Jestem zdecydowaną przeciwniczką filmów, książek,
komiksów itd. itp. z wampirami, duchami i zombie. Do obejrzenia filmu ”Wiecznie
żywy” skłoniła mnie wieczorna nuda związana z brakiem dostępu do jakiegokolwiek
innego filmu i brak sił na czytanie czy pisanie kolejnej książki. Mimo mojego negatywnego nastawienia do tego typu filmu
obejrzenie go nie było stratą czasu. Fabuła przypomina inne filmy tego typu, ale jednocześnie
(mimo przewidywalności) troszkę zaskakuje pomysł twórców.
Skąd się wzięli zombie? Nikt nie wie. Gromadka ocalonych
ludzi poszukuje lekarstwa na leczenie ich lub chociaż ratowanie gatunku
ludzkiego. Sami zombie dzielą się na dwie kategorie: zarażeni z resztkami
wyrzutów szumienia i szkieletory zjadające wszystko, co staje na ich drodze
(łącznie z własnym ciałem).
Gromadka ludzi mieszkających w zabezpieczonym obozie musi
wyprawić się po jedzenie i lekarstwa do miasta (po latach są tam jeszcze
zapasy, co jest nieprawdopodobne!). Pech chciał, że przez własne roztargnienie i
upór trafiają na grupę zombie, którzy również szukają jedzenia (ludzi). Owo nieszczęście staje się szansą do uleczenia
zarażonych. Zjedzenie mózgu zakochanego, ale ostrożnego w angażowaniu się w związek
młodzieńca sprawia, że
zombie nie zjada dziewczyny, lecz ją ratuje. Rodzące się w nim uczucie
podsycane regularnym konsumowaniem mózgu chłopaka sprawia,
że wraca do żywych, przez co naraża się na niebezpieczeństwo ze strony
wcześniejszych współbraci. Wydawałoby się, że zdrowa dziewczyna i były
zombie
nie mają szans na przetrwanie. Jednak główni bohaterowie muszą żyć. Ich
śmierć
zakończyłaby film, a on jeszcze trwa, aż do wielkiej wojny między ludźmi
i
szkieletorami sprowokowanych przez bijące serca zakochanych. Czy ta
miłość
przetrwa? Po czyjej stronie staną zombie? W jaki sposób można uratować
ludzkość
przed takim kataklizmem? Dlaczego miłość tak bardzo może odmienić losy
milionów
istnień?
Koniec filmu niesie swoistą refleksję: wyzbycie się z
uczuć do otaczających ludzi, izolacja ze społeczeństwa sprawia, że stajemy się
martwi. Powtarzana jest tu odwieczna prawda trwania człowieka w społeczeństwie
i niemożliwość bycia człowiekiem poza nim, w oderwaniu od innych ludzi i
miłości, która spaja więzi.
Film na pewno nie jest przeznaczony dla dzieci, ale
(biorąc pod uwagę rzeki lejącej się krwi w innych filmach) może go obejrzeć już
nastolatek (chociaż jestem przeciwniczką pokazywania dzieciom tego typu
filmów). Co znajdzie w tym filmie widz? Na pewno wspomniane już przeze mnie
przesłanie, że współpraca i miłość pomagają w trwaniu zdrowych jednostek.
Obojętność i nienawiść dla innych przeradzają się w negatywne uczucia wobec siebie
i zabijanie własnej indywidualności.
Wiecznie żywy reż. Jonathan Levine
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz