Dav Pikley kojarzony jest przede wszystkim z wydanej prawie dwadzieścia lat temu serii o Kapitanie Majtasie. Szkolna nuda i przypadek sprawiły, że młodzi bohaterzy do życia powołali niezwykłego superbohatera, którym jest upierdliwy i flegmatyczny dyrektor będący całkowitym przeciwieństwem jakiegokolwiek pogromcę złoczyńców. Chłopcy wykreowalu też innego stróża porządku. Jest nimi Dogman, czyli mający niezwykłe moce pies jednego z autorów. Próbki przygód dostaliśmy już w Kapitanie Majtasie. Później przyszedł czas na drugą serię, czyli opowieść o dokonaniach zwierzęcego stróża porządku. Seria ta jest podobnej długości jak ta o Majtasie i pisana w podobny sposób: pełno w niej irracjonalnych i zadziwiających przygód. Różnią się tylko długością poszczególnych scenek. Dognam jest bardziej poszczątkowany. Niby jedna przygoda wypływa z poprzedniej, ale są bardziej autonomiczne, dzięki czemu poszczególne tomy można czytać bez znajomości wcześniejszych bez wpływu na odbiór całości. W przypadku Kapitana Majtasa też niby można, ale traciło się ważne przesłanie. Innym bohaterem powiązanym z Kapitanem Majtasem i Dogmanem jest Superkot. Ten przyjazny zwierzak nawiązuje międzygatunkowe znajomości i na swój sposób ratuje świat. Czasami ma mniej czasami bardziej poważne misje. Tym razem spotykamy się z jego belferską odsłoną, czyli klubem komiksowym.
Nim jednak przejdziemy do akcji troszkę o wyglądzie, bo na tle Dog Mana
Superkot wypada całkiem zwyczajnie jest to zwykły, rudy kociak umaszczeniem
przypominający Garfielda. Jednak w przeciwieństwie do tego kultowego bohatera
nie ma w sobie ani troszkę złośliwości i lenistwa. Za to zna się na wielu rzeczach
i gotowy jest pomagać innym w wychowaniu dzieci, rozwijaniu ich talentów. I tak
jest tym razem.
Pierwszy tom „Superkot. Klub komiksowy” otwiera spotkanie większej grupy
„kijanek”, które zapragnęły poszerzyć swoją komiksową wiedzę i same chcą pisać,
tworzyć. Po małym teoretycznym wstępie niestety nikt za bardzo nie ma odwagi
sięgnąć do zakamarków swojej wyobraźni. No, może poza jedną kijanką uchodzącą
za kujona i planującą karierę prawniczą. Wszyscy jednak orzekają, że jego
komiks jest kiepski, bo poza przedstawieniem bohaterki nie ma nic. Superkot
wpada na pomysł, aby wszyscy stworzyli obciachowe komiksy. Okazuje się, że
kiedy kijanki mogą pracować w grupach, sięgać po różne formy ilustracji i
tworzyć cokolwiek bez nastawienia, że ma to być arcydzieło to powstaje kilka
intrygujących historii. Widzimy też, że każde ćwiczenie pozwala na doskonalenie
się w sztuce. Jest to świetny komiks z fajnym przesłaniem, że warto robić to, w
czym się chce być dobrym, że nikt nie urodził się mistrzem.
Kolejny tom to „Superkot. Klub komiksowy perspektywy” ze sporą dawką lekcji
rysunku. Główny bohater pokaże jak w prosty sposób rysować różne przedmioty,
aby tworzyć wrażenie przestrzeni, trójwymiarowości pokazanych obiektów. Dokładna
instrukcja pomoże czytelnikom na zastosowanie chwytów we własnej pracy. Do tego
pojawi się tu motyw skarżenia, kary, współpracy oraz błędów wychowawczych.
Każdy stworzony przez kijanki komiks to pretekst do poruszenia ważnych
problemów, ale też wykorzystania innych stylów przekazu oraz traktowania
poszczególnych kijanek ze względu na płeć. Właśnie ta perspektywa sprawia, że
możemy zrozumieć zachowanie jednej z bohaterek.
Superkot Pecio ma świetną umiejętność przyciągania uwagi swoich uczniów,
zachęcania ich do tworzenia, wskazywania źródeł inspiracji. W przeciwieństwie
do innych komiksów Pilkey’a tu nie ma miejsca na opowiadanie o bohaterach. Poza
krótkim przedstawieniem, że nauczycielem czy trenerem jest kot Pecio, a jego
asystentką w pierwszym tomie jest Ada, a w drugim ojciec kijanek nie dowiemy
się niczego o ich mocach i talentach. To wychodzi w czasie dalszej lektury. I
zdecydowanie będą to inne zdolności niż w przypadku bohaterów innych komiksów
Dava Pilkey’a.
Komiksy o klubie komiksowym zawierają dużą dawkę humoru, ale też poruszone są w
nichważne tematy. Autor pokazuje miłość, wyrozumiałość, podpowiada, że czasami
trzeba wyluzować i zachęcać do próbowania różnorodnych aktywności, aby dzieci
mogły się rozwijać. Pokazuje jak bardzo ważne są równe szanse, brak wyróżniania
kogoś ze względu na płeć. Superkot nie ratuje świata w stereotypowym znaczeniu.
On staje się mentorem łączącym rodzica z dziećmi, pokazującym, jakie pokłady
talentów w nich drzemią.
Mimo braku walki dobra ze złem, ścigania złoczyńców komiksy bardzo dobrze
wpisuje się w całą twórczość Pilkey’a i bardzo łatwo rozpoznać autora po
stylistyce dialogów, rysunków i sposobie prowadzenia akcji. Mamy tu sporą ilość
absurdu, dużą dawkę humoru i spojrzenia na różne sprawy w krzywym zwierciadle.
Czytelnicy widzą czasami zachowania, z którymi sami mają do czynienia w szkole.
Są tam grupki rozrabiaków, pilnych uczniów, obrażalskich, takich, którzy
potrzebują uwagi.
„Superkot. Klub komiksowy” to ciekawa, lekka, przyjemna, kolorowa i narysowana
prostą kreską lektura zawierająca proste, niedługie przygody będące kolejnymi
odsłonami całości. Mimo pozorów infantylności zawiera ona bardzo ważne
przesłania. Mimo stylizacji na rysowaną i stworzoną przez dzieci oraz
pokazującą świat widziany z ich perspektywy mamy tu wiele ważnych tematów
wymieszanych z prostym humorem, dzięki czemu całość jest bardziej strawna dla
młodego odbiory.
Podobnie jak w przypadku przygód Kapitana Majtasa oraz Dog Mana i ta lektura
skierowana jest do wszystkich. Co znajdą w niej dorośli czytelnicy? Przede
wszystkim bardzo mądre przesłanie, że dziecko ma prawo do robienia kiepskich
rzeczy i próbowania kolejnych, zniechęcania się, eksperymentowania i
nieświadomości, jakimi narzędziami może się posłużyć. Do tego uświadomią sobie
oni, że kary niczego nie uczą naszych dzieci. Poza tym pokazuje jak zachowanie
dorosłych wpływa na relacje między dziećmi. Można powiedzieć, że ta seria komiksów
to kurs tworzenia komiksów dla najmłodszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz