Etykiety

poniedziałek, 1 września 2014

Adrian Bednarek


http://annasikorska.blogspot.com/2014/08/adrian-bednarek-pamietnik-diaba.html
Adrian Bednarek – autor przyciągającej swoją okładką i tytułem książki „Pamiętnik diabła”. Kim jest ten diabeł dowiecie się z książki, a tu moja opinia o niej. O autorze mogę powiedzieć, że to młody, zaradny i inteligentny człowiek, który od wielu lat pracuje na sukces i to wcale nie, jako pisarz, ale bardziej, jako dystrybutor win. Czy jego książka powstała tak jak dzieła pewnego filozofa, który po wielu wojennych tułaczkach wrócił do domu i popijając wino tworzył przy kominku teorie różnych światów?
AS: Jak jest u ciebie z piciem i pisaniem?
Adrian Bednarek: Podchwytliwe pytanie wybrałaś na sam początek rozmowy :) Jeśli chcesz wiedzieć czy kieliszek dobrego wina lub butelka zimnego piwa działa pobudzająco na moją wenę twórczą to powiem ci, że czasami owszem, ale jak się nad tym chwilę zastanowię, to raczej rzadko. Alkohol przyjemniej pije się w towarzystwie. Tworzenie historii, w której wczuwam się w rolę seryjnego mordercy polującego na swoją ofiarę stanowi wystarczająco silną używkę. Zwykle nie potrzeba do tego procentowego wzmacniacza.
AS: W swojej książce poruszasz bardzo ważne sprawy. Jedna z nich jest pedofilia. Co sądzisz o obecnych zabezpieczeniach ofiar i karaniu tych przestępców?
Adrian Bednarek: Domyślam się, że chodzi Ci o zabezpieczenie potencjalnych ofiar? No cóż… Według mnie nie ma czegoś takiego, jak skuteczne zabezpieczenie. Uważam, że wyrafinowany, inteligentny psychopata zawsze znajdzie sposób, żeby zaatakować ofiarę, którą wcześniej sobie upatrzy. Przed tym nie da się zabezpieczyć. Poza tym wiele osób robi wszystko, żeby ułatwić im polowanie. Wystarczy spojrzeć na portale społecznościowe, na których rodzice często chwalą się zainteresowaniami, hobby, sposobem spędzania czasu, sukcesami, praktycznie wszystkimi szczegółami życia swoich dzieci. Nieświadomie dostarczają w ten sposób multum informacji potencjalnemu napastnikowi. Takie informacje już same w sobie są zachętą do polowania… Odnośnie kar, uważam, że przy gwałcie czy zabójstwie jedyną skuteczną karą odstraszająca przy okazji kolejnych napastników jest stosowanie metody „oko za oko”.
AS: Co rozumiesz pod pojęciem „oko za oko”? Gwałcenie gwałciciela? A co jeśli to zachęci?
Adrian Bednarek: Masz rację w przypadku gwałtu mogłoby to na niektórych podziałać zachęcająco. Ale trzymając się pojęcia „oko za oko” istnieje nieskończenie duża liczba brutalnych, fizycznych kar, które skutecznie odstraszyłyby potencjalnych napastników.
AS: Oblicza tolerancji przyjmują różne wymiary. Nie boisz się, że pedofilia może zostać uznana za preferencję seksualną i twoje dzieci niemal na każdym rogu ulicy będą zachęcane do odbywania stosunków seksualnych?
Adrian Bednarek: Mam nadzieję, że tak bardzo popularna ostatnimi czasy tolerancja nie przekroczy pewnych granic. A przynajmniej, że nie stanie się tak za mojego życia.
AS: Studencki, lekko zamerykanizowany zaćpany światek – tak pomyślałam po kilkunastu stronach „Pamiętnika diabła”, w którym wydawało się, że bohater będzie działał zawsze tak samo. Zdanie zmieniałam z kolejnymi dziesiątkami stron. Długo pracowałeś nad ostatecznym efektem?
Adrian Bednarek: Samo napisanie książki, łącznie z wszystkimi poprawkami zajęło mi około ośmiu miesięcy. Zacząłem pisać w styczniu, a na przełomie sierpnia i września „Pamiętnik diabła” wyglądał tak, jak chciałem, żeby wyglądał.
AS: Zakończenie było już w głowie? Kiedy narodził się pomysł na taką książkę?
Adrian Bednarek: Nie. Kiedy pracowałem nad pierwszą książką (która raczej nie wyjdzie poza mój twardy dysk ) miałem w głowie większość głównych motywów i zakończenie przed rozpoczęciem pisania. Szybko zrozumiałem, że to był błąd zamykający całość w pewnych schematach. Pisząc „Pamiętnik diabła” całkowicie pozwoliłem sobie na wolną rękę i improwizację. Chciałem nadać Kubie odpowiednią osobowość, samemu stopniowo odkrywać kolejne etapy jego życia. Dałem się ponieść jego charakterowi, żądzą i demonom będąc jednocześnie ciekawym dokąd mnie to zaprowadzi. W pewnym sensie to bohater sam kierował moimi myślami aż w końcu doprowadził mnie do zakończenia.
Sam pomysł narodził się, jakieś dwa lata temu. Siedział w mojej głowie i bardzo chciał uciec. W końcu po czasie przełamałem się i postanowiłem napisać „Pamiętnik diabła”.
AS: Wydałeś pierwszą książkę, odniosłeś mały sukces. Co wtedy poczułeś?
Adrian Bednarek: Nie traktuję wydania pierwszej książki, jako sukces tylko, jako drogę prowadzącą w kierunku sukcesu. Sukcesem będzie zdobycie grupy czytelników, dzięki którym będę mógł publikować dalej. W głowie siedzi mi dużo historii, którymi chciałbym się podzielić z czytelnikami. Po wydaniu książki poczułem przede wszystkim ulgę. Sam zbudowałem sobie dużą presję związaną z debiutem i kiedy wreszcie się to stało spadło ze mnie ciśnienie. Jednocześnie poczułem dużą motywację do stworzenia kolejnych jeszcze lepszych historii.
AS: W kilku recenzjach porównywano twojego bohatera z Roskalnikowem. Nie czujesz, że w ten sposób odbierają wiele z osobowości bohatera?
Adrian Bednarek: Nie tylko w recenzjach. Ostatnio jedna z czytelniczek napisała mi, że Kuba obok Roskalnikowa jest jej ulubionym bohaterem książkowym. Osobiście nie czytałem „Zbrodni i Kary”, więc ciężko jest mi się do tego porównania odnieść. A czy czuję, że porównania odbierają wiele z osobowości bohatera? Raczej nie w końcu ludzie często porównują różne postacie zarówno fikcyjne jak i rzeczywiste. Jeśli postać jest ciekawa to naturalną koleją rzeczy jest jej porównanie z inną ciekawą postacią o podobnych cechach. Z tego, co się orientuję „Zbrodnia i Kara” została przełożona z rosyjskiego na kilka innych języków, czyli jest to całkiem niezłe porównanie.
AS: Raskolnikow był typem człowieka, którego po przypadkowej zbrodni przez wiele miesięcy gnębiły wyrzuty sumienia. Miał wrażenie, że wszyscy wiedzą, wszyscy widzą jego błąd, a jego jedynym grzechem było wielkie ubóstwo i chęć ograbienia lichwiarki. To popchnęło go do zabójstwa podczas przypadkowego przyłapania. To, że siekierę wziął, aby okraść można przypisać albo jego głupocie, albo podświadomemu odczuciu, że kradzież skończy się źle. Kubę od Roskalnikowa dzieli też zakończenie: niby oboje doznają przemiany, ale bohater Dostojewskiego metamorfozy w łagrze. Jak w tym kontekście postrzegasz Kubę?
Adrian Bednarek: Z tego, co wywnioskowałem po Twoim krótkim opisie postaci Raskolnikova główną wspólną cechą łączącą go z Kubą, jaką udało mi się dostrzec jest to, że myślał, że wszyscy wiedzą o jego czynach. Podobna „mania prześladowcza” dopadła Kubę po drugim morderstwie. Wydawało mu się, że każdy zna jego tajemnicę, czuł się osaczony przez przypadkowo mijanych lub spotykanych ludzi. Apogeum osiągnął podczas odwiedzin w więzieniu. Potem jednak mu przeszło. Kuby nie gnębiły wyrzuty sumienia, przeciwnie odczuwał wewnętrzną dumę ze swoich czynów i uważał się dzięki nim za lepszego od innych. Odnośnie samej metamorfozy, Kuba specjalnie się nie zmienił, raczej wyciszył i odkrył kilka niezwykle istotnych faktów z przeszłości. Poza tym łatwiej jest doznać przemiany siedząc w łagrze z wyrokiem niż w penthousie z poczuciem bezkarności…
AS: Zamierzasz pisać więcej?
Adrian Bednarek: Oczywiście. Gdybym nie chciał pisać dalej nie starałbym się o publikację debiutanckiej książki. Staram się pisać regularnie, ponieważ tworzenie mrocznych historii sprawia mi wielką przyjemność. W tej chwili jestem bliski skończenia całej trylogii z przygodami „diabła”, wiosną skończyłem pisać inny thriller a jesienią planuję zacząć pracę nad kolejną historią. W nieco innym stylu, choć w podobnie mrocznym klimacie.
AS: Jak się poczułeś po dziwnej nagonce jednej z blogerek? Wszystkie książki są pełne błędów, a ty stałeś się ofiarą krytyki.
Adrian Bednarek: Wiedziałem, że o to zapytasz ;) Cóż mogę powiedzieć... stało się i tyle. Nie ma co przejmować się rzeczami, na które już się nie ma wpływu. Liczę, że czytelników bardziej zainteresuje fabuła książki niż nagonka.
AS: Czarny piar jest dobry? Zwiększyło się zainteresowanie twoją książką po krytyce?
Adrian Bednarek: Sam bardzo chciałbym znać odpowiedź. Według mnie nie da się tego w żaden sposób zmierzyć ani sprawdzić. Chyba, że masz pomysł, jak to zrobić, z chęcią go posłucham. Jedno jest pewne, blogerce udało się zyskać niezłą popularność dzięki mojej książce.
AS: Sławna, nie sławna. Ja nawet nie czytałam tego, co wypociła. Mogę powiedzieć na pocieszenie, że „wielka literatura” roi się od błędów i to takich, że miewam odruch chwytania za czerwony długopis. Mimo tego jest to „literatura wielka”. Bardzo dziękuję za rozmowę i czekam na kolejne książki.
Adrian Bednarek: Również dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz