"Każdy jest kowalem własnego losu" to jeden z bardziej kłamliwych sloganów używanych do zrzucenia winy na osoby, którym się nie powiodło lub miały trudniejszy start. Kładzie on nacisk na naszą odpowiedzialność za własny los i pomija wkład innych ludzi ich ingerencję w naszą codzienność. Wydawałoby się, że słusznie, ale czy na pewno? Jak wiele rzeczy w naszym życiu zależy od czynów i słów otoczenia? Jak bardzo sympatie i antypatie oraz osobiste plany bliskich mogą wpływać na naszą codzienność? Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym. Te pytania pojawiły się u mnie w czasie lektury książki Jolanty Kosowskiej "Wyspa luzu", historii o wielkiej miłości, próbie, manipulacji i rozczarowaniu.
Do powieści wprowadza nas Natalia, która po zakończonym związku próbuje na nowo ułożyć sobie życie. Czuje, że gdziekolwiek w Polsce nie będzie to możliwe. Postanawia wprowadzić do swojego życia poważną rewolucję i zacząć wszystko od nowa w Grecji. Po rozstaniu z narzeczonym to drastyczny krok, ale czuje, że tylko w ten sposób będzie mogła stanąć twardo na nogach. Po latach Michał, niedoszły mąż Natalii, spotyka się ze znajomymi ze studiów. Jego najlepszy przyjaciel, Rafał, wraca do wydarzeń sprzed lat i przedstawia perspektywę Natalii. Dzięki temu Michał zaczyna nieco inaczej patrzeć na czas rozstania. Początkową złość zastępuje ciekawość i chęć spotkania z byłą narzeczoną. Poznanie wydarzeń sprzed lat z różnych perspektyw przekonuje go, że musi pojechać na Kos i tam liczyć na szczęśliwy przypadek, który skrzyżuje jego drogę ze ścieżkami Natalii.
Jolanta Kosowska podsuwa nam pouczającą opowieść o tym, że do miłości trzeba dorosnąć. Niezależność daje wolność pozwalającą na decydowanie o każdym aspekcie, pozwala na odpowiedzialność za wspólne życie. Brak tych elementów podcina skrzydła, sprawia, że codzienność może nas przerosnąć. Trudy bardzo szybko oddalają ludzi od siebie i sprawiają, że każdy pretekst staje się dobry do rozstania. I to wykorzystuje matka chłopaka doprowadzająca do rozstania syna z narzeczoną. Podjętych decyzji, rzuconych oskarżeń jednak nie tak łatwo cofnąć. Odgrywanie roli ofiary też nie ułatwia dialogu. Rozłam jest coraz większy i dotkliwszy.
Pisarka do świata Natalii i Michała zabiera nas podsuwając ich perspektywę. Dzięki takiemu zabiegowi poznajemy ich emocje, motywacje oraz możemy lepiej zrozumieć sytuację. Uzupełnienie historii przez wplecione w akcje rozmowy zawierające retrospekcje pomaga osadzić bohaterów w konkretnych czasach i otoczeniu. Ono jest tu bardzo ważne, ponieważ pisarka zabiera nas do miejsc istniejących. Razem z bohaterami udajemy się na spacer po Wrocławiu i po greckiej wyspie. Świetne opisy pozwalają nam na przeniesienie się do tych miejsc i poczucie ich klimatu. Jolanta Kosowska tradycyjnie podsuwa czytelnikom sporo ciekawostek i malownicze opisy odwiedzanych miejsc, co bardzo dobrze dopełnia akcję. A ta jest szybka, zaskakująca i bogata w rosnące między bohaterami napięcie. Akcja toczy się z jednej strony wokół codzienności, wakacyjnych doświadczeń, a z drugiej sporo tu zwyczajnej codzienności, pracy, oddawaniu się pasji, podążania w życiu zawodowym za głosem serca. Wykreowani przez Jolantę Kosowską bohaterzy są pasjonatami, którzy dbają o to, aby wykonane przez nich prace były jak najlepsze. Przy okazji zrozumiemy, że każde zajęcie tylko pozornie jest łatwe. Wielkie i piękne rzeczy wymagają trudów. Czasami taplania się w przysłowiowym lub realnym błocie, którego zapach i dotyk wydajemy się czuć tak jak bohater. "Wyspa luzu" to powieść obfitująca w opisy poruszające wyobraźnię, odwołujące się do zmysłów, przypominające, że odwiedzając różne miejsca powinniśmy chłonąć je wszystkimi zmysłami. Obok poważnej historii, dramatu rozstania, opowieści o budowaniu życia na nowo nie zabraknie też szczypty humoru i pokazania, że na niektóre rzeczy trzeba poczekać, a do innych dorosnąć, aby je docenić.
"Wyspa luzu" to kolejna lekka, wciągająca powieść Jolanty Kosowskiej z dużą dawką życiowych mądrości i inspiracji. Zdecydowanie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz