„Don’t love me” to kolejny cykl bazujący na schemacie
opowieści o Kopciuszku. Tym razem on pochodzi z rodziny właścicieli sieci
hoteli, a ona jest zwyczajną dziewczyną marzącą o studiowaniu projektowania
wnętrz. Co przyniesie taka znajomość i czy miłość jest w stanie pokonać
wszelkie przeciwności?
„Don’t love me” to cykl, który z jednej strony zabiera nas do świata
oderwanego, w którym życie bogaczy wygląda nieco inaczej niż większości ludzi,
a z drugiej strony widzimy klasę średnią, która utrzymuje swoją pozycję dzięki
zespołowej pracy wszystkich członków rodziny. Główna bohaterka, Kenzie
Lancaster po nagłej śmierci mamy musiała pomóc ojcu w wychowywaniu sióstr i
prowadzeniu domu. Szybko też zaczyna pracę w jego warsztacie. Jej marzeniem
jednak jest projektowanie wnętrz i właśnie w tym kierunku doskonali swoje
umiejętności. Poznajemy ją, kiedy pomaga dobrać dodatki do wyposażenia kampera.
Widzimy, że lubi bawić się kolorami i fakturami. Jej projekty nie są nijakie. W
czasie namawiania klientów dzwoni przedstawicielka firmy, w której starała się
o praktyki, aby zwiększyć swoje szanse na dostanie się na wymarzona uczelnię.
Niestety okazuje się, że wybrano kogoś, kto był znajomym szefa. Kenzie z powodu
braku innych ofert przyjmuje propozycję Pauli McCoy, dawnej przyjaciółki mamy,
aby pomogła jej w najnowszym projekcie. Okazuje się, że prowincjonalna firma ma
urządzić nowy hotel należący do słynnej sieci Hendersonów. Już w pierwszej
chwili przyjazdu do Kilmore natyka się w markecie na młodzieńca, który zwraca jej
uwagę. Szybko odkrywamy, że Lyall Henderson także jest nią zauroczony, ale wie,
że nie powinien wchodzić z nią w żadne relacje. Nie ułatwi im to wspólna praca
nad projektem.
„Pewnego dnia odkryjesz, że istnieją na tym świecie uczucia, przed którymi
nawet ty się nie zdołasz obronić”.
Cała historia jest bardzo schematyczna, więc od początku czytelnik może się
domyślić, że młodzi się zakochają. Na drodze ich miłości stanie wiele przeciwności.
Jedną z nich będzie przeszłość chłopaka, którego nikt w rodzinnej miejscowości
Hendersonów nie lubi. Widzimy jak mieszkańcy wrogo odnoszą się do niego i chcą
chronić Kenzie przed angażowaniem się z nim w relację. Stosunek małej
społeczności do Lyalla jednak nie zniechęca zakochanej dziewczyny. Jej uczucie
jest silniejsze od rozsądku. On także musi walczyć ze swoimi emocjami. Pobyt w
rodzinnych stronach ma mu pomóc na nowo wkupić się w łaski babci sterującej
rodziną i siecią hoteli. Z powodu zakazanego (z dziewczyną z niższej klasy) związku
może okazać się to niemożliwe.
Bardzo mnie cieszy, że główna bohaterka tego młodzieżowego romansu jest
postacią wyrazistą, niepokorną i bardzo przedsiębiorczą. Szybko odnajduje się w
nowych rolach i potrafi zarządzać ludźmi, przekonywać do swoich racji. Do tego w
cyklu poruszono niezwykle ważny problem przeżywania żałoby, radzenia sobie ze
stratą bliskiej osoby, koniecznością przejęcia jej obowiązków. Mamy tu też
wspaniały obraz ojca, który z pomocą starszej córki świetnie radzi sobie z
wychowaniem dzieci. Niby Kenzie zajmuje się nimi, ale przecież nadzór osoby
dorosłej też jest potrzebny. Mężczyzna nie jest tu nieporadnym bohaterem, który
zapija się po śmierci żony, ale ojcem biorącym się z życiem za bary,
intensywnie pracującym i dającym córkom miłość oraz wsparcie i ten obraz jest
niesamowicie ważny.
„Don’t hate me” zabiera nas do świata, w którym Kenzie musi uporać się ze
stratą Lyalla. Przystojny i bardzo inteligentny młodzieniec pochodzący z
rodziny bogaczy okazał się egoistycznym. Bohaterka dowiedziała się, ze to on
przyczynił się do śmierci swojej byłej dziewczyny. Wie, że nie może być z kimś
takim. Musi o nim zapomnieć. Walczy ze swoim uczuciem i próbuje wrócić do
codzienności. On także próbuje odnaleźć się w nowych realiach, zaliczyć
wszystkie przedmioty, uporać się ze studiami.
Do tego poruszono tu ważny wątek pokazujący, że silne osoby potrzebują
bratniej duszy. Nikt z rodziny nie może zastąpić życiowej partnerki lub
partnera. Ojciec w końcu po wielu latach jest w związku i dzięki temu główna
bohaterka nie czuje już takiej presji związanej z wychowywaniem sióstr.
Odkrywa, że w końcu może skupić się na realizowaniu własnych marzeń. I los jej
w tej kwestii sprzyja, bo z jedne strony może obejrzeć efekty swojej pracy, a z
drugiej zostanie wciągnięta w kolejny intrygujący projekt. Tym razem Theodora
Henderson wciąga ją w swój osobisty projekt remontu domków i hotelu na Korfu. Słynna
projektantka wnętrz angażuje do niego sporą grupkę studentów i kiedy prace są
już zaawansowane ściąga do nich syna, czyli Lyalla. Wspólna praca, nowe
wyzwania sprawiają, że zakochani mogą ponownie się zbliżyć i wyjaśnić sobie
wiele rzeczy.
W „Don’t leave me” wraca przeszłość Lyalla. Chłopak musi uporać się z
oskarżeniami. Po powrocie do kraju zostaje uwięziony za zabicie byłej
dziewczyny. Wydawałoby się, że po wielu przeciwnościach już nic nie stanie
młodym na drodze. Niestety chłopak ma wroga, który próbuje wrobić go w morderstwo.
Kenzie wraca do codzienności, a on tkwi w więzieniu bez możliwości kontakty z
kimkolwiek. Może liczyć tylko na wsparcie osób, które zechcą mu pomóc. Okazuje
się też, że rodzina może się od niego odciąć, jeśli tylko cała afera wypłynie
do mediów. Wtedy pozostanie bez środków na obronę i jakiegokolwiek wsparcia.
Niestety osobie, której zależy na tym, aby właśnie to się stało. Do tego opuszczonego
przez wszystkich chłopaka ktoś zaatakuje w więzieniu. Na szczęście ma po swojej
stronie Kenzie i kuzyna. Pojawi się też nowy bohater, który okaże się
całkowicie inny niż do tej pory. Akcja całego tomu będzie toczyła się wokół
udowodnienia niewinności Lyalla.
Cała historia może wydawać się dość banalna, ale Lena Kiefer porusza w niej
wiele ważnych problemów. Mamy tu problem sterowania rodziną przez jedną osobą.
Bardzo mi się podobało pokazanie zła patriarchatu przez odwrócenie ról. W
rodzinie Hendersonów osobami decyzyjnymi są kobiety. Mężczyźni mają jedynie
pomagać w realizacji ich planów. Jeśli stają się zbyt ambitni to bardzo szybko małżeństwa
się rozpadają. Do tego mamy tu bardzo ciekawych, niesamowicie zróżnicowanych
bohaterów, których kolejne wydarzenia zmieniają, sprawiają, że mają odmienne
relacje z innymi niż wcześniej. Poza tym poruszono tu bardzo ważny problem
dotyczący młodych ludzi: konieczność podporządkowania się rodzinie. Tu krewni
mają niesamowicie duży wpływ na losy osób wchodzących w dorosłość. Wiedzą, że
bez rodziny nie dadzą sobie rady, a z drugiej strony pojawia się bunt przeciwko
takiej tyranii. Sama akcja jest dynamicznie i dostajemy ciekawie snutą fabułę.
Raz widzimy wydarzenia oczami Kenzie, a raz Lyalla. Czasami patrzymy na jedne
wydarzenia z dwóch perspektyw, a czasami następują one po sobie i są kontynuowane
z punktu widzenia drugiej osoby. To sprawia, że mamy okazję zżyć się z bohaterami,
lepiej ich zrozumieć. Podoba mi się też to, że w każdym tomie widzimy ewolucję umiejętności
pisarki, która zdecydowanie wie, w jaki sposób budować napięcie oraz tworzyć
zabawne sceny, aby między wszystkim była równowaga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz