Janusz Christa, Kajko
i Kokosz. Posiady Guślorek, tł. Bartłomiej Kuraś, Warszawa „Egmont” 2018
Na komiksach o Kajku i Kokoszu wychowało się nie
tylko moje pokolenie. Powstałe w latach 80 XX wieku przygody bohaterów
powracają w odświeżonej odsłonie: lepszy papier, a czasami w tłumaczeniach, czy
nawet kontynuacjach. Jedno się nie zmieniło: są to opowieści o dwójce przyjaciół
mieszkających w grodzie Mirmiłów, którego wodzem jest ciapowaty kasztelan
Mirmił i jego dobrze zbudowana małżonka, która z powodzeniem mogłaby zastąpić
męża w obowiązkach.
„Kajko i kokosz. Posiady guślorek” to po prostu album
„Festiwal czarownic” przetłumaczony na gwarę góralską. Sięgnęłam po niego z
ciekawości, czy poradzę sobie z językiem i jak wygląda to tłumaczenie.
Janusz Christa zabiera nas do prastarego Mirmiłowa, w
którym mieszkańcy będą świętowali setną rocznicę założenia grodu. Uroczystość
nie może odbyć się bez dużych ilości jedzenia, picia i gości. Mają zjechać ważne
osobistości. Nim to nastąpi trzeba się solidnie przygotować: kasztelan zachęca
do łowów i wytężonej pracy, a następnie sam z Kajkiem i Kokoszem rusza na łowy,
w czasie których ratują krasnoludki, przypadkowo łapią szefa Zbójcerzy,
Hegemona. Groźna obca armia zostaje rozgromiona jedzeniem i napitkiem z wywarem
zmuszającym do mówienie prawdy.
Gwara góralska jest tu miłą, zaskakującą
niespodzianką nadającą komiksowi dodatkowego uroku, sprawiającą, że zaczynamy
zupełnie inaczej odbierać opowieść, która właśnie przez język zostaje
uprawdopodobniona, a z drugiej strony dla osób słabo ją znających sprawi, że
akcja będzie niezrozumiała. Jednak znajdujący się na końcu książki słowniczek pomoże
w czytaniu. Myślę, że taki komiks może być ciekawym sposobem na przybliżenie
gwary uczniom w czasie lekcji języka polskiego i na pewno spodoba się góralom.
Komiks Janusza Christy to przede wszystkim opowieść o
mani wielkości, zapatrzeniu w siebie, wrogach, wierzeniach, podstępach.
Szybka, ale jednocześnie prosta akcja sprawia, że
komiks czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Całość dopełnia strona wizualna:
interesujące ilustracje, ze specyficzną kreską, średniej sztywności okładka,
dobry papier, ciekawa kolorystyka przypominająca tę z lat 90 XX wieku, kiedy
zaczęto publikować kolorową edycję komiksu. Wówczas skończyło się na kilku
tomach. Egmont podjął próbę, by kolejnym pokoleniom czytelników przybliżyć
twórczość Janusza Christy, który oferuje nam nie tylko świetną zabawę, ale też
subtelne i bardzo proste moralizatorstwo. Polecam wszystkim miłośnikom
komiksów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz