Kiedy dwoje ludzi spotyka się, zakochuje się i
cały świat wydaje im się kolorowy i stworzony do wspólnego istnienie oraz
bliskości. Jest to dla nich niezwykłe przeżycie. Poznają się. Zapewniają o
swych uczuciach i ciągle chcą być bliżej i bliżej. Jest tak cudownie, że
decydują się na zbliżenie cielesne. Jest to najwspanialszy moment pełen nowego,
niezwykłego podniecenia i niezapomnianych przeżyć.
Co jeśli na owo współżycie decydują się jeszcze
dzieci? Dzieci rodzące dzieci w naszej kulturze są postrzegane, jako porażki
wychowawcze rodziców i jako patologia.
Dziennikarze, socjolodzy, pedagodzy i wielu
innych szalenie mądrych i uczonych ludzi w Stanach bije na alarm z powodu
wzrastającej liczby ciąż u nieletnich. Nastolatki w ciąży są dla nich
zjawiskiem niezwykłym. Może, dlatego że sami starali się o potomstwo dopiero po
studiach? Albo też wywodzą się z klas, w których kobiety rodziły dzieci mając
„grubo po dwudziestce”. Ja sama zresztą do nich się zaliczam. Kiedy byłam w
ciąży stan ten przerażał mnie, mimo że wolnym krokiem zbliżałam się do trzech
dziesiątek. Później – kiedy uświadamiałam sobie, że dziewczyny naście lat młodsze
mają dzieci – wyciszałam się i godziłam się z „naturą”.
Moje rówieśniczki z podstawówki miały już
wówczas potomstwo, które albo chodziło do przedszkola albo do szkoły. W ich
oczach byłam już stara. Ich matki rodziły jeszcze wcześniej. Ciąże u młodych kobiet
nigdy nie były niczym niezwykłym. Przywykliśmy patrzeć na świat ze swojego
punktu widzenia. Dla mnie osobiście urodzenie dziecka przed skończeniem studiów
nie byłoby sprawą łatwą. Dla innych jest to naturalne, ponieważ w ich kręgach w
tym wieku się rodzi.
Do dziś pamiętam dzień, kiedy byłam w pierwszej
klasie liceum (15 lat) i przyszła do mojej mamy bardzo ucieszona koleżanka,
która chwaliła się, że jej siostry córka (wówczas trzynastoletnia dziewczynka!)
będzie miała dzidziusia. Dla rodziny tego dziecka, które spodziewało się
dziecka nie było to niczym niezwykłym. Dla mnie to był szok! Być może, dlatego
że kobiety z mojej rodziny rodziły dzieci powyżej dwudziestego drugiego roku
życia, kiedy miały już skończoną edukację i jakąś tam pracę.
"Szesnastoletnia mama" jest filmem poruszającym tę
bardzo ważną sprawę, z której powinni zdawać sobie rodzice nastolatków i same
nastolatki. Seks jest super, ale niesie za sobą bardzo poważne konsekwencje.
Jesteśmy dorośli i wiemy, że wszystkie
zabezpieczenia mogą zawieść. Liczymy jednak, że i nam się uda. Jak na ową
sprawę patrzą uczniowie gimnazjum czy szkół średnich? „Na pewno się uda”.
Moim zdaniem podejmując decyzję o współżyciu,
podejmujemy decyzję o spłodzeniu dziecka. Nie oszukujmy się tu
"niechcianymi" czy "nieplanowanymi" ciążami, ponieważ każdy
z nas posiada inteligencję, każdy z nas powinien potrafić panować nad popędami
i każdy katolik powinien czekać z tym do ślubu.
Często w przypadku takiej „nieplanowanej
ciąży" przed ślubem ludzie mówią: „To jej wina. Wszystko przez to, że mu
dała". Czyżby w ten sposób uważali, że mężczyzna jest jak zwierzę? Mniej
inteligentni? To skąd mają tyle przywilejów i uważają się za mądrzejszych,
silniejszych i posiadających wiele wyimaginowanych zalet?
Daleka jestem od zrzucania odpowiedzialności
tylko na kobietę. Oboje dorosłych ludzi chodziło do szkoły i wiedzą, w jaki
sposób dochodzi do zapłodnienia. W XVII wieku chłopi mogli nie wiedzieć...
Młodzi ludzie mogli wtedy jedynie kierować się swoimi potrzebami. Teraz
jesteśmy świadomi tego, że jak współżyjemy to zawsze musimy liczyć się z
możliwością pojawienia się dziecka... Aby ono mogło być potrzebna jest zarówno
kobieta, jak i mężczyzna.
Ponieważ uważam, że i mężczyzna posiada rozum,
więc zakładam, że decydując się na współżycie jest gotowy ponieść
odpowiedzialność, jaka wiąże się z pojawieniem nowego życia.
Dla mnie infantylne jest tłumaczenie:
„Zabezpieczaliśmy się, ale tak się trafiło, więc jest nieplanowana".
Nieplanowana to dla mnie coś w rodzaju gwałtu, albo kiedy bez stosunku dziecko
pojawia się nagle (co jest niemożliwe i każdy dorosły to wie, więc nie
oszukujmy się „bocianami" i „kapustami").
Jedynym wyjątkiem, kiedy ciąża jest nieplanowana
jest gwałt.
Innym wypadkiem jest ten z filmu: za mało rozmów
z rodzicami, którzy mają własny świat, własne problemy (rozwód), pracę i wiele
potrzeb, a nie koniecznie szczere rozmowy z dzieckiem, które przecież
kłopotliwym nie jest, bo uczy się znakomicie. Film „Szesnastoletnia mama”
pokazuje nam przez jak wiele trudów musi przejść taka młoda osoba, że nie jest
to wyjątek w całym idealnym społeczeństwie i że wszystkie dziewczyny z problem
ciąży zostały ostatecznie same. Chłopcy-ojcowie w najlepszym wypadku wysilili
się do jednorazowych odwiedzin, propozycji zrobienia testów na ojcostwo, a w
przypadku odmowy - zakończenia tematu posiadania potomstwa.
Historia jest niezwykle prosta, ale pokazująca
wiele prawdy. Film ten powinien być „lekturą” obowiązkową w starszych klasach szkoły podstawowej i w szkole średniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz