Peyo, Smerfuś, tł.
Maria Mosiewicz, Warszawa „Egmont” 2018
Życie bez dziecka może i jest sielanką przeplataną gorszymi
momentami, a pojawienie się dziecka wywraca całe życie do góry nogami i wydaje
się uciążliwe, ale jego zniknięcie sprawia, że tracimy sens życia. I tak
właśnie jest u Smerfów, których przygody poznajemy w wydanym przez Egmont
albumie „Smerfuś” należący do tych komiksów Peyo, które wcześniej nie pojawiły
się na polskim rynku wydawniczym.
Najnowszy album zawiera cztery opowieści: Smerfuś,
Pracuś, Wielkie malowanie i Zabawa u Smerfów. Pierwszą opowieść rozpoczynają
dziwne wydarzenia w czasie nocy, kiedy na niebie pojawia się błękitny księżyc, na
którego tle widzimy bociana z zawiniątkiem. Zmierza on do wioski Smerfów, gdzie
podrzuca małego Smerfa. Początkowo wszyscy w ukryciu przekazują sobie zawiniątko
z malcem traktując jak niechciane, aż w końcu trafia ono pod drzwi Smerfetki
obdarzającej malca wielkim uczuciem i dbającej, aby dobrze się czuł. Wszyscy
zarażają się jej podejściem i nagle mamy wioskę pełną opiekunów niesfornego
malca. Każdy stara się, aby Smerfuś miał się jak najlepiej. Nie zabraknie też
zabaw na cześć małego bohatera. Jednak pewnego dnia przybywa bocian z listem
wyjaśniającym, że malec do wioski trafił przez pomyłkę. Mieszkańcy osady są
zrozpaczeni, a mały Smerfuś przeżyje wiele niebezpiecznych przygód. Wszystko
oczywiście kończy się dobrze. Opowieść porusza ważny problem miłości i
przywiązania oraz odpowiedzialności.
Kolejna historia pokazuje nam do czego prowadzi
nadgorliwość. Wszyscy w wiosce każdego dnia ciężko pracują, aby wspólnie żyło
się lepiej. Nie zawsze im to wychodzi, ale liczą się intencje. Jednak pewnego
dnia, tuż przed 542 urodzinami Papy Smerfa Kucharz się rozchorował i ktoś musi
go zastąpić. Robi to Smerfetka. Pomagają jej inne Smerfy. W tym czasie Pracuś
zajęty jest wymyślaniem kolejnego wynalazku: najlepszej wiertarki. Zachwycony
swoją maszyną wszędzie robi dziury, ale okazuje się, że jest ich za dużo, a do
tego w miejscach, w których wcale ich nie powinno być.
Następna przygoda zabiera nas w świat wielkich
porządków, reperowania, a także sprytnego Gargamela, który wynalazł farbę pozwalającą
mu na bycie niewidzialnym. Jak sobie z tym zagrożeniem poradzą Smerfy? Na pewno
znajdą na nie radę.
Ostatnia opowieść to wielka zabawa u Smerfów, a kiedy
one się bawią to nie może zabraknąć też i Gargamela marzącego o uczestnictwie w
takim wydarzeniu. Tylko co zrobić, aby zabawa była bezpieczna?
Smerfy to jedne z komiksowych postaci znane kilku
pokoleniom miłośników opowieści o małych, niebieskich stworkach wykreowanych
rzez belgijskiego rysownika komiksowego Pierre’a Culliforda znanego jako Peyo. Smerfy
szybko stały się bohaterami filmów oraz serialu animowanego, a popularność
postaci sprawiła, że po śmierci artysty jego syn, Thierry Culliford, przy
współpracy z artystami tworzy kolejne historie. To właśnie wielkie
zainteresowanie sprawia, że co jakiś czas do miłośników Smerfów trafiają nie
tylko gadżety, ale i nowe odsłony przygód. Nie brakuje też wznowień.
Album „Smerfuś” należy do oryginalnej twórczości
belgijskiego rysownika. Każda z opowieści posiada morał, każda pozwala pokazać
dziecku odmienny problem. Obecna seria na rynku wydawniczym jest od 1963 roku i
wszystkie opowieści znane są nam z serialu. Jednak miło zobaczyć je w formie
komiksu.
Opowieści są bardzo lekkie, zabawne, z elementami
grozy (wywołanej obecnością Gargamela). Całość dopełniają klasyczne, cartoonowe
rysunki. Prostota znana z wczesnych komiksów jest również obecna w albumach
tworzonych przez syna twórcy postaci komiksowych.
Smerfy polecam każdemu dziecku. Dzięki tym niebieskim
stworkom młodzi czytelnicy pokochają czytanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz