Lucky Luke – legenda Dzikiego Zachodu, bohater
kultowego serialu animowanego, na którym się wychowałam powraca w kolejnych odsłonach:
„Na podbój Oklahomy” i „Piękna Prowincja”. Pierwszy jest wynikiem pracy Morrisa
i Goscinnego, a drugi powstał przy współpracy Achdé’a i Jula na podstawie
planów Morrisa, czyli po raz kolejny w nowościach pojawia się album autorstwa
pomysłodawcy i jego kontynuatorów. Zestawienie czternastego tomu z siedemdziesiątym
pierwszym pozwala na dostrzeżenie ewolucji stylistyki tekstu oraz rysunku, a
także porównaniem pracy kontynuatorów z pierwszymi dziełami pomysłodawcy. W
opowieści o osiedlaniu nowych terenów czytelników zaskoczy nieco inny wygląd
bohatera niż ten, do którego przywykli. Jest on stylistycznie zbliżony do tego,
co znamy z wcześniejszych tomów, ale już nieco subtelniejszy niż w pierwszym
zeszycie przygód kowboja. Siedemdziesiąty pierwszy serwuje nam postać dużo
szczuplejszą, takiego prawdziwego „kojota” przemierzającego prerię. Inne jest
też tempo akcji: w pierwszych troszkę się wlecze, bohater bywa naiwny i
łatwowierny, a w późniejszych mknie jak pociąg uciekający przed napadającymi
pasażerów Indianami. Ucieczek i uników jest dużo więcej. Do tego w tym wczesnym
komiksie brakuje słynnych braci Daltonów. Ich miejsce zastępują inni legendarni
przestępcy. Jedno łączy te dwa tomy: krytyczne spojrzenie na sprawiedliwość i
pazerność oraz odwołania do znanych wydarzeń, postaci z historii oraz
literatury. Szczególnie „Piękna Prowincja” pod tym względem jest bardzo bogata
i oczytany czytelnik znajdzie w niej bardzo wiele aluzji do różnorodnych
doktryn, wydarzeń, postaci. W pierwszej położono nacisk na problem zaludniania
nowych terenów wykupionych od Indian za górę szklanych paciorków.
Zacznijmy jednak od głównego bohatera. Wielu osobom
Lucky Luke przede wszystkim kojarzy się z animowanym serialem bardzo popularnym
w latach 90 XX wieku. Pierwowzorem tej lekkiej i przyjemnej rozrywki były
komiksy belgijskiego rysownika i scenarzysty Morrisa (czyli Maurica de
Beverego), który pragnął stworzyć film rysunkowy o Dzikim Zachodzie. Nim doszło
do realizacji studio filmowe zbankrutowało, a szkice przerobiono na komiks,
który od 1947 roku podbija serca małych i dużych miłośników westernów. Od 1955 roku
seria komiksów powstawała przy współpracy z Reném Goscinnym (znanym z opowieści
o Asteriksie czy Mikołajku), a później kontynuowali ją miłośnicy opowieści o
kowboju, dzięki czemu pomysły Morrisa nadal są realizowane. Nad przygodami
kowboja pracowali Achdé, Gerra, Pessis i Jul zabierający nas w świat Dzikiego
Zachodu i bardzo dobrze oddający ducha oryginału (także pod względem szaty
graficznej). Pisałam również o efekcie pracy Goylouisa, Fuche, Léturgie z
ilustracjami Morrisa i Janviera. Każdy z twórców wnosi do tych komiksów coś od
siebie, nadaje im specyficzne tempo i humor jednocześnie trzymając się blisko
zamysłowi twórcy. Opowieści są bardzo różnorodne, poruszają wiele ważnych
tematów i wszystkie godne uwagi, a dziś po raz kolejny zabieram Was do kolejnych
tomów wydawanych przez Wydawnictwo Egmont. Dostajemy w nich wszystko to, co
znamy, czyli Dziki Zachód prażący promieniami słońca i słynący z band
rozbójników, galopujących Indian i bohaterskiego Lucky Luke’a – najszybszego
rewolwerowca i najgorszy koszmar wszystkich łamiących prawo. Towarzyszą mu
inteligentny koń Jolly Jumper. Mimo upływu czasu komiksy z kowbojem ciągle
cieszą się powodzeniem
W Wydawnictwie Egmont regularnie ukazują się po dwa kolejne
albumy przygód słynnego rewolwerowca będącego postrachem wszystkich przestępców
na Dzikim Zachodzie. Zawsze są one w jakiś sposób powiązane tematycznie i poruszają
odmienne spojrzenie na te same kwestie. Osadnictwo ukazane jest tu jako wyścig
po najlepsze ziemie, spekulacje i zagrabianie ziemi. Stajemy się świadkami
brutalnej walki o tereny i budowania pierwszych fortun na wyzysku i oszustwie
innych. Na szczęście na straży prawa stoi nasz dzielny Lucky Luke gotowy zawsze
i wszędzie wprowadzić ład.
Autorzy pokazują nam chorobliwe dążenie do
wzbogacenia się, powszechność posiadania broni, uzależnienie od alkoholu, próby
dyskwalifikacji przeciwników wszelkimi metodami. W pierwszym z tomów jest ten
problem lekko zarysowany i nieco rozmyty tym, że ludzie zajmują tereny
wykupione od Indian i z tego powodu „niczyje”, a w drugim widzimy brutalny
kapitalizm i przejmowanie zakładów doprowadzonych do ruiny. Całość jak zwykle
bardzo prosta, zabawna, z szybką akcją, przyciągającymi wzrok ilustracjami
doskonale oddającymi uroki westernów. Lucky Luke należy do bohaterów znanych
mojemu pokoleniu. Niezwykłe wyczyny niepozornego, chudego kowboja kończące się
odjazdem w stronę zachodzącego słońca. I to znajdziemy w obu odsłonach chociaż
(jak już wspomniałam) w pierwszym z tych tomów najbardziej znany kowboj ma
nieco inną urodę: jego twarz jest okrąglejsza, ale to przecież początki
ciężkiej misji na prerii, więc jeszcze ma prawo do zaokrągleń. Widać, że czas i
pościgi za przestępcami odcisnęły na naszym bohaterze poważne piętno: nieco go
wyszczupliły, nadały rysom jego twarzy ostrości.
„Na podbój Oklahomy” otwiera informacja o kupnie
Oklahomy. Poniedziałek 22 kwietnia 1889 roku przeszedł w historii Stanów
Zjednoczonych jako Oklahoma Land Rush. Prezydent Benjamin Harrison ogłasza, że
w dniu jego urodzin w południe rozpocznie się akcja zasiedlania, co (podobnie
jak informacja o kupnie) oczywiście nie jest zgodne z faktami, ponieważ
zasiedlanie odbyło się nieco później i na mocy dekretu, a wszystko przez to, że
białym ludziom (głównie kolejnej fali biedoty z Europy, czemu sprzyjały powstania
i wojny domowe) brakowało ziemi. W takie realia wrzucono naszego kowboja
czuwającego nad sprawiedliwością. Zadanie nie będzie łatwe, bo wiele osób
próbuje przechytrzyć organizatorów wyścigu po ziemię i zająć ją wcześniej. Lucky
Luke jednak jest nieustraszony i dopilnuje prawidłowego przebiegu zdobywania
ziem, a później wybierania władzy. Szybko okaże się, że życie w nowym mieście
nie jest usłane różami. O tym jakimi trudnościami muszą zmierzyć się mieszkańcy
i dzielny kowboj musicie przeczytać sami. Mogę Was tylko zapewnić, że sporo tam
wątków historycznych.
„Piękna Prowincja” to opowieść o rodeo, podróży do Kanady,
kształtowaniu się podziałów i tworzeniu granic. Poznamy historię zasiedlania Nowego
Lądu i zdobywania ziem dla władców, tworzenia Nowej Francji i Nowej Anglii,
starć między osadnikami. Kiedy Lucke Luke rusza w drogę granice są już ustalone.
Kowboj podąża za niebezpiecznym bandytą Bradtem Carpettem. Tym sposobem trafia
na rodeo, gdzie jego rumak Jolly Jumper pozna miłość swego życia: piękną klacz
o imieniu Prowincja. Ich drogi skrzyżują się ponownie w Quebecku, gdzie w
jednym z miasteczek kowboj będzie miał ważne zadanie do zrobienia: uwolnienie miasta
od bogacza przejmującego kolejne skrawki ziemi, aby stać się właścicielem całego
miasta przed wybudowaniem linii kolejowej.
Oba tomy będą świetnym pretekstem do rozmowy z
dziećmi o bogaceniu się, rządach bogatych i tworzeniu gigantycznych majątków,
spekulacji ziemią oraz przeciwdziałaniu takich nadużyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz