Nauka liter to na moim blogu temat bardzo
często powracający. W nauce czytania niby nie ma nic skomplikowanego. Każdy z
nas przecież się nauczył. No tak, ale troszkę to trwało. Trzeba było poznać
literki, nauczyć się łączyć litery w sylaby, a później sylaby w wyrazy i w
rezultacie czytamy kiepsko. Metodę nauki doskonalono, przez co powstała metoda
symultaniczna (nauka sylab) i czytania globalnego (rozpoznawanie całych wyrazów
i ich czytanie). Ja połączyłam te trzy metody (litery, sylaby i wyrazy), co
pozwala mi urozmaicać naukę i zmieniać ją w zabawę. Nie poświęcamy takiej nauce
wiele czasu. Szybko przelatujemy fiszki z podstawowymi wyrazami, sylabami oraz
kartki z alfabetem, przeglądamy kolejne książki. Nie należy dziecka zmuszać. Nauka
ma być zabawą i miło kojarzyć się dzieciom, aby nie musiały mieć takich
wspomnień jak my oraz aby chętniej sięgały w przyszłości po książki.
Pamiętacie swoją żmudną i nudną naukę pisania?
Ja doskonale. Schematyczne odtwarzanie liter, szlaczków w zeszytach sprawiało,
że się zniechęcałam. Nauka pisania i czytania była dla mnie drogą przez mękę i
tylko cud sprawił, że dziś kocham czytać. Odwzorowywanie tych samych literek w
zeszycie, przepisywanie czytanek stawiało mnie na dobrej drodze do nienawiści
do książek. My nie musimy fundować takich doświadczeń dzieciom, ponieważ
dysponujemy dużo ciekawszymi materiałami dostosowanymi do potrzeb i możliwości
przedszkolaków. Właśnie dzięki takim materiałom kilka lat termu odkryłam, że
pisanie i rysowanie może być interesującą zabawą dla dzieci. Kiedy córka miała
ponad rok odkryłyśmy książki z pisakami suchościeralnymi. Od tamtej pory
chętnie sięgamy po takie materiały edukacyjne, ponieważ pozwalają dziecku
ćwiczyć ważne umiejętności i zapewniają dobrą zabawę. Kolejnym plusem jest
przygotowanie do formalnej edukacji. Później sięgnęłyśmy po książeczki z naklejkami,
czytanki z literami, barwne plansze z literami. A wszystko po to, aby naukę w
szkole rozpocząć jak najmilej.
Pójście do szkoły jest momentem, kiedy dziecko
będzie uczyło się ręcznego pisania. Czasami zastanawiamy się czy w czasach
nowych technologii taka nauka nadal jest ważna. Przecież większość dorosłych
więcej tekstów pisze na różnorodnych urządzeniach, a nie na papierze. Dlaczego
taki trening jest ważny? Badanie pokazują, że ręczne pisanie jest ważne w
rozwijaniu umiejętności formułowania myśli i budowaniu logicznych wypowiedzi, a
do tego poprawia koncentrację, rozwija twórcze podejście do problemów i pozwala
trenować pamięć, a z czasem umiejętność aktywnego słuchania, weryfikowania
informacji ważnych.
Dziecko nie tylko musi odpowiednio chwycić
długopis i odpowiednio napiąć mięśnie, ale i wykonać określone ruchy wymagające
użycia określonych partii mózgu odpowiedzialnych za percepcję wzrokową,
zdolności motoryczne, koordynację, orientację przestrzenną, abstrakcyjne
myślenie. Dr Karin James pokazał, że pisanie ręczne ma sporą przewagę nad
pisaniem na komputerze, ponieważ jest bardziej wymagające dla mózgu, czyli
lepiej go ćwiczy. Ważnym obszarem ćwiczonym w czasie pisania jest ośrodek Broki
odpowiadający również za umiejętności mówienie, łączenia samogłosek i głosek,
łączenia je w wyrazy, a wyrazy w zdania, za formułowanie płynnych wypowiedzi,
przez co nauka pisania staje się bardzo ważnym elementem edukacji oraz terapii
nie tylko u dzieci.
Większość dzieci jednak trudno zachęcić do
pisania. Kolejne ćwiczenia wydają im się mozolne, a kaligrafowanie nudnym
zajęciem, nieprzyjemną koniecznością związaną z chodzeniem do szkoły. Co
zrobić, aby to zmienić? Przede wszystkim w wieku przedszkolnym musimy razem z
dzieckiem ćwiczyć ręce, dłonie, palce i zachęcać do wodzenia palcami po
szablonach, odwzorowaniu liter w kaszkach, mąkach. Łaczenie nauki z ruchem pomaga
w ćwiczeniu koncentracji. Dobrze rozbudowane mięśnie sprawią, że dziecko w
czasie pisania nie będzie się tak szybko męczyło. I tu z pomocą nie przyjdzie
nam technologia tylko proste materiały jak różnorodne masy (o wielu pisałam na
blogu), plastelina, kartki, pisaki, kredki i wszystko, z czym dziecko w czasie
ćwiczeń będzie musiało ćwiczyć napięcie mięśni w dłoniach oraz nacisk, a także
dostarczy mu różnych bodźców. Z tego powodu warto też sięgać po narzędzia do
pisania i rysowania jak najwcześniej. Wychodząc naprzeciw potrzebom rodziców
niektórzy producenci stworzyli nietoksyczne kredki i plastelinę, którą mogą
bawić się już roczne dzieci (oczywiście pod nadzorem rodziców). Można też bawić
się tym, co jest w kuchni, łazience: robić litery z pianki do golenia, pisać w
mące czy kaszce, wyklejać literki z ryżu i korzystać z wielu innych materiałów.
Zaangażowanie dziecka w naukę ściśle związane
jest z atrakcyjnością dostarczanych mu materiałów. O ile roczne dziecko będzie
świetnie bawić się rysując kreski, robiąc kropki, bazgrając po kartkach,
kartonach, zeszytach i innych podsuwanych (a nawet chronionych) powierzchniach
to dwulatek i starsze dzieci mają już większe wymagania. Można wtedy sięgnąć po
materiały, które wzbudzą zainteresowanie. Do takich należą książeczki, po
których można rysować pisakami suchościeralnymi. Na początku zabawa będzie
polegała na spontanicznym rysowaniu przez dziecko i zmazywaniu przez niego
rysunków. Takie specjalne książeczki mogą być kolorowe, oferować różnorodne
kształty lub zwierzaki do zarysowywania lub zawierać szlaczki. Do kolejnej
grupy należą książki stworzone do wodzenia po nich palcami. Cechują je duże,
wyraźne litery oraz rozmieszczenie jednej litery na stronie. Świetnie sprawdza
się tu książka Alicji Krzanik i Anny Salamon „Literowa książka”. Jest to dość
nietypowa publikacja, ponieważ ma duży format, solidne kartonowe strony i inne
niż znane mi książki ilustracje. Każda litera została wydziergana przez Annę
Salamon. Do tego, co kilka liter znajdziemy krótką czytankę pozwalającą na urozmaicenie
lektury, przerwę w nauce i materiał do zabawy w opowiadanie historyjek na
podstawie tego, co się widzi. Na każdej stronie znajdziemy zadania dostosowane
do wieku i umiejętności czytelnika. Literom towarzyszą proste ćwiczenia
logopedyczne. Dzięki temu będziemy mieli możliwość szybkiego zorientowania się,
z czym nasze dziecko ma problemy . Ponad to ilustracje wręcz zachęcają do tego,
aby wodzić po nich palcami, dotykać ich. Pozostaje tylko żałować, że nie są to
ilustracje sensoryczne. To dopiero byłaby atrakcja! Moja córka na pewno
zagłaskałaby każdą literę.
Interesujące wzory, duże rozmiary i proste zadania
zachęcają do sięgnięcia w czasie pracy po różnorodne masy. Uważam, że lektura
ta świetnie sprawdzi się w pracy z przedszkolakami. Zwłaszcza, że solidne strony, dobre klejenie pozwolą na dużą ilość pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz