Magdalena Witkiewicz, Mateusz i zapomniany skarb, il. Joanna Zagner-Kołat, Warszawa „Od
deski do deski” 2018
Otwierając książki Magdaleny Witkiewicz wchodzimy do
barwnego, zaskakująco skomplikowanego, dziecięcego świata. Dosłowne odczytywanie
wielu frazeologizmów sprawia, że dzieci zaczynają wszędzie widzieć zagadki do
rozwiązania, a czasami błędnie odczytują wzorce do naśladowania. To wszystko
zostaje okraszone dziecięcą szczerością i dobrymi intencjami, które mogą bardzo
szybko się zmienić i zamiast stać się gangsterami biorącymi udział w aferze
korupcyjnej stają się bohaterami pomagającymi w nieszczęściu.
Dorośli bardzo szybko przekonają się, że nic tak
dobrze nie działa na dzieci jak zakazy. Oczywiście jeśli chcemy osiągnąć przeciwny
rezultat. Gorzej, kiedy zabraniamy marnować jedzenie, wozimy trupa w aucie i
każemy nie rozpakowywać paczek albo prosimy o oszczędzanie wody czy cichą
zabawę lub rzadsze wizyty. Może być wtedy bardzo ciekawie. Takie klimaty
właśnie znajdziemy we wszystkich tomach opowieści o dzieciach dla dzieci Magdaleny
Witkiewicz, która w ubiegłym roku zabawiała nas przygodami Lilki zmuszonej do
spędzenia wakacji u nielubianej ciotki oraz opowieścią o śledztwie wokół tajemniczego
Johnego. W tym roku do dziecięcego świata zabiera nas Mateusz przejmujący po starszej
od siebie siostrze rolę przewodnika po amalkowym świecie.
We wszystkich tomach znajdziemy wyraziste, często
przerysowane postaci, które będą nam towarzyszyć w obu tomach. „Babajagowata”
ciotka Jadzia, strojąca się nastoletnia (prawie dorosła) Wiktoria, łasuch
Matewka, dla którego jedynym szczytnym celem jest zapełnienie żołądka,
nadwrażliwa i nadopiekuńcza pani Monika i mający gangsterskie rysy tajemniczy
Johnny, nadwrażliwa i chorowita ciotka Aneczka i bliźniaki Antoś albo Staś i
Staś albo Antoś. Do tego wydarzenia w książce są jak domino: każde kolejne jest
po prostu nieuniknione. Akcja pędzi, napięcie rośnie, afer przybywa, a czasu do
końca wakacji niewiele.
Kolejną książkę można potraktować jako trzeci tom przygód
dzieci, które znamy z opowieści o Lilce. Można też czytać, jako autonomiczne
przygody najmłodszego dziecka z trójki rodzeństwa. „Mateusz i zapomniany skarb”
przenosi nas w znane nam z Lilkowych opowieści klimaty. Oto w końcu rok szkolny
dobiegł końca. Wszyscy członkowie rodziny cieszą się wyczekiwaną wolnością od
obowiązków. Dzieci nie mogą doczekać się nowych przygód, a mama
prowincjonalnego spokoju bez Internetu i nadmiaru dzieci na metr kwadratowy domu.
Przed wyjazdem stajemy się świadkami tradycyjnego pakowania, czyli wielkiego
zamieszania kończącego się płaczem Wiki, ponieważ okazuje się, że jej obóz jest
już jutro, a nie za dwa dni. Mama jak zwykle jest tu sperbohaterką opanowującą
sytuację rozsądną logistyką.
W końcu wszyscy (oczywiście poza Wiką) przybywają do
Amalki, skąd mężczyźni po weekendzie muszą wyjechać do pracy. Na odludziu
zostają tylko kobiety z dziećmi: mama i ciotka Franka. W pobliskim domku jest również
ciotka Aneczka mająca śruby w nogach i różne dziwne choroby z cholerą na czele.
Główna akcja toczy się wokół poszukiwania tajemniczego
skarbu, który dorośli ukryli, kiedy byli w wieku swoich dzieci. Codzienne
zajęcia takie jak przeglądanie atlasu motyli, uczenie się dziwnych nazw owadów,
odwiedziny sąsiadów, śledzenie dorosłych, kąpiele w jeziorze odciągają od tej
ważnej misji, ale z czasem na pewno uda się wszystkim w końcu na poważnie zająć
skarbem, którego poszukiwania skończą się prawdziwą rewolucją w domku, wizytą
straży pożarnej oraz tworzeniem własnej kapsuły czasu.
Magdalena Witkiewicz bardzo umiejętnie wplata w akcję
problem równouprawnienia, prawa decydowania o sobie, ekologii, diety,
wykorzystania nowych technologii przez dzieci, roznoszenia się chorób, dbałości
o owady, upływu czasu oraz niezależności kobiet, które z jednej strony same
potrafią narąbać drew, a gdy trzeba udają słabe, aby pozwolić ratować się przed
zalaniem domku.
Zarówno „Lilka i spółka”, „Lilka i wielka afera” oraz
„Mateusz i zapomniany skarb” zapewniają świetną zabawę i będą doskonałą
odskocznią od szkolnych obowiązków. Poza zachęceniem do wspominania minionych
wakacji staną się inspiracją do lepszego obserwowania otoczenia, które na pewno
kryje w sobie wiele zagadek i tajemnic.
Magdalena Witkiewicz po raz kolejny pięknie przybliża
dorosłym świat dzieci, a młodych czytelników zabiera w świat ich odczuć i pytań
Całość napisana żywym językiem. Do tego pisarka pokazuje dziecięce psoty jako
próba czynienia dobra lub ratowania siebie, dzięki czemu możemy lepiej
zrozumieć własne pociechy i ich zaskakujące zachowania. Wszystkie tomy
wzbogacono interesującymi i estetycznymi ilustracjami Joanny Zagner-Kołat.
Razem z odpowiednim rozmieszczeniem tekstu, niedługimi rozdziałami
zawieszającymi akcję i zachęcającymi do dalszej lektury całość sprawia, że
książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Wielkim plusem jest również to,
że dzięki odpowiedniej budowie zdań tekst doskonale nadaje się do czytania na
głos, dzięki czemu może stać się przyjemną lekturą czytaną przez rodziców
młodszym dzieciom potrafiącym dłużej skoncentrować się na słuchanym tekście.
Pierwszoosobowa narracja sprawia, że dzieci w Lilce
mogły zobaczyć siebie ze swoimi zawiłymi przemyśleniami oraz niezwykłymi
przygodami. Ta stylistyka jest kontynuowana w wakacyjnych opowieściach
Mateusza, który wszystko chce wiedzieć, podsłuchać, ale nie wszystko jeszcze
rozumie, przez co robi wiele dziwnych rzeczy. Magdalena Witkiewicz doskonale
wykorzystuje grę słów, wplatając w opowieść wiele powszechnie używanych
związków frazeologicznych, których zrozumienie jest dla dzieci jest wielkim
wyzwaniem. Dosłowne rozumienie słów przez małych bohaterów wprowadza nie tylko
w ich życie wiele zamieszania. Zdecydowanie polecam wszystkim dzieciom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz