Jacek
Ostrowski to pisarz, który ujął mnie dwiema swymi książkami („UT”
i „Posiadłość w Portovenere”) ze swoistym przesłaniem etycznym. Każda proponuje
inne rozwiązanie patrzenia na nadchodzącą „sprawiedliwość”. Poza poruszaniem
trudnych tematów autor z Płocka stara się szukać innych dróg własnej
twórczości. Dziś zapraszam na rozmowę o pisaniu i życiu.
AS:
Napisał pan już kilka książek i staje się coraz bardziej znany z metafor,
którymi zaatakował czytelników w „UT” i w „Posiadłości…”. Jest pan również
autorem dość przewidywalnych, ale za to doskonale wpasowujących się w szersze
gusty czytelnicze takich książek jak „Mężczyzna z tatuażem” pisanej w odmiennej
konwencji. Jaki sposób pisania jest panu bliższy?
Jacek
Ostrowski: Oczywiście klimat „UT” bardziej mi leży, ale
lubię eksperymentować. Żeby użyć słowa „oczywiście” najpierw musiałem się
przekonać, coś sobie udowodnić i dlatego
napisałem „Mężczyznę z tatuażem”. W gruncie rzeczy nie za dużo sobie
udowodniłem, bo powieść „Mężczyzna z tatuażem” została bardzo ciepło przyjęta
przez czytelników i w związku z tym przeżywam obecnie duże rozterki duchowe. Za
kilka dni podpiszę umowę na publikację następnej powieści klimatycznie
pokrewnej „UT” i „Posiadłości w Portovenere”. Nie chcę za dużo zdradzić, ale
wielbiciele poprzednich pozycji nie będą zawiedzeni.
AS:
Jaki powinien być pański modelowy czytelnik?
Jacek
Ostrowski: To jest bardzo interesujące pytanie.
Chciałbym pisać dla wszystkich, ale to jest niemożliwe. Dobrze sobie z tego
zdaję sprawę. Chcę dać czytelnikowi trochę relaksu, odskocznię od trudów
codziennego życia, przenieść go w inny świat, często ciut magiczny, nieraz
kompletnie nierealny, ale miły jego duszy. Trochę pomarzyć nikomu nie
zaszkodzi, a przy okazji przemyśleć pewne sprawy. Kiedyś jakiś recenzent
napisał, że mam śpieszący się styl pisania i chyba coś w tym jest. Takie jest
dziś życie, wciąż się gdzieś spieszymy. Czytelnik często nie ma dużo czasu,
więc i pisarz powinien być elastyczny, podporządkować się tej gonitwie. Chcę
przekazać jak najwięcej, jednocześnie tak wciągnąć czytelnika w galop mojej
książki, żeby nie miał czasu wysiąść po drodze i doczekał do stacji końcowej. Czytelnik
nie powinien zasypiać podczas czytania, ale dopiero wtedy, kiedy dojdzie do
tylnej części okładki. Reasumując, nie mam modelowego czytelnika, chyba, że
takim jest typowy Polak wciąż goniący za… no właśnie, za czym?
AS: Jak
blogosfera wpływa na postrzeganie twórców?
Jacek
Ostrowski: Internet ma w sobie gigantyczną siłę, kto
tego nie docenia ten przepadł. Szanuję blogerów, bo robią świetną robotę. Na
czym ona polega? Przede wszystkim na promowaniu twórców, którzy nigdy by nie
mieli możliwości zaistnieć na półkach nowości w salonach księgarskich molochów,
czy w dziale recenzji dużych tygodników lub programach telewizyjnych. Są
pasjonatami książek, jedni z fachowym przygotowaniem, inni jedynie lub aż z
wrażliwością duszy. Piszą z serca i to jest ważne. Wywodzą się z grupy
normalnych czytelników, są niezależni od polityki medialnej, układów. To taki
naturalny, oddolny ruch czytelniczy i nie można go lekceważyć. Mam nadzieję, że
w przyszłości nie zatraci swojego charakteru. Można się nieraz nie zgadzać z ich
opiniami, ale trzeba je ze spokojem przyjąć. Czytelnik ma prawo do własnego
zdania, czy nam się to podoba, czy nie. To jest taki internetowy głos ludu.
AS:
Jest pan bardzo aktywnym pisarzem. Poza książkami dostarcza pan swoim
czytelnikom opowiadania grozy na blogu. Skąd pomysł na wyjście do czytelnika
przez stronę internetową?
Jacek
Ostrowski: Opowiadania grozy to jest trochę za dużo
powiedziane. Owszem, tak to kiedyś ująłem, ale jest to określenie z
przymrużeniem oka. Lubię nieraz coś krótkiego napisać. W przyszłości nie
planuję wydać zbioru opowiadań, więc niech idą w świat tylnymi drzwiami. Dla
pisarza najważniejszy jest czytelnik.
AS:
Wykorzysta pan te pomysły w swoich przyszłych książkach?
Jacek
Ostrowski: Nie, to są zamknięte tematy. Nie sądzę, że
zabraknie mi pomysłów na książki, prędzej życia na ich spisanie. O tym dobrze
wiedzą ci, którzy mnie znają. Kiedy w jakimś filmie widzę scenę, a w niej
pisarza siedzącego nad pustą kartką i przeżywającego istne duchowe katusze to
tego nie rozumiem, nie potrafię wczuć się w jego rolę. Życie to kopalnia
pomysłów, wystarczy się tylko schylić i je pozbierać. Każda śmieszna lub
tragiczna sytuacja może być początkiem świetnej historii, małym ziarenkiem, z
którego powstanie dorodna roślina.
AS: Co
pana cieszy w życiu?
Jacek
Ostrowski: To jest najtrudniejsze pytanie. Przeżywam
różne radości, mniejsze i większe. Cieszy mnie Rodzina, sukcesy Magdy( córka),
rosnące grono czytelników, a od wczoraj zwycięstwo piłkarzy. Cieszy mnie, kiedy
politycy zwaśnionych partii podają sobie ręce, kiedy sąsiedzi są uśmiechnięci,
kiedy kierowca przepuści mnie na pasach i wiele, wiele innych sympatycznych
gestów.
AS: Co
czuje ojciec córki, która jako dorosła kobieta odnosi duże sukcesy w swojej
dziedzinie?
Jacek
Ostrowski: Jestem z niej dumny i wzruszony. Trudno mi
mówić o swoich uczuciach, to takie osobiste. Powiem krótko, to jest piękna
sprawa.
AS:
Dzieli się pan z nią swoją pasją, a ona z panem?
Jacek
Ostrowski: To jest bardzo skomplikowane. Jej jest
łatwiej zrozumieć moją powieść, niż mnie jej pracę naukową. J Magda jest jedną z
pierwszych czytelniczek moich książek i jednocześnie surową recenzentką, ja z
trudem czytam jej publikacje i nic z nich nie rozumiem. Dopiero później
tłumaczy mi je na język zwykłych ludzi. Wiem, że robi wielkie rzeczy i liczę,
że doczekam przyznania jej Nobla w dziedzinie nauki, bo że go dostanie, to tego
jestem pewien.
AS: Bardzo
dziękuję za interesującą rozmowę. Trzymam kciuki za pańskie sukcesy i proszę
pogratulować córce sukcesów.
Jacek
Ostrowski: Również dziękuję. Na pewno to zrobię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz