Etykiety

wtorek, 2 lipca 2019

"Lucky Luke" - tom 14 i 71

Lucky Luke – legenda Dzikiego Zachodu, bohater kultowego serialu animowanego, na którym się wychowałam powraca w kolejnych odsłonach: „Na podbój Oklahomy” i „Piękna Prowincja”. Pierwszy jest wynikiem pracy Morrisa i Goscinnego, a drugi powstał przy współpracy Achdé’a i Jula na podstawie planów Morrisa, czyli po raz kolejny w nowościach pojawia się album autorstwa pomysłodawcy i jego kontynuatorów. Zestawienie czternastego tomu z siedemdziesiątym pierwszym pozwala na dostrzeżenie ewolucji stylistyki tekstu oraz rysunku, a także porównaniem pracy kontynuatorów z pierwszymi dziełami pomysłodawcy. W opowieści o osiedlaniu nowych terenów czytelników zaskoczy nieco inny wygląd bohatera niż ten, do którego przywykli. Jest on stylistycznie zbliżony do tego, co znamy z wcześniejszych tomów, ale już nieco subtelniejszy niż w pierwszym zeszycie przygód kowboja. Siedemdziesiąty pierwszy serwuje nam postać dużo szczuplejszą, takiego prawdziwego „kojota” przemierzającego prerię. Inne jest też tempo akcji: w pierwszych troszkę się wlecze, bohater bywa naiwny i łatwowierny, a w późniejszych mknie jak pociąg uciekający przed napadającymi pasażerów Indianami. Ucieczek i uników jest dużo więcej. Do tego w tym wczesnym komiksie brakuje słynnych braci Daltonów. Ich miejsce zastępują inni legendarni przestępcy. Jedno łączy te dwa tomy: krytyczne spojrzenie na sprawiedliwość i pazerność oraz odwołania do znanych wydarzeń, postaci z historii oraz literatury. Szczególnie „Piękna Prowincja” pod tym względem jest bardzo bogata i oczytany czytelnik znajdzie w niej bardzo wiele aluzji do różnorodnych doktryn, wydarzeń, postaci. W pierwszej położono nacisk na problem zaludniania nowych terenów wykupionych od Indian za górę szklanych paciorków.
Zacznijmy jednak od głównego bohatera. Wielu osobom Lucky Luke przede wszystkim kojarzy się z animowanym serialem bardzo popularnym w latach 90 XX wieku. Pierwowzorem tej lekkiej i przyjemnej rozrywki były komiksy belgijskiego rysownika i scenarzysty Morrisa (czyli Maurica de Beverego), który pragnął stworzyć film rysunkowy o Dzikim Zachodzie. Nim doszło do realizacji studio filmowe zbankrutowało, a szkice przerobiono na komiks, który od 1947 roku podbija serca małych i dużych miłośników westernów. Od 1955 roku seria komiksów powstawała przy współpracy z Reném Goscinnym (znanym z opowieści o Asteriksie czy Mikołajku), a później kontynuowali ją miłośnicy opowieści o kowboju, dzięki czemu pomysły Morrisa nadal są realizowane. Nad przygodami kowboja pracowali Achdé, Gerra, Pessis i Jul zabierający nas w świat Dzikiego Zachodu i bardzo dobrze oddający ducha oryginału (także pod względem szaty graficznej). Pisałam również o efekcie pracy Goylouisa, Fuche, Léturgie z ilustracjami Morrisa i Janviera. Każdy z twórców wnosi do tych komiksów coś od siebie, nadaje im specyficzne tempo i humor jednocześnie trzymając się blisko zamysłowi twórcy. Opowieści są bardzo różnorodne, poruszają wiele ważnych tematów i wszystkie godne uwagi, a dziś po raz kolejny zabieram Was do kolejnych tomów wydawanych przez Wydawnictwo Egmont. Dostajemy w nich wszystko to, co znamy, czyli Dziki Zachód prażący promieniami słońca i słynący z band rozbójników, galopujących Indian i bohaterskiego Lucky Luke’a – najszybszego rewolwerowca i najgorszy koszmar wszystkich łamiących prawo. Towarzyszą mu inteligentny koń Jolly Jumper. Mimo upływu czasu komiksy z kowbojem ciągle cieszą się powodzeniem
W Wydawnictwie Egmont regularnie ukazują się po dwa kolejne albumy przygód słynnego rewolwerowca będącego postrachem wszystkich przestępców na Dzikim Zachodzie. Zawsze są one w jakiś sposób powiązane tematycznie i poruszają odmienne spojrzenie na te same kwestie. Osadnictwo ukazane jest tu jako wyścig po najlepsze ziemie, spekulacje i zagrabianie ziemi. Stajemy się świadkami brutalnej walki o tereny i budowania pierwszych fortun na wyzysku i oszustwie innych. Na szczęście na straży prawa stoi nasz dzielny Lucky Luke gotowy zawsze i wszędzie wprowadzić ład.
Autorzy pokazują nam chorobliwe dążenie do wzbogacenia się, powszechność posiadania broni, uzależnienie od alkoholu, próby dyskwalifikacji przeciwników wszelkimi metodami. W pierwszym z tomów jest ten problem lekko zarysowany i nieco rozmyty tym, że ludzie zajmują tereny wykupione od Indian i z tego powodu „niczyje”, a w drugim widzimy brutalny kapitalizm i przejmowanie zakładów doprowadzonych do ruiny. Całość jak zwykle bardzo prosta, zabawna, z szybką akcją, przyciągającymi wzrok ilustracjami doskonale oddającymi uroki westernów. Lucky Luke należy do bohaterów znanych mojemu pokoleniu. Niezwykłe wyczyny niepozornego, chudego kowboja kończące się odjazdem w stronę zachodzącego słońca. I to znajdziemy w obu odsłonach chociaż (jak już wspomniałam) w pierwszym z tych tomów najbardziej znany kowboj ma nieco inną urodę: jego twarz jest okrąglejsza, ale to przecież początki ciężkiej misji na prerii, więc jeszcze ma prawo do zaokrągleń. Widać, że czas i pościgi za przestępcami odcisnęły na naszym bohaterze poważne piętno: nieco go wyszczupliły, nadały rysom jego twarzy ostrości.
„Na podbój Oklahomy” otwiera informacja o kupnie Oklahomy. Poniedziałek 22 kwietnia 1889 roku przeszedł w historii Stanów Zjednoczonych jako Oklahoma Land Rush. Prezydent Benjamin Harrison ogłasza, że w dniu jego urodzin w południe rozpocznie się akcja zasiedlania, co (podobnie jak informacja o kupnie) oczywiście nie jest zgodne z faktami, ponieważ zasiedlanie odbyło się nieco później i na mocy dekretu, a wszystko przez to, że białym ludziom (głównie kolejnej fali biedoty z Europy, czemu sprzyjały powstania i wojny domowe) brakowało ziemi. W takie realia wrzucono naszego kowboja czuwającego nad sprawiedliwością. Zadanie nie będzie łatwe, bo wiele osób próbuje przechytrzyć organizatorów wyścigu po ziemię i zająć ją wcześniej. Lucky Luke jednak jest nieustraszony i dopilnuje prawidłowego przebiegu zdobywania ziem, a później wybierania władzy. Szybko okaże się, że życie w nowym mieście nie jest usłane różami. O tym jakimi trudnościami muszą zmierzyć się mieszkańcy i dzielny kowboj musicie przeczytać sami. Mogę Was tylko zapewnić, że sporo tam wątków historycznych.
„Piękna Prowincja” to opowieść o rodeo, podróży do Kanady, kształtowaniu się podziałów i tworzeniu granic. Poznamy historię zasiedlania Nowego Lądu i zdobywania ziem dla władców, tworzenia Nowej Francji i Nowej Anglii, starć między osadnikami. Kiedy Lucke Luke rusza w drogę granice są już ustalone. Kowboj podąża za niebezpiecznym bandytą Bradtem Carpettem. Tym sposobem trafia na rodeo, gdzie jego rumak Jolly Jumper pozna miłość swego życia: piękną klacz o imieniu Prowincja. Ich drogi skrzyżują się ponownie w Quebecku, gdzie w jednym z miasteczek kowboj będzie miał ważne zadanie do zrobienia: uwolnienie miasta od bogacza przejmującego kolejne skrawki ziemi, aby stać się właścicielem całego miasta przed wybudowaniem linii kolejowej.
Oba tomy będą świetnym pretekstem do rozmowy z dziećmi o bogaceniu się, rządach bogatych i tworzeniu gigantycznych majątków, spekulacji ziemią oraz przeciwdziałaniu takich nadużyć.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz