Janusz Kryszak, Nieme i puste, Szczecin,
Bezrzecze „Forma, Fundacja Literatury im. Henryka Berezy” 2017
„Stary człowiek pisze wiersze i się użala,/ bo
nie tak miało wszystko się potoczyć”.
Przemijanie, ulotność istnienia, odczuwanie
nicości, refleksja nad ludzkim życiem, szczegółami kształtującymi naszą codzienność i samoświadomość
to tematy tomu poezji „Nieme i puste” Janusza Kryszaka. Tytuł jak i niesiona w
tej książce treść sprawia, że mam wrażenie, że pobrzmiewa w niej buddyzm z pozytywnym
i negatywnym spojrzeniem na śmierć jako nirwanę: jest to ustanie pragnień,
poczucie błogości, ustanie odczucia szybkiego upływu czasu, nicość, pustość,
niemość. I mimo takiej tematyki z utworów Janusza Kryszaka bije dziwna radość (wynikająca
z autoironii) przeplatana nostalgią, co może wydawać się dziwne w kontekście
poruszanych tematów, w których występuje rozziew pomiędzy doświadczeniem jednostki,
a zjawiskami determinującymi egzystencję całych pokoleń. To najbardziej uwypukla
pierwszy wiersz uświadamiający czytelnikowi, że nasz brak zainteresowania
polityką wcale nie uwalnia nas od konsekwencji decyzji podjętych przez
rządzących, ale pozwala na cieszenie się życiem. „Początek minionego wieku” to
też obraz tego jak bardzo zmienił się od tamtej pory świat, jak bardzo
przyspieszył przepływ informacji: „W prowincjonalnym mieście na granicy dwóch
zaborów/ niewiele wiedzieli co się dzieje w Berlinie czy Wiedniu”. Ta
nieświadomość pozwala na cieszenie się drobiazgami, przejmowanie mało istotnymi
rzeczami i pokazuje rozdźwięk między radością, przeżywaniem codzienności, a
nadchodzącym kataklizmem. Ten efekt Janusz Kryszak uzyskuje też w „Późnym
erotyku” w zderzeniu między młodością, a starością. Świadomość przemijalności,
tego, że „wszystko w świetle wiekuistym/ ubywa” sprawia, że podmiot liryczny
bardziej łapczywie sięga po chwile i stara się nimi upajać póki jeszcze trwają,
a nawet zwraca się w kierunku przedmiotów, które po nim pozostaną, mimo że są
niżej w jego osobistej hierarchii od możliwości osobistego doświadczania.
„Słuchaj tej wspaniałości ostatniej, tych
dźwięków, tego milczenia./ Patrz, nie spoglądaj przez ramię” i „Przechowałem w
pamięci/ obraz miasta/ przeznaczonego klęsce” odzwierciedla obraz historii,
która nie może nam dać nic poza pamięcią i świadomością, że rzeczywistość
zmienia się tak szybko, że nic nie nie może być w niej trwałe, ponieważ ciągle
ulega destrukcji, rozpadowi i pozostaje nam jedynie pamięć po bliskich, ich
zachowaniach, pozwalając im na istnienie mimo przeminięcia, co podkreśla w
wierszu „Pamięć”: „Jak szybko teraz wszystko, co bywa, zamienia się w pamięć.//
Jak ucieka od nas pragnących dotyku i wysłuchania.// Wydaje się, że już
trzymasz w dłoni, a to natychmiast obrasta/ wspomnieniami i niknie jego
pierwotna, niczym nieskażona nagość”. A jednocześnie świadomość własnej
obecności w świecie, znaczenia własnej roli w nim są nieuchwytne, przez co
dostrzec możemy tylko to, czego osobiście doświadczamy, co z perspektywy świata
wydaje się mało istotne: „Ale tu za oknem sypie śnieg i każdego dnia uczymy się/
pierwszych liter z elementarza niewiedzy/ czym jest to, co widzimy”, a
jednocześnie te namacalne rzeczy dane są nam tylko na chwilę, w której możemy
stworzyć też coś własnego.
Wieczność w ujęciu Kryszaka to właśnie taki
zlepek chwil dających natchnienie do tworzenia rzeczy niezwykłych: „Z tego
właśnie powstają wiersze. Z tej jednej/ chwili, bo ona nagle jest całym czasem,/
który objął wszystkie pokolenia ludzi”. Chwytanie pokoleń, pochylanie się nad
mijającym czasem, odpływającym chwilom ma w sobie coś z poszukiwań granicy
między młodością a starością, wiecznością a przemijaniem, ciałem a duchem,
potencją a istnieniem, milczeniem i cichością historii a żywotnością i gwarem
teraźniejszości. Świadomość znaczenia relacji międzyludzkich, docenienie ich w
czasie upływu czasu, uzmysłowienie sobie, że istniejemy tylko w pamięci zmusza
do autorefleksji: „Warto było tak uciekać od świata?/ Zamykać się w domu, przy
biurku,/ między książkami i obrazami?/ Zyskałeś tylko brak mowy,/
nieumiejętność porozumienia. I co więcej?/ Nic, spokój ducha, który się dusi między
ścianami domu, milczenie ust,/ które powinny mówić i martwieją”.
W „Niemym i pustym” Janusz Kryszak wędrując po
meandrach swej pamięci poszukuje sensu istnienia, odpowiedzi
usprawiedliwiającej fatalizm życia pełnego bólów, mijania, uchodzenia sił
witalnych, upływu czasu i ginięcie w nim, kreowanych kulturowo pędów i pędzenia
ku nieistotnym celom. W tym pełnym zmian świecie warto mieć coś stałego,
dającego wytchnienie, jak kuchenny stuł w „Zimie miejskiej”: „Przy kuchennym
stole, skoro świt, dobrze jest rozmyślać/ o wielkim wybuchu i ciemnej energii,/
o zmowie astrofizyków i teologów”. Bezpieczne miejsce będące punktem spotkań,
krzyżowania się dróg, poznawania codzienności i rozmów o ważnych na co dzień sprawach,
ale jednocześnie patrzenia na gwałtowne zmiany, teorie na temat nieuchwytnego
świata, w którym także pamięć może płatać figle: „Syreni głos pamięci prowadzi na
manowce/ i znowu nieznana osacza mnie strona./ Byłem tam wczoraj, w drugiej
połowie przeżytego czasu, a może i we śnie,/ gdy dzień zwija żagle i chęć
życia/ dryfuje na skały”. A wszystko przez ten nieuchronnie mijający czas,
uchodzące z nas życie, co w „Późnym erotyku” podkreśla swoją nostalgię za
minionym pisząc: „Och, być jak niegdyś żywym i niemądrym!”. W wierszu bez tytułu
kontynuuje tę tematykę rozpływania i przemijania człowieka w czasie i
przestrzeni, o jego stawaniu się wszystkim i dołączaniu do zmarłych
przeczytamy: „Ale te mgły, nocne opary i
hałas maszyn budowlanych/ nie pozwalają dostrzec miejsc wam danych./ Danych na
chwilę, choć wy chwile liczycie latami./ Ale to minie, bo nie rozumienie jaką
ma czas/ zmienną konsystencję, a my jesteśmy cierpliwi”.
Tomik podzielono na dwie nierówne części.
Pierwsza jest jakby wprowadzeniem, przyglądaniem się historii, a druga bardziej
abstrakcyjna, będąca podsumowaniem pierwszej, pełnej żywych obrazów, bolesnych
emocji wywoływanych naszymi odejściami, świadomością przemijalności. I mimo tej
smutnej i poważnej tematyki utwory zawarte w tomie „Nieme i puste” mają w sobie
lekkość, przebija z nich swoiste pogodzenie się z nieuchronnością, własnymi
ograniczeniami przy jednoczesnej niezgodzie na starość w świecie, w którym
panuje kult młodości i witalności. Całość
podsumowuje wiersz „Wyzwanie”: „Bo co po mnie zostanie? Trochę obrazów/ na ścianach,
dużo książek, także przeze mnie/ napisanych, dom nad jeziorem i łzy szybko
schnące.// Potem już nic. Wszystko toczyć się będzie kołem./ Karuzela żywych i
umarłych kręcić się będzie/ pod wysokim murem ofiarowanej nam niewiedzy”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz