Anna Anton,
Liori, Gdynia „novae res” 2014
Od wieków ludzie tworzyli opowieści o innych,
nieodkrytych światach. Zawsze żyły tam istoty niezwykłe, bo ludzka wyobraźnia
pod tym względem nie miała ograniczeń. Wielkim rozczarowaniem, było odkrycie Ameryki
z ludźmi takimi jak my. Zabrakło istot goszczących w wielu legendach. Ową
potrzebę tworzenia niezwykłych światów przeniesiono w kosmos: nowa technologia,
a jednocześnie wiele rzeczy bohaterowie robią tak jakby żyli w średniowieczu
bez masy wynalazków.
Tak jest i w przypadku świata w książce Anny Anton „Liori”,
w której księżniczka ma przemakalne suknie, a do tego chce naprawiać stare
podarte (jakże nam już obce jest to podejście), ale za to istnieją statki
kosmiczne, dzięki którym można przemieszczać się między planetami. Jak to w
życiu bywa są istoty dobre i przyjazne oraz te złe, które porywają księżniczkę
tuż przed ślubem, a na jej miejsce zostawiają przepoczwarzonego Mackoczułka,
który ma poślubić księcia z innej planety.
Historia jest bardzo prosta i toczy się wokół próby
odzyskania Liori. Nie zabraknie też pościgu, przy którym ciągle nasuwało mi się
pytanie: skoro mają taką dobrą technologię to, dlaczego ścigający nie potrafią
wezwać wsparcia.
Prosta akcja i przewidywalne zakończenie powodują,
że jest to książka dobra dla dzieci w wieku szkolnym. Młodzież może się już
przy niej nudzić. Ze względu na odbiorcę czcionka powinna być nieco większa,
ale myślę, że już w trzeciej klasie szkoły podstawowej nie będzie ona
przeszkadzała. Jedynym błędem jest zaklasyfikowanie jej do sf, bo przy klasyfikacji jako książka dla dzieci zyskała, by lepsze oceny. Ja z tej perspektywy ją oceniam, przez co mogę ją polecić. W przeciwieństwie do wielu bajek (zwłaszcza tych braci Grimm w oryginale) krwi tu niewiele (jedno bagienno-rzeczne zwierzę ugryzie księżniczkę). Dzieci lubią takie proste historie, w których akcja toczy się wokół pościgu lub ucieczki, a do tego biorą w nich udział niezwykłe istotki jak z baśni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz