Małgorzata Południak, Mullaghmore, Szczecin, Bezrzecze „Forma. Fundacja Literatury
imienia Henryka Berezy” 2016
O poezji Małgorzaty Południak pisze się niezwykle
trudno, ponieważ jest to świat bogaty w doznania, obrazy, nasączony kolorami,
fakturami, przepełniony doświadczeniami, w których człowiek to delikatna istota
zestawiona z surowym, brutalnym krajobrazem, nieprzewidywalnym życiem, innymi
ludźmi oraz kulturą. Jednak tylko ten kontakt pozwala na poznanie siebie. Takie
ujęcie podmiotu lirycznego sprawia, że jest to poezja czerpiąca z różnych
nurtów filozoficznych, wśród których na pierwszy plan przebija filozofia
dialogu zapoczątkowana przez Ferdinanda Ebnera. Człowiek w kontakcie z Innym,
Przyrodą i Pytającym to człowiek poznający siebie, określający świat swoich
granic, możliwości, dostrzegający swoje wady i zalety, swoje mocne i słabe
strony. Małgorzata Południak Inność podkreśla odmiennym otoczeniem, kontaktem z
obcą kulturą, zderzeniem ze strukturami obcego języka. Oderwany od ojczyzny
podmiot liryczny szuka siebie, patrzy przez pryzmat nowego otoczenia. Dopiero
kontakt z szeroko rozumianym Innym – będącym tu także przyrodą – pomaga na
samopoznanie.
Ze zbioru „Mullaghmore” przede wszystkim przebija
surowy krajobraz. Człowiek w kontakcie z surową, irlandzką przyrodą mającą
bardzo duże znaczenie we wszystkich utworach. Tytułowe Mullaghmore to z jednej
strony wieś na półwyspie, a z drugiej półwysep o tej samej nazwie. Surowa
natura, bliskość oceanu sprawiają, że jest to miejsce niezwykłe, poddające się
wpływom natury. W wierszu o tej samej nazwie Małgorzata Południak pisze o tym
miejscu:
„Dla mnie to miejsce jest czymś więcej niż snem,
w którym rozbieram się z ciemnych błękitów, w
doskonałości
z wyrzeczeń przechodzę do żywego. Nad torfowiskiem
dostrajam sierpniowe good morning do materii.
Łagodnieję nad brwiami. Roje robaków polują jak
dawniej”.
Podobnie jak w każdym wierszu człowiek jest w ciągłym
kontakcie z silniejszą od niego naturą. Musi podporządkować się jej brutalnym
prawom przyrody. Z drugiej strony jest więźniem kultury, społecznych norm,
znaków, symboli powracających w wierszach. Ta symbolika jest tym bardziej
odczuwalna, że nie jest ona nabyta w procesie socjalizacji tylko podmiot
liryczny musi się jej uczyć. Nie zabraknie też trudnych relacji międzyludzkich:
„Możesz nie chcieć mnie widzieć,
trzaskać klapą laptopa, wyrywać kabli ze ścian.
Pod nosem liczyć uderzenia płucoserca.
(…)
Wszystko jedno, Dzielą nas mokradła. Kamienie,
murki, przedmieścia. Skomplikowane pułapki,
potłuczone szklanki,
osad i takie tam”.
W zderzeniu z surową i jednocześnie dostarczającą
silnych bodźców przyrodą w połączeniu z kulturą człowiek czuje się zagubiony,
samotny, odcięty od innych, po których zostaje brudna filiżanka, zerwane
relacje, rozstanie:
„Musimy się pożegnać. Wyjść z domu
i zapomnieć, że zaparzyłam kawę”.
Utrzymywanie więzi wymaga poświęcenia, wtopienia w
tłum. W imię społecznych wartości wykonujemy szereg niemiłych czynności, kształtujemy
ciało, umysł, wytężamy swoje siły, mierzymy się z otoczeniem, rezygnujemy z
przyjemności:
„Zawzięcie ćwiczymy ciało, reguły, rezygnujemy z
kawy,
przyjaznych gestów osadzonych w barowym tłumie
malowanych
ptaków. Tresujemy się potencją, zmagamy z językiem,
z drukowanymi literami kwitnącymi na ścianach muzeów”.
Te czynności są nam jednak niezbędne do rozumienia
innych, otoczenia, wchodzenia w kontekst relacji, odnajdywania ładu w niemal
mitycznym świecie rządzonym żywiołami i kosmicznym porządkiem, który – mimo wrażenia
stabilności – jest bardzo nietrwały, podatny Chaosowi:
„Z linii wyodrębniają się rzeki, drogi, styczne. Nad
nimi
połamane żądła, szpary i przejścia.
Gdy wyobrażam sobie porządek świata, coś się sypie z
nieba”.
Powstawanie Kosmicznego ładu przeplata się z Chaosem
rozpadu. Tak samo jest w relacjach człowieka z przyrodą, człowieka z kulturą,
człowieka z Innym i człowieka z historią. W takich warunkach powstaje życie, o
którym poetka pisze: „To ciężka choroba - / nie móc przystanąć. Nie móc”.
Wiersze Małgorzaty Południak są jak szyfr pełen
symbolicznych znaczeń, przesiąkniętych wrażeniami, przepełniony tym, co
człowiek gromadzi w pamięci, ulotnymi obrazami przetwarzanymi na wiele
sposobów. Znaczenia i odesłania przeplatają się tworząc intertekstualny zbiór
utrwalający zetknięcie się człowieka ze światem, w którego skład wchodzi
wszystko, co go otacza i na niego wpływa. W każdym ujęciu jednostka jest słaba,
niemal pokonana, delikatna jak trzcina Blaise’a Pascala. Konstrukcja świata z
kolei przypomina zegar, ale nie jest to do końca mechanizm w ujęciu Williama
Paley’a tylko konstrukcja znajdująca się pomiędzy zegarem wodnym, o jakim pisał
Cyceron, a zegarem z XVIII wieku: z jednej strony cykliczność, nieustający
ruch, a z drugiej niezwykła konstrukcja z kółek zębatych, która potrzebuje
regularnego nakręcania. Przy czym wizja świata w wierszach Małgorzaty Południak
bliższa jest temu starożytnemu mechanizmowi, który nie daje wytchnienia, zmusza
do ciągłego działania, któremu często towarzyszy strach ludzi przed nieznanym,
zaskakującą historią, brutalnymi relacjami uwieńczonymi ogniem i nożami. W
takich warunkach nie ma spokoju i wytchnienia. Wtedy pojawia się strach –
najbardziej destrukcyjne uczucie, jakiemu ulegają ludzie. „Najgorszy jest
strach, nawet kiedy już go nie ma”. Ten strach powstaje przy kontakcie człowieka
ze światem, nowym miejscem pobytu. Inność budzi niepewność, wzmacnia poczucie
zagrożenie. Dopiero po dłuższym czasie zanika, ale jego widmo ciągle towarzyszy
naszemu życiu i jest gotowe do ukazania się. Irlandia jako tło doznań,
doświadczeń, miejsce migracji sprawia, że w głowie podmiotu lirycznego powstaje
uczucie obcości, tęsknoty za stabilnością i znanym. Irlandia jawi się tu jako
piękna alegoria życia zaskakującego nas każdego dnia i niepozwalającego wrócić
do tego, co już minęło. Zmusza nas do przyzwyczajania się do nowych pejzażów,
odnajdywania się w nich.
„Mullaghmore” to zbiór, który z jednej strony czyta
się bardzo przyjemnie, oddziałuje na czytelnika bogactwem obrazów, zabiera w
świat myśli, języka i doświadczeń, a z drugiej wymaga bardzo dużej erudycji i
umysłu otwartego na bogactwo przemycanych znaków. Nie jest to poezja łatwa,
którą czyta się jednego wieczoru i pisze lub mówi na jej temat kilka zdań. To
twórczość wymagająca cierpliwego odbiorcy, który będzie do niej wracał,
przeżywał, chłonął obrazy, wychodził poza słowa i łapał obrazy z poetyckiego
diariusza.
Poezji patronuję z:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz