Zakupy
– czynność, którą większość ludzi robi każdego
dnia, a nawet kilka razy dziennie. Ci, którzy mają bliskich od tych
spraw też
mieli okazję chociaż raz w życiu kupować to czy owo. Sklepy są nam
dobrze
znane: pułki, ekspedientki (coraz częściej na portalach z pracą nazywane
specjalistkami ds. handlu), sprzątacze, ochrona, kierownik. Z punktu
widzenia
klienta całość tworzy piękną zgraną sielankę wygodnej pracy. Ochroniarze
często
bywają postrzegani jako ofiary losu, które nie potrafiły znaleźć innej
pracy;
ekspedientki jako niedocenione kobiety wykorzystywane i tresowane przez
pracodawcę ("Dzień kobiet" reż. Marii Sadowskiej). W filmie
„Supermarket” wszystkie te stereotypy są powielane i uwypuklane.
Mamy do czynienia z różnorodnymi typami pracowników: od otyłych przez
kapo po
fajtłapowatych, czyli cały przegląd społeczeństwa w supermarketowej
pigułce. Mimo tego wszystko jakoś działa do czasu, kiedy właściciel
supermarketu grozi ochronie, że jeśli zginie cokolwiek to pożegna się z
nimi po
świętach.
Nadgorliwość w tym filmie prowadzi do paradoksalnych
zachowań ochrony, która nie tylko depcze prawa ludzi, ale nie stroni też od
użycia przemocy.
Życie pracowników splata się ze świąteczną podróżą
bogatego małżeństw okradzionego z akumulatora w samochodzie. Zwykłe zakupy w
supermarkecie mężczyzny kończą się wielogodzinnym oczekiwaniem na parkingu z
walizką kosztowności przez żonę i jednym trupem.
„Supermarket” jest filmem zupełnie odmiennym od „Dnia
kobiet”. To nie pracodawcy, sieć sklepów wyzyskuje ludzi, ale ludzie sami
tworzą sobie warunki więzienne i
nadużywają danej im władzy, przez co jednego wieczoru zostają skrzywdzone dwa
istnienia.
Film zaczyna się więzienną sceną: zabieranie mordercy
popełniającego samobójstwo na salę operacyjną. Dopiero później dowiadujemy się,
w jaki sposób delikatny chłopak marzący o innym życiu i posiadający pasję
zostaje wrobiony w morderstwo. Śmierć niewinnego człowieka i jego niewielki,
ale istotny wkład do owej tragedii sprawiają, że nie buntuje się przeciwko
uwięzieniu. Za swój mały błąd płaci życiem, ponieważ nikt mordercy
popełniającego samobójstwo nie chce ratować, nawet przed wydaniem wyroku.
Prawdziwi zbrodniarze zostają na wolności. Radosne święta zmieniły się dla
kilku osób w życiową tragedię. Powolna akcja może irytować, ale dodatkowo
nasyca film tragizmem.
W filmie znajdziemy sporo przemocy, przez co nie należy oglądać do w towarzystwie dzieci (jeśli nie chcemy zafundować im traumatycznych przeżyć). Mogę go śmiało zaliczyć do dobrego polskiego kina pokazującego pewne problemy społeczne wynikające z posiadania władzy. Przebija w tym filmie wiele teorii dotyczących badań nad przemocą w więzieniach i wykorzystywaniem władzy, o czy w swojej książce pisał Loïc Wacquant
„Supermarket” reż. Maciej Żak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz