Przyszłość w naszych wyobrażeniach przywołuje nam
wyobrażenie świata pełnego technologii, podróży w kosmos w zasięgu ręki, życie
w cybernetycznym świecie, ludzi z chipami, zwierzęta-roboty, świat pełen
technologii pozwalającej na śledzenie każdego naszego ruchu. Już teraz widzimy,
że konsumpcjonizm i nadmiar wyrzucanych śmieci sprawia, że zwierzętom oraz
roślinom trudniej żyć. Natomiast medycyna ciągle w wielu przypadkach jest
bezsilna, ponieważ nadal nie wie, w jaki sposób powstaje wiele chorób czy
zaburzeń. Mamy oczywiście nadzieję, że gdzieś tam w przyszłości uda nam się
rozwiązać wiele zagadek, ale zdajemy też sobie sprawę, że wtedy pojawią się
nowe. Oczywiście jeśli nadal będziemy mieli taką możliwość. A co jeśli taki pęd
ku wiedzy i opanowaniu świata zaprowadzi nas na skraj zagłady? Jeśli z jakiegoś
niewytłumaczalnego powodu zaczną dziać się rzeczy nieprawdopodobne, a ludzkość
zacznie dusić się w niezliczonych ilościach śmieci i nieczystym powietrzu? Co
jeśli pewnego dnia natura się zbuntuje i stanie przeciwko nam? Pozostanie
czekać na zagładę albo cudowne wybawienie. W książce „Wietrzne Katedry” A. R.
Reystone ludzkość miała wiele szczęścia, ponieważ zachwianie przyrody wpłynęło
też na świat istot, które ukrywały się przed ludźmi. Uciekające tłumy elfów
nauczyły niszczycielski gatunek szacunku do wszystkiego, co żyje, utrzymywania
równowagi między nauką i przyrodą, korzystania z jej darów.
Dzięki gościom powstał nowy, wspaniały świat.
Napływający uchodźcy wzbogacili kulturę Palatynatu, pomogli uniknąć zagłady i dostarczyli
wiele cennych lekarstw oraz weszli w społeczeństwo. Dwa gatunki zaczęły się
mieszać i współpraca tych dwóch światów wyglądała pięknie, cudownie. A później
przyszedł czas tajemniczej zarazy, który pochłonął wszystkie elfy i osoby
mające ich geny. Pozostało po nich tylko piękne wspomnienie, nowe zwyczaje,
pielęgnowane umiejętności i święta ku czci wybawcom. Jednym z ważniejszych
punktów takiego świętowania były oczywiście wystawy najdziwniejszych smoków i
istot magicznych. Wszystko oczywiście transmitowane, pokazywane na telebimach,
ze znanym nam splendorem imprez masowych. Zaskakujące jest jednak to, co można
tam zobaczyć. Pokazane istoty są niczym wyjęte z różnych baśni.
Jednym z wielu uczestników Święta Srebrzystych
Kaganków na Theatronie jest Ian McLaurie i jego ojciec Treller prezentujący
swoją hodowlę miniaturowych vivernów (bardzo bezpiecznych smoków). Rocznicowe
uroczystości upamiętniające wybawicieli ludzkości źle kojarzą się młodemu
hodowcy. Właśnie ten dzień przywołuje jego najmroczniejsze wspomnienia związane
z wypadkiem sprzed lat, kiedy to jego brat Russel zginął ratując siostrę Unę,
która od tamtego czasu przebywa w kapsule hibernacyjnej podtrzymującej jej
funkcje życiowe pozwalające na znalezienie odpowiednich sposobów leczenia.
Pokazani tu McLaurie’owie to specyficzna rodzina:
matka – arystokratka, ojciec – biedny hodowca smoków. Mimo tych przeciwności
losu stworzyli dziwny model rodziny, w której żona robi karierę, jest dość
oziębła i dba o poszerzanie fortuny, a ojciec jest ciepłą osobą wychowującą
dzieci, zajmującą się domostwem i pokaźnym zwierzyńcem, w którym nie zabraknie
gatunków zakazanych. Dzięki temu ich dzieci mogą zdobyć szeroką wiedzę na temat
hodowli niezwykłych zwierząt oraz posiąść wiedzę związaną z ich pochodzeniem.
Oczywiście nie zbrakło tu też wkładu matki w wychowanie, a raczej wykształcenie
dzieci. Dzięki zapobiegliwej rodzicielce mogli oni uczęszczać do najlepszych i
najdroższych szkół, zdobyć najlepsze wykształcenie. Jej plan świetlanej
przyszłości nie zakładał wypadku w czasie jednego ze świąt.
Tegorocznej wystawie magicznych zwierząt tradycyjnie
towarzyszą zawody. Jedynym z przeciwników Iana - będącego doskonałym i
bezkonkurencyjnym młodym hodowcą - jest bogaty snobistyczny Ben Stoykow, który
może i nie ma tak dobrej hodowli, ale jest w stanie zrobić wszystko, aby wygrać
konkurs. Nie zawaha się przekupić sędziego sakiewką dragenów. Ian McLaurie
oczywiście poradzi sobie z tą sytuacją na swój sposób, a później pójdzie
odwiedzić od lat przebywającą w śpiączce siostrę, której życie ciągle wisi na
włosku.
Dziewczyna znajduje się w instytucie, do którego
dzięki VIP-owskim wpływom matki może wejść także w święto widzi coś, czego nie
powinien. To staje się początkiem dziwnych wydarzeń, "urwania filmu"
w czasie napaści oraz piętrzących się tajemnic w jego życiu, które pisarka
rozwiąże nam w tomie drugim. Nim tam dotrzemy poznamy tajemniczego Richarda Dee
Zandera cierpiącego na dziwne migreny powodujące omdlenie oraz realistyczne
halucynacje. Cierpiący na dziwną przypadłość bohater trafia do domu Evangeline
mieszkającej w dawnym kościółku i z uporem maniaczki gromadzącej w swoim
niezwykłym domu klepsydry i kadzidła. Piękna, zadbana, starsza gospodyni skrywa
tajemnice i umiejętności pozwalające na uzdrawianie gościa. Zachwycający się
otoczeniem Richard szybko wchodzi w rytm dnia panujący w kościółku i coraz
częściej marzy o spokojnym życiu w takim otoczeniu. Patrzy na każdy detal
wystroju i snuje wizje własnej przyszłości. Tym bardziej, że mieszka tam
również piękna, młoda służąca darząca go sympatią. Bohater coraz bardziej czuje,
że jego marzenia mogą się spełnić. Tym bardziej, że właścicielka budynku nie
należy już do najmłodszych i chętnie obdarowałaby go swoim domem. Jest jednak
jeden warunek: musi przywieź jej wszystkie poszukiwane przez nią klepsydry.
Szybko okaże się, że nie tylko ona jest gotowa zapłacić wielką cenę za ten
skarb. W pościg za Richardem ruszy wiele osób, a kolejne strony zaskoczą nas
zdejmowanymi maskami, knutymi od lat spiskami i obnażaniem prawdziwego oblicza
rządzących cudownym Palatynatem , który w mediach ukazany jest jako idealne
miejsce na świecie.
Kiedy już podziały na dobrych i złych zaczynają nam
się pięknie układać oraz z rosnącym napięciem oczekujemy dalszej ucieczki przed
pościgiem i śledzenia wymarzonej przez bohaterów wyprawy do Wietrznych Katedr
pisarka zaczyna zdejmować kolejne maski. Bohaterzy odkrywają swoje tajemnice z
przeszłości, a to sprawi, że współpraca wcale nie będzie taka łatwa. Jakby tego
było mało Kryształowe Wodospady będę coraz częściej kontrolowane. Codzienne
życie „zakonników będzie się toczyło wokół nalotów konstabli na Fenaby oraz klasztor.
Do tego trzeci tom przyniesie rozwiązanie wielu zagadek, zwrotów akcji, nowych
romansów oraz śmiertelnie niebezpiecznych wyzwań i zakończy naszą przygodę z bohaterami,
ponieważ jest to tom ostatni i zakończony w taki sposób, że raczej nie możemy
spodziewać się kontynuacji. Osobiście wolałabym, żeby powstał tom czwarty z
wieloma cudami, ponieważ w czasie lektury zżyłam się z tą grupką bohaterów.
A. R. Reystone w swojej opowieści porusza bardzo wiele
ważnych kwestii. Znajdziemy tu temat zagłady, degradacji środowiska, uchodźców
pomagających uporać się z klęskami, homofobii, ksenofobi, naruszania
prywatności, przemocy, szpiegowania, całkowitej kontroli społeczeństwa,
niewolnictwa, dzielenia istot żywych na różne kategorie, złego wykorzystania
odkryć naukowych, pragnienia nieograniczonej władzy nad światem oraz wiele
innych, bardzo aktualnych i nieco drażliwych, ale pokazane w magicznym
kostiumie pozwalają na spojrzenie na nie z dystansem. Mimo tego bogactwa
trudnych i ważnych tematów stworzony przez pisarkę świat porywa czytelnika od
pierwszych stron. A. R. Reystone porywa czytelnika od pierwszych stron ciągle
budując napięcie i nie dając czytelnikowi wytchnienia, ponieważ każda strona
niesie z sobą zaskoczenie i przybliża do powstałej na początku zagadki.
„Wietrzne Katedry” to z wprawą napisana opowieść o
smokach, elfach, krasnoludach i wielu innych magicznych istotach, które
umieszczone są, gdzieś w przyszłości, kiedy to ludzkość przekroczy granice w
niszczeniu przyrody i sama zacznie być ofiarą swoich poczynań, a później
zostanie uratowana przez żyjące w zgodzie z naturą istoty pojawiające się nie
wiadomo skąd, ale mających wspólny cel: uratowanie świata przed całkowitą
zagładą. Opowieść A.R. Reystone to wizja świata, który był o włos od zagłady i
jakimś cudem udało mu się jej uniknąć. Pierwsze dwa tomy pokazują nam, że to
jednak nie nauczyło ludzkości wyciągać wnioski tylko wywołało zawiść wśród
tych, którzy przez obecność przybyszów tracili swoją od wieków wypracowaną
pozycję arystokracji. Trzeci pozwoli poznać prawdziwą przyczynę Armagedonu.
Mogę Was zapewnić, że będziecie zaskoczeni.
Po zakończonej lekturze czuję lekki niedosyt, ponieważ
chciałabym jeszcze wejść w ten świat. Na pewno sięgnę po kolejne książki pisarki,
a Wam – jeśli tylko lubicie opowieści o elfach i innych magicznych istotach-
polecam „Wietrzne Katedry”.
Polecam również
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz