogi
Weles, będący panem podziemi pełnych węży, smoków. Wejścia do tej krainy
strzegł Żmij – skrzydlaty wąż. Wyraj było przeciwieństwem tej ciemnej krainy.
Swoistym rajem, do którego odlatują ptaki na zimę, skąd przychodziła do nas
wiosna. Strzeżona przez Ragora (ognistego ptaka) lub Złotego Kura. Pierwotnie u
Słowian istniał jeden wyraj. Podział na wężowy i ptasi mógł dokonać się w
czasie kontaktów z chrześcijanami.
Jak widać znaczenie słowa „wyraj” może być tu
bardzo szerokie. Tak samo, jak tego, co w swoich wierszach przekazuje nam Bartosz
Suwiński. Jedno jest pewne: poeta kładzie duży nacisk na to, co u Prasłowian było
bardzo ważne, czyli na deterministyczną moc natury, jej potęga, zachodzące w
niej zmiany, zjawiska podpatrzone w czasie intymnego, niespiesznego kontaktu z przyrodą,
co doskonale widać w wierszach poety bardzo dobrze oddającego rytm dziewiczych
terenów, po których wydaje się spacerować, podglądać i utrwalać, dzięki czemu
my także możemy stać się uczestnikami tej wędrówki i dostrzegać bielące się kości,
opustoszałą siedzibę wilków, terenów zagarnianych przez rozrastające się
rośliny, sarnę stojącą na chudych nóżkach, zająca strzygącego uszami, kępki
chabrów i maków, samotnego trzmiela, pliszkę przysiadającą na gałęzi, kaczkę
płynącą po rzece pod prąd, pochylające się pokrzywy, zamierania przyrody,
ostatnich owoców wiszących już na pustych gałęziach. Z jednej strony puszcza/
las/ pole/ ogród, a z drugiej miejska przyroda i wrażliwe na nią dzieci, które
doceniają kałuże, dostrzegają ranne ptaki, cieszące się latem i upałem oraz
wyczekujące na wieczory dające wytchnienie. W tych sąsiadujących ze sobą światach
dostrzeżemy też nawiązanie do dawnych wierzeń: „Nie módlmy się/ za zmarłych,//
lecz za ludzi,/ którzy zbłądzili”. Zbłądzili, bo zgubili trop czy może
zbłądzili, bo nie dostrzegają piękna przyrody, a może zbłądzili, bo nie dbają o
otoczenie, nie potrafią pochylić się nad małymi istotami? Poeta niczym dziecko
pochyla się nad przyrodą, dziwi się jej, dostrzega rzeczy, które nie są już
widoczne tym, którzy żyją w pośpiechu. Spokojnie prowadzi nas po kolejnych
scenkach pokazując ich trwanie, zawieszenie.
Bartosz Suwiński w niedługich tekstach
przypominających haiku przemyca nam rozbudowane obrazy otoczenia. Kilka wersów
wystarczy mu do nakreślenia pełnych życia i szczegółów scen, w których słychać
gwary, śmiech, bzyczenie, skrzypienie, trzaskanie ognia i wiele innych. Lekkość
i malowniczość to dwie cechy wybijające się na pierwszy plan w tym tomiku. Poeta
wydaje się stawiać na doznania wzrokowe, ale też mniej lub bardziej świadomie
porusza całą gamę wrażeń: od wspomnianych dźwięków po zapachy, które czasami
zapierają dech w piersiach lub szczypią w oczy.
Suwiński zaznacza: „krajobraz
jest sumą / wszystkich otwartych oczu”. Z jednej strony mamy tu do czynienia z idealizmem
subiektywnym (istnieje to, co widzimy), a z drugiej ów podmiot patrzący jest
mnogi, więc może dostrzec więcej, więcej rzeczy swoim spojrzeniem „powołać do
istnienia”. Takie patrzenie z różnych stron sprawia, że podmiot liryczny jest
nieuchwytny, nie narzuca się czytelnikowi ze swoimi przemyśleniami tylko podsuwa
kolejne obrazy, których niezwykłość mogła by być zburzona przez nadmiar „paplaniny”:
„trzeba się oddalić/ żeby zobaczyć całość”. Im dalej wchodzimy w tomik tym
szerzej obejmujemy swoim spojrzeniem uchwycony przez poetę świat, tym bardziej
przechodzimy od szczegółów do ogółu, a z drugiej strony przyglądanie się
szczegółom prowadzi do możliwości obejrzenia świata w myśl zasady: „Oczy
zwierząt to lustra,/ w których widać naszą bezsilność”, czyli widać wszystko
to, co nas stanowi i ogranicza. Mimowolny antropocentryzm, świadomość tego, że
człowiek nie może wyzwolić się od swoich myśli, skupienia na sobie przejawia się
też w słowach: „Moje myśli jak woda / skupiają się na sobie”.
W mitologii prasłowiańskiej wyraj
miało być bardzo realną krainą, bo do niej udawały się ptaki na zimę, więc nie
mogło to być abstrakcyjne „niebo” znane nam z chrześcijaństwa. Ta „namacalność”
baśniowej krainy obecna jest też u Bartosza Suwińskiego, ale jego wyraj to nie
odległy, zamorski, ciepły świat tylko bliski, osadzony w środkowej Europie, gdzie
możemy dostrzec zmiany pór roku, z brutalną przyrodą, namnażającymi się bytami,
pęczniejący.
Kolejnym tematem zgodnym z tematyką
jest „Bóg”. Poeta nie poddaje w wątpliwość istnienie wyraju, nie pyta o
możliwość istnienia Boga tylko stwierdza: „Guślarze mówią, że z każdą śmiercią
/ Boga jest więcej” a dalej zastanawia się „Czy dla Boga jesteśmy dłużej /
martwi niż żywi?” Jak widać nie są to problemy poruszane przez kulturę Zachodu
tylko Wschodu, który minimalizując, skupiając się na ciszy i oczekiwaniu
wyzwala się z pędu ku rzeczom nieistotnym, przemijającym, doczesnym. I taka
jest też poezja Bartosza Suwińskiego: dużo tu milczenia, spokoju, prostych
relacji i ćwiczenie w oszczędzaniu słów: „Na niczym więcej nie zależy Ci
bardziej/ niż na tym, aby wejść w milczenie,/ zostawić za sobą słowa, być tak
przez chwilę”. I trwać w błogości, raju, wyraju, odpoczynku od ludzkich
słabości, gonitwa, w bliskości z naturą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz