Etykiety

środa, 15 października 2014

dziecięca intymność



W normalnym człowieku dziecko wzbudza same pozytywne emocje: jest takie niewinne, delikatne i bezinteresowne, a do tego ma piękną i pachnącą skórę. Zwłaszcza takie bobasy siedzące w wózkach i wesoło uśmiechające się do otoczenia. Jak się oprzeć i nie pomachać? Bardzo trudno. Wiem to po sobie. Kiedy  nawiązuję kontakt wzrokowy z dzieckiem to do niego macham na powitanie. Wiele radości sprawia mi jak ten gest jest odwzajemniony. Czasami nie jest i to wcale nie wina dziecka czy rodzica. Powodem braku takiego kontaktu mogą być różne choroby. Jedną z nich jest autyzm. Nawiązanie kontaktu wzrokowego jest już wielkim osiągnięciem. Pomachanie rączką na przywitanie to gigantyczny postęp i trzeba na tym etapie pozostać. Jednak ta niewinność, radosność, niesamowita dziecięca energia sprawia, że dorośli przechodzą do kolejnych etapów zażyłości (czasami nawet bez kontaktu wzrokowego): głaskanie po różnych częściach ciała. O ile u zdrowego dziecka może ono wywołać zniesmaczenie lub zadowolenie to u dzieci chorych kończy się histerią, płaczem, autoagresją. Dobrze jeśli rodzice mają sprawdzone metody na odczucia i reakcje dziecka. Gorzej, jeśli ich nie ma (to nie znaczy, że jak się ma to jest super łatwo). Tak czy inaczej kończy się płaczem od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Ja w takich momentach kocham te wspaniałe spojrzenia ludzi, którzy naruszają strefę intymną dziecka: co za matka nie potrafi panować nad dzieckiem.
Wyobraźmy sobie taką sytuację: jesteście ze znajomym na spacerze. Podchodzi do Was obcy człowiek, którego nie zauważacie, wita się z Wami zaczynając przytulać, głaskać i całować. Co czujecie? Na pewno zagrożenie. Tak właśnie czują się dzieci z różnymi odmianami autyzmu. To, że jesteście jego krewnym nie zmienia sytuacji. Musicie pozwolić dziecku na nawiązanie z Wami relacji. Nie jest to łatwe, ale możliwe.
Jak to zrobić? Przede wszystkim musicie być pozytywnie nastawieni do najważniejszej osoby w życiu dziecka. Zwykle jest to matka. Uśmiechać się, być pełnymi pozytywnych emocji i (broń Boże!) nie krzyczeć. Uśmiechnięci i zadowoleni z życia nie zmuszacie dziecka do kontaktu wzrokowego przez dotyk, ale robicie swoje i pozwalacie dziecku do siebie podejść, popatrzeć w oczy i dotknąć się. Jeśli już dziecko Was dotknie to nie łapcie go na siłę i nie przytulajcie, bo znowu się poczuje jak Wy napastowani przez obca osobę. Każdego dnia budujcie tę relację. Jest ona możliwa do wypracowania, jeśli pozwolimy dziecku na komunikację. Na początku musimy bawić się w to, co chce dziecko lub zainteresować swoją zabawą (nic na siłę!), nawiązywać z nim kontakt, by później móc zaproponować (nigdy nie narzucamy!) dziecku zabawę.
Kolejnym problemem dzieci z autyzmem są jego rzeczy: o ile inne dziecko czasami może dotknąć to inna osoba niekoniecznie. Często tylko rodzic wie, czy to jest ta chwila, kiedy może sobie pozwolić na podniesienie zabawki, która upadła maluchowi. Nadgorliwe podnoszenie zabawek, pomoc przy wózku, torbie może skończyć się histerią. Ja doskonale rozumiem dobre intencję wszystkich ludzi z dobrym sercem, którzy na widok lalki, która dziecku wypadła dziecku biegną by ją podnieść. Czasami największą pomocą jest pozostawienie jej na ziemi lub spytanie się rodzica czy podnieść.
Wczoraj byłam z moją kochaną kruszynką u kolejnego specjalisty (genetyka), który (jak to specjalista) niestety musiał ją dotknąć bez nawiązania kontaktu (który lekarz ma 2 h żeby nawiązać z dzieckiem kontakt nawet jeśli mu się za wizytę płaci?). Oczywiście była histeria i to nie jest jej wina, że tak reaguje. Moja córka jest wyjątkowo pogodnym i roześmianym dzieckiem, ale po prostu nie lubi być dotykana przez obcych. Po wyjściu z gabinetu zgubiła jedną z lalek. Kilka pań rzuciło się, żeby ją podnieść. Poprosiłam o nierobienie tego, wyjaśniając, że Olka tego nie lubi. Pozwoliłam jej podnieść lalkę i po kilkunastu minutach wesoło maszerowałyśmy na tramwaj…
Czasami takie naruszanie dziecięcej intymności ma miejsce w różnych miejscach: podczas codziennych kontaktów, na rehabilitacji, w restauracji, autobusie itd. Nie chcemy oglądać scen płaczu u dziecka, chcemy się maluchom dobrze kojarzyć to bądźmy dla nich ludźmi.

6 komentarzy:

  1. Interesujące. O autyźmie co nieco wiem. Przeraża mnie to, że problemy rosna wraz z dzieckiem. Przynajmniej u tych osób, które znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to łatwa choroba, ale ja uważam, że jak się na siłę z dzieckiem nic nie robi to można bardzo wiele osiągnąć. Obserwuję to po różnych specjalistach, z którymi córka ma zajęcia: jedni od początku próbują na siłę i kompletnie im nie wychodzi, inni pozwalają jej nawiązać kontakt i terapia przeradza się we wspaniałą zabawę, dzieki czemu i terapeucie i rodzicom jest łatwiej

      Usuń
  2. Jestem po pedagogice specjalnej, więc znam specyfikę autyzmu,ale wiem też, że co dziecko to inne objawy. Każda choroba wymaga indywidualnego podejścia, ale autyzm wyjątkowo. Życzę dużo siły i cierpliwości. Pozdrowienia dla córeczki.
    Dobrze, że o tym napisałaś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja mam nadzieję, że to minimum wiedzy rozpowszechni się i ludzie będę ostrożniej naruszać granice intymności dzieci. Nawet zdrowe dzieci niekoniecznie mogą lubić poklepywanie czy głaskanie bez kontaktu wzrokowego czy zainicjowanego przez nie kontaktu fizycznego.
      Każdego dnia staram się być jak najlepszą matką, a Olka jest najwspanialszą córeczką, ale troszkę inaczej reagującą na wiele sytuacji.

      Usuń
  3. Przeciętny człowiek niestety niewiele wie na temat autyzmu, więc pewnie dlatego ludzie popełniają błędy.

    OdpowiedzUsuń
  4. To podejście warto też zastosować do innych dzieci, bo często obserwuję jak i zdrowe dzieci są przez świeżo poznanych ludzi obściskiwane, poklepywane. Nie każdemu dziecku musi się to podobać.
    Autyzm jest chorobą, o której nawet nasze chore służby zdrowia potrafią powiedzieć "cokolwiek zrobicie to to kiedyś i tak minie i Ola będzie normalnie funkcjonować". Spotkałam się też z pouczaniem jednego specjalisty, że z dzieckiem trzeba przysiąść, poczytać książkę, pokazać obrazki, zabrać na spacer, bawić się klockami... Niewielu specjalistów jest u nas specjalistami, którzy zdają sobie sprawę, że samo czytanie, zabawa i spacer niewiele dają, że trzeba zdecydowanie większej aktywizacji.

    OdpowiedzUsuń