Marek Czuku, Stany zjednoczone, Szczecin, Bezrzecze „Forma, Fundacja Literatury
im. Henryka Berezy” 2018
„Idź dalej tam, gdzie jeszcze ciebie nie ma”.
Tomik zaczyna się od wierszy wprowadzających
nas w najpopularniejsze barwy w naszym otoczeniu: czerwony, żółty i zielony.
Następnie przyjrzymy się swoim zmysłom, sposobom odbioru świata, powstawania
relacji i emocji. Marek Czuku w wierszach bawi się skojarzeniami, nawiązuje do
Biblii, otaczającej przyrody, aktualnych i minionych wydarzeń, porusza kwestie
etyczne, zadaje pytanie o miejsce i rolę człowieka, jego czyny na różnych
etapach dziejów, ulotności życia, przemijalności, współczesnym pomnikom
pozwalającym na pamięć po bliskim dopóki pamiętamy jego numer telefonu,
przeplatanie się tego, co jest namacalne i tego co wirtualne, wyobrażone,
stawia pytania czy to, co jest w śnie jest mniej prawdziwe chociaż doświadczone.
W utworach poety przebija ontologiczne i epistemologiczne spojrzenie na świat z
uwypukloną refleksją nad realnością doświadczeń, miłości, bliskości, wyobraźni,
upływu czasu i ciągłej weryfikacji oraz ulotności doznań:
„On codziennie wygląda przez okno,
łapczywie chłonąc kształty i odległości,
tę obłąkańczą grę pozorów i kolorów,
gdy jesień zaczyna sypać piasek w oczy,
a nad wszystkim czuwa łagodne oko błękitu”.
Jednymi z ważniejszych doświadczeń są tu relacji
międzyludzkich, wchodzenia w nie z potrzeby bycia z kimś, doświadczania
bliskości, ucieczki przed przemijalnością, która prędzej czy później nas
dopada:
„Czuje pismo nosem i wie, że
z przeznaczeniem nie wygra,
a w szafach rozpanoszy się naftalina
i nie pomogą ni zioła, ni kadzidła”.
Obok przemijalności pojawia się młodzieńczy
witalizm, który z po arystotelesowsku jest siłą napędową. Czasami mniej czasami
bardziej wyraźne są wpływy tego greckiego filozofa w tematyce wierszy, w których
jak w „Fizyce” podmiot liryczny zastanawia się nad zmysłami i możliwością
poznania przez nie świata. Tu jednak owo odkrywanie ciąży ku dążeniu do
bliskości z drugim człowiekiem, czyli takie arystotelesowskie spojrzenia na ludzi
jako „zoon politykon” (zwierzęcia społecznego) potrzebującego innych do
istnienia, doświadczania, przeżywania, tworzenia swojego świata.
Wiersze Marka Czuku przesiąknięte są motywami z
literatury, filozofii i języka. Bardzo często sięga po utarte zwroty,
powiedzonka i bawi się nimi, przetwarza, przekształca nadając nowy wydźwięk,
przeplata cytatami z książek. Ważna jest tu refleksja nad człowiekiem, jego
życiem i miejscem w świecie.
„Czy zwierzę to człowiek,
któremu się nie powiodło?
Czy potrafimy się dojrzeć
i porozumieć? I skąd to nasze
poczucie wyższości, niezbyt
przekonująco uzasadniona
antropocentryczna buta?”
W tym poczuciu wyższości jako gatunku jesteśmy
jednocześnie istotami wypełniającymi pustkę obecnością wzgardzonych przez nas
zwierzętami:
„Jest przecież
tylu samotnych mężczyzn
tyle samotnych kobiet.
W zgięciu moich nóg leży pies,
skomli przez sen i przebiera łapami,
wypełnia pustkę”.
A pustka powstaje bardzo szybko i łatwo: przez
przyzwyczajenie, niedostrzeganie, umieranie. Podmiot liryczny pokazuje nam
ulotność kontaktów międzyludzkich i przekonuje, że trzeba o nie dbać, bo
nieuchronne przeznaczenie sprawi, że kiedyś zapragniemy zadzwonić do bliskiej
nam osoby, a pozostanie nam po nich tylko wgrana przez telefonię informacji o
abonamencie poza zasięgiem. A i to z czasem minie, a my pozostaniemy z pustką i
czyhającym na nas zniechęceniem, odrętwieniem i niemocą wpychającą nas w
ramiona złodziejskiej depresji okradającej nas z chęci życia.
W ten sposób sensoryczność staje się motywem
przewodnim „Stanów zjednoczonych”. Rzeczywistość barw, otoczenie natury,
możliwość doświadczenia jej tylko w ulotnej chwili, w której gorycz życia i
poczucie pustki przeplatają wyciągnięte ramiona pozwalające na ucieczkę przed
samotnością, izolacją.
W wierszach Marka Czuku przebija Wittgensteinowie
spojrzenie na poznanie: „Granice naszego języka wyznaczają granicą naszego
świata”. Tu owa umowna, ale jednocześnie widoczna granica poznania obejmuje wiele
tekstów kultury z Biblią na czele. Nie zabraknie też takich wielkich romantyków
jak Cyprian Kamil Norwid czy Adam Mickiewicz, ich kontynuatorów z Janem Lechoniem
na czele. Sięga też po takie publikacje jak „Nowe Ateny” Adama Chmielowskiego.
Z tomiku przebija przekonanie, że świat jest
nieuchwytny, a jego poznanie to wynik składania w całość różnych jego elementów:
od poszerzania indywidualnego słownika z platońskim spojrzeniem, że nie ma
niczego, czego nie ma w języku, przez doświadczanie świata po sny. Te zlepki
sprawiają, że jesteśmy takimi, a nie innymi ludźmi, z naszą pychą i arogancją
wobec innych ludzi i zwierząt.
Odmienne doświadczenia każdego człowieka to jego
osobiste stany zjednoczone. U każdego inne, odmienne, co prowadzi do poczucia
niezrozumienia, pustki, wyznaczania innych celów, rozchodzenia się dróg,
rozmijania. Podmiot liryczny przez to czuje się wyizolowany, niezrozumiany i
jedyne, co mu pozostaje to zapełnienie tej duchowej pustki cielesnością ukochanej,
jej dotykiem. Daki dysonans między bardzo wrażliwą jednostką, a gruboskórnym światem
wydaje się być tu nawiązaniem do filozofii Schopenchauera. Aby uciec przed tym
bólem samotności i izolacji podmiot liryczny radzi ulegać sobie i napotkanemu
człowiekowi, by chociaż fizycznie poczuć jedność i bliskość, by mniej było ludzi
odczuwających samotność i próbujących ją zagłuszyć. Ta strategia przetrwania to
prosta czynność:
„tylko podejdź bliżej
i przytul się do mnie”
A czy w świecie indywiduów, poczucia obcości,
inności jest szansa na miłość? Czy może to być obcość w Levinasowskim
spojrzeniu, czyli pozwalająca na bliskość pod warunkiem, że sami wyjdziemy
naprzeciw Innemu/ Obcemu, który na naszej życiowej drodze zjawia się tylko na
chwilę, dlatego musimy z tego korzystać póki mamy szansę. W takim spojrzeniu
nie ma już romantycznego spojrzenia na uczucie jako coś, co łączy na zawsze.
Ludzie przychodzą, odchodzą, ich drogi się rozchodzą, rozmijają, co utrudnia
tworzenie więzi.
Innym ważnym tematem wpisujących się w
refleksję bliskości, empatii, wychodzenia naprzeciw innemu jest utwór
„Obywatele świata/Katechizm żebraczy (do fotografii Jacka Solińskiego)” z kontynuacją
opowieści o podziałach, dzieciach „lepszego” oraz „gorszego Boga”, przekonań
degradujących pozycję innych ludzi i obarczających ich za ich własny los. Poeta
każe się tu zastanowić kto jest winien cierpienia innego człowieka. Daje tu
wskazówkę, że lepiej nie oceniać zbyt szybko i bez empatii. To samo spojrzenie
towarzyszy przekonaniom wobec zwierząt jako tych, którym się nie powiodło na
wyboistej drodze życia będącego ciągłą wędrówką po kolejnych następujących po
sobie teraźniejszościach, co sprawia, że pobrzmiewa tu heraklityzm.
Tytułowe „Stany zjednoczone” dają nam spore
pole do interpretacji i odszukiwania sensów. Co wyniesiemy z wierszy Marka
Czuku zależy od naszych doświadczeń, spojrzenia na świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz