Etykiety

środa, 22 stycznia 2020

Opowiem Wam bajkę o zmianie nazwiska

Z deszczu pod rynnę, czyli o tym jak popularne nazwisko zmieniłam na inne popularne.
Przed ślubem byłam Wiśniewską. O ile na swojej rodzinnej prowincji jedyna to już na studiach odkryłam pierwsze schodki.
Wizyta w dziekanacie:
-Imię i nazwisko.
-Anna Wiśniewska.
-Ehhh, kierunek studiów.
-Filologia polska / filozofia - na pozostałych miałam na "f" miałam więcej szczęścia, bo było więcej mężczyzn, więc do tego etapu nie przechodziłam.
-Numer indeksu, bo jest siedem/dwanaście/ ileś tam stwierdzała pani z dziekanatu.
Na przyszłość nasza rozmowa wyglądała tak:
-Imię i nazwisko.
-Może od razu przejdę do numeru indeksu?
I zachciało mi się zmienić nazwisko, bo mówię sobie "A nuż będzie mniej popularne itd.". Jak na złość trafiłam do rodziny, w której już dwie Anny były... więc ja trzecia z tym samym nazwiskiem. Druga w tym samym mieście.
No i okazjonalnie miewam różne przygody. Ostatnio przyszła paczka na moją ulicę, z moim imieniem i nazwiskiem. Nie spodziewałam się, ale u mnie to norma. Większość paczek to dla mnie zaskoczenie. Otwieram. Patrzę: "Wow, ale świetne ciuszki". Myślę sobie, kto mógł mi przesłać. Z niewyraźnej karteczki adresowej odczytałam. Nazwisko nic mi nie mówi, ale mówię sobie: pewnie mam jakieś problemy z pamięcią. Starość i te sprawy zwane początkami pewnie niezdiagnozowanego Alzheimera. Szukam, szukam po fejsbuku i innych takich. Nic mi nie mówi. Jeszcze raz biorę tę magiczną karteczkę i sprawdzam. Numer domu się zgadza. Ulica jakaś rozmazana, ale udało mi się doczytać, że to jednak nie moja, bo liter jakoś więcej niż powinno być. No i okazało się, że paczka nie do mnie tylko do innej Ani Sikorskiej.
Wniosek taki: nie ma co zmieniać nazwisk, bo to wcale nie ułatwia życia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz