Etykiety

środa, 4 lipca 2018

Stephanie Burgis "Smok z czekoladowym sercem" il. Freya Hartas

Stephanie Burgis, Smok z czekoladowym sercem, il. Freya Hartas, tł. Anna Nowak, Warszawa “Nasza Księgarnia” 2018
Uwielbiacie opowieści o smokach i czekoladę? Ja kocham. A kiedy zobaczyłam książkę „Smok z czekoladowym sercem” wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć i zobaczyć jak takie połączenie się sprawdzi. Stephanie Burgis zabiera swoich czytelników do bliżej nieokreślonej krainy w bliżej nieznanych nam czasach do miasta Drachenburg (Smoczy zamek po niemiecku). Nim tam trafimy zostajemy zaproszeni do jaskini w pobliskich górach. Jej mieszkańcami są smoki. Jednak w niczym nie przypominają złośliwych i morderczych stworzeń z baśni i legend. Bliżej m współczesnym wersjom istot inteligentnych. Można nawet śmiało stwierdzić, że na końcu powieści są niczym wyjęte z baśni Agnieszki Korol, polskiej pisarki. Jednym zdaniem: gady tu nie przypominają wcale gadów i tylko pozornie nie są też podobne do ludzi.
Aventurine jest młodą smoczycą, której podoba się ludzka biżuteria oraz złote monety, ale nie lubi ich książek. Jako jedyna w rodzinie nie jest w stanie zbyt wiele czytać. Ma też opory w przyswajaniu sobie języków. Za wzór rodzina stawia jej brata Jaspera i starszą siostrę Citrinę, która w jej wieku mówiła dwudziestoma językami, a nie zaledwie sześcioma… Główna bohaterka to ot taka przeciętna postać bez ambicji, marzeń, za to znudzona siedzeniem w jaskini (na za cienkie łuski na samodzielną wyprawę), a do tego ciągle drocząca się z rodzeństwem widzące w niej leniwe dziwadło.
Pewnego dnia zła i znudzona Aventirine na własną rękę opuszcza swój dom. Planuje dowieźć, że coś potrafi. Samodzielne polowanie jakiegokolwiek jedzenia okazuje się dużo trudniejsze niż mogłoby się młodej smoczycy wydawać. Do tego rani swoją skórę i skrzydła o drzewa. Jedyne, co powinna zrobić to wrócić do domu, wyleczyć rany i poczekać na lepsze czasy. Wtedy jednak nie byłoby o czym opowiadać…
Prawdziwa przygoda jednak nie zaczyna się w jaskini tylko po spotkaniu z człowiekiem. Aventurine po długim marszu po zboczach gór w oddali dostrzega człowieka, na którego nabiera ochotę. Mimo pamiętaniu dziadkowych ostrzeżeń, że to najgorszy rodzaj pokarmu jest na tyle zdesperowana, że gotowa jest zapełnić swój żołądek tym znaleziskiem. Kiedy jest już blisko człowieka odkrywa, że on coś gotuje. W ten sposób odkrywa czekoladę i… zostaje zmieniona człowieka. Dostaje proste instrukcje na „nową drogę życia”: dotrzeć do miasta i szybko znaleźć pracę. Okazuje się to jednak bardzo trudne: słabe mięśnie i brak znajomości praw, którymi rządzi się ludzki świat nie ułatwiają jej zadania. Jednak jedno jest pewne: w końcu odkryła swoją pasję i pragnie zostać czeladnikiem u mistrza wyrabiającego najlepszą czekoladę.
„Smok o czekoladowym sercu” Stephanie Burgis to piękna opowieść o pokonywaniu własnych słabości oraz uprzedzeń, sile marzeń, mocy pragnień i pracowitości oraz perfekcjonizmu. Aventurine różni się od wszystkich mieszkańców Drachenburga, który staje się jej domem. Jednak sentyment do jaskini pozostaje. Mogłoby się wydawać, że nie da się pogodzić tych dwóch rzeczy. Zwłaszcza, kiedy jest się dwunastoletnią dziewczynką. Jednak do upartych świat należy. Zwłaszcza tak upartych jak Aventurine. Do tego dowiemy się też, że zadzieranie nosa jeszcze nikomu nie pomogło, a tym, którzy są najlepsi czasami szkodzi. Po moim opisie może się wydawać, że książka jest pełna moralizatorstwa, ale zapewniam Was, że tak nie jest. To ile jest w stanie uchwycić czytelnik zależy od jego umiejętności, ponieważ wszelkie „pouczenia” podano w formie kolejnych opowieści i przygód. Bardzo podobało mi się przesłanie książki: nie wszystko da się załatwić przemocą. Czasami potrzebny jest upór, dążenie do celu i spora dawka miłości zarówno do tego, co robimy, jak i ludzi, którzy są naszą rodziną oraz przyjaciółki.
Powieść czyta się lekko, przyjemnie i bardzo szybko nawet na głos. Akcja ma odpowiednie tempo, dzięki czemu młody czytelnik czy słuchać się nie znudzą. Mam tylko dwa zastrzeżenia do tej książki: akcja dzieje się w czasach, kiedy nie ma samochodów i innych urządzeń, ale Marina wyjmuje mleko z lodówki. Do tego kwaśne mleko ma taką samą konsystencję jak normalne. Być może błąd wynika z tego pisarka nigdy nie miała okazji zobaczyć kwaśnego mleka w czasach przed sprzed powszechnej pasteryzacji, po której zepsute mleko faktycznie nie zmienia konsystencji. Ale to tylko takie dwa małe drobiazgi, których dzieci na pewno nie wychwycą, ponieważ nie znają.
Dobrze zszyte strony z odpowiednio rozmieszczonym tekstem, nielicznymi ilustracjami zamieszczono w przykuwającej wzrok kartonowej okładce zabierającej nas do baśniowego świata.













2 komentarze:

  1. Czy możesz polecić coś w klimacie Smoka z czekoladowym sercem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tego sporo. Z ostatnio czytanych
      Kelly Barnhill "Dziewczynka, która wypiła księżyc"
      Ewa Białołęcka "Kroniki Drugiego Kręgu"

      Usuń