Piotr Kępiński, Po Rzymie. Szkice włoskie, Szczecin,
Bezrzecze „Forma” 2019
Podróże kształcą, ale też jednocześnie
pozwalają na wiele spraw spojrzeć z dystansem, czasami cynizmem i humorem,
pomagają dostrzec uroki i wady odwiedzanych miejsc. Zwłaszcza, kiedy wędrówki
zamieniają się w kilkuletnie mieszkanie. Do tego w Rzymie, mieście uchodzącym
za kolebkę naszej cywilizacji, synonim ładu, zorganizowania, piękna, przepychu,
bogactwa zabytków, perfekcji. Z bliska jednak nie wygląda on tak pięknie jak w
przewodnikach. Znowu zawaliła się kamienica, znowu w Tybrze płyną śmieci, znowu
ulice śmierdzą i drżą i znowu musimy patrzeć na brzydkie kontenery na śmieci
oraz ustawione wokół nich śmieci. Wielkie żelazne skrzynie przypominające te,
które na polskiej prowincji nie dziwią nikogo. W Rzymie też nie, ale kontrastują
z zabytkami.
Zabrudzony, wielokulturowy Rzym wyłania się z
każdej strony książki Piotra Kępińskiego. „Rzym to dzisiejszy włoski brudas,
który jeszcze długo nie umyje rąk i będzie błądził po omacku w poszukiwaniu
lepszych czasów”. Nie jest to miasto znane z opowieści, reportaży zachwyconych
podróżnych. Autor to obserwator wnikliwy, zakochany i często rozczarowany,
wytykający błędy i bolączki, pokazujący paradoksy życia w tym legendarnym
mieście, w którym z jednej strony co jakoś czas odkrywa się kolejne zabytki, a
z drugiej tym odkrytym pozwala się na degradację, bo przecież brakuje środków,
a do tego zabytków i tak jest dużo, więc kto by dbał o jakiś kolejny. Inną
bolączką wydaje się tu samowolka budowlana i moda na lofty. Rzym się wali. I
właśnie w kontekście owego brudu i upadku tytuł książki jest wymowny.
„Po Rzymie”, czyli po owej wielkości, o której
uczymy się w szkołach, po dobrej organizacji, świetności, solidności. Mityczny
obraz upada wraz z wejściem w ulice miasta, przyjrzeniu się mu. „Po Rzymie” to
też wędrówka po różnych regionach Włoch, pokazanie jej kontrastów, regionalnych
paradoksów. Eseje Piotra Kępińskiego to przede wszystkim jego wewnętrzna
wędrówka po miejscach, poszukiwanie analogii, hermeneutyczne spojrzenie
połączone z dekonstrukcyjnym spojrzeniem, każącym mu porównać miasta w innych
europejskich krajach uchodzących za uosobienie porządku czy pięknych zapachów.
Na tle innych Włochy nie wypadają tak źle, bo jak zauważa eseista: „Europa
zawsze była brudna i zawszona”. A co zrobić z piętrzącym się kiczem, straganami
z chińszczyzną? Nic. O sycylijskich sprzedawcach pisze: „Oni – jak się zdaje –
realizują z zapałem zamówienia turystów i dają Niemcom, Anglikom i Francuzom,
to co oni chcą widzieć w swoich domach”. A przecież nie zabronimy kupowania
tandety, przecież nie nakażemy uważniej przyglądać się zabytkom, kiedy oni
potrzebują brudniejszego krajobrazu, by mogli lepiej poczuć się we własnych
domach. Włochy są takie, jakie chcą je widzieć inni.
„Po Rzymie. Szkice włoskie” to nie tylko opowieści
o Rzymie i Włochach, ale i Europie i jej bolączkach, kompleksach,
uprzedzeniach. W tle różnych odczuć przewijają się obcokrajowcy, uchodźcy i
propaganda, którą weryfikuje trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość. Piotr
Kępiński jest surowy, brutalny, ale też życzliwy, otwarty. Jego szkice to
pewnego rodzaju otwieranie się na inność, poznawanie jej, ciekawość, której
efektem jest książka pokazująca zalety i wady miejsca. Nie dostajemy do rąk
barwnego przewodnika pełnego zachwytu i wymuskanych zdjęć pięknych zabytków
uchwyconych tak, aby nie było widać walających się po ulicy śmieci. Dostajemy
opowieść o brudach walających się przed muzeum, bezdomnych śpiących na ulicy, kierowcach
rozjeżdżających osoby siedzące na krawężnikach, dążeniach separatystycznych, życiu
mitem mafii, której podporządkowanie się bywa sposobem na przetrwanie i
ustawienie się.
Obrazy Piotra Kępińskiego są bardzo sugestywne.
Czytając wydaje nam się, że wchodzimy we włoskie uliczki i czujemy się jak u siebie.
I nawet krajobraz staje się bliski, bo i śmieci u nas sporo, i kolejni politycy
nie dość dbają o dziedzictwo, i ruin, które mogłyby być pięknymi zabytkami u
nas sporo. W opowieściach autora czułam się jak u siebie, bo Dolny Śląsk usłany
jest pałacami, które można by odremontować, ale środków brak, prywatnych
inwestorów także. I to co minione niszczeje. Do tego pojawiają się tu opowieści
o trzęsieniach ziemi, walących się budynkach, zamierających miastach, ludziach
wyrwanych z prowincji. I to też jest bardzo polskie, bo i u nas i tam w małych
miastach nie ma pracy dla ludzi wykształconych i dla tych, którzy chcą żyć
lepiej. Są też wstrząsy na Śląsku, walące się na prowincji domy. Pozostaje
wędrówka do dużych miast, w których kamienice bywają równie niebezpieczne jak
we Włoszech, przemycanie regionalnej kultury do wielkich ośrodków miejskich i
ciągłe przenoszenie się w dni wolne od pracy na prowincję wolną od turystów i
miejskiego zgiełku, zbyt dużej ilości budynków, za małej ilości zieleni. „Dzisiaj
beton skruszał, w miejscu przystani – pustka, w rzece puste plastikowe butelki,
papiery i bezdomni o śniadych twarzach łowiący ryby”. I chwasty zastępujące
wypielęgnowaną miejską zieleń. Codzienność w wielkich miastach bywa hałaśliwa,
przepełniona muzyką, tańcem, sztuką obecną na ulicy i – paradoksalnie – przez tę
ulicę niszczoną. Zwłaszcza, kiedy nie zawiera pierwiastka włoskiego, jakim może
być tylko pochodzenie twórcy dzieła. I to sprawia, że nawet złodzieje działają
tu irracjonalnie: chętniej kradną to, co włoskie. Nawet jeśli tanie i kiepskie
to i tak ma większe powodzenie, jeśli tylko zostało stworzone przez rodowitego
Włocha. A u Piotra Kępińskiego – jako tego obcego – owi obcy właśnie wplątują
się w tok jego opowieści, przemyślenia dotyczące miasta i kraju, zmian
zachodzących, wyzwaniach, jakie stawia każdemu z nas życie i konieczność
radzenia sobie poza granicami oraz we współpracy z obcokrajowcami. Mimo tego
obdzierania z mitycznej piękności z esejów wyłania się życzliwość autora do
miejsc, które odwiedził i ludzi, których spotkał. Jego spacer po Włoszech to
próba zrozumienia innego, jego nawyków i niechęci do świata, przy jednoczesnym
dążeniu do otwartości na obcych, którzy przecież zostawiają tu swoje pieniądze
i dają ludziom pracę.
„Włoch zawsze jest dumny. Może być biedny jak
mysz kościelna, może mieć rozsypującą się chałupę, może mieć emeryturę
śmieciową i śmieciowe życie, ale dumny będzie jak król, a jeżeli będzie to
Włoch z południa, to jego duma będzie jeszcze większa niż duma Włocha
północnego”. Duma jest pomimo wszystko: pomimo ułomności i historii, o których
możemy przeczytać w przywołanych przez Piotra Kępińskiego książkach Eleny
Ferrante, włoskiej pisarki znanej z powieści z cyklu „Genialna przyjaciółka”. Polski
eseista pokazuje jak ta wydająca pod pseudonimem swoje dzieła autorka pokazuje
włoskie bolączki. I właśnie dlatego woli się nie ujawniać, bo co innego być
docenianą, a co innego piętnowaną przez opisanie przeszłości sąsiadów. Opisy
realiów społecznych z drugiej połowy XX wieku zabierają nas w świat refleksji
politycznych, mechanizmów historii i przyczynianiu się małych ludzi do
wielkiego zła. W tle faszystowska przeszłość z całym jej piekłem, o którym nie
można pisać podając konkretne nazwiska, bo poza obrazą nie otrzyma się żadnej
refleksji,bo miejscowi i tak już wybaczyli, bo każdy ma inne grzechy a sumieniu
i personalne wytykanie mogłoby przynieść inny niż zamierzony efekt, a przecież
Ferrante głównie chodzi o zastanowienie się, dostrzeżenie, że dzieci widzą dużo
więcej niż myślimy, że chłoną zło, które im podsuwamy. Kępiński podkreśla
„Ferrante mówi niemal wprost: za pięknymi choć nadkruszonymi neapolitańskimi
fasadami kryją się trupy przeszłości i teraźniejszości”. Tylko od żyjących
zależy czy trupy będą pojawiać się nadal, czy mafia będzie miała wielkie
znaczenie, czy radykalizacja w prawą stronę rozkapryszonych dzieciaków żyjących
z tego, czego dorobili się ich przodkowie w czasie faszyzmu doprowadzi do
kolejnego zła.
Poza Rzymem Piotr Kępiński zabierze nas w podróż
po Sienie, Neapolu, Wenecji, Florencji, Turynie, Taorminie, Abruzji, Sycylii.
Każde z tych miejsc jest kolejnym przystankiem w czasie wędrówki autora po
kraju. Zobaczymy tu kontrasty krajobrazów, uświadomimy sobie bogactwo i
istniejące od czasów starożytnych różnice, które mimo upływu czasu ciągle są
widoczne. Każde z tych miejsc ma nie tylko swój dialekt, ale i wystrój. Nie zabraknie
też wątków historycznych, pokazania jak antysystemowa i antyporządkowa postawa
ludzi przyczyniła się do skuteczniejszego bombardowania włoskich miast w czasie
II wojny światowej.
Piotr Kępiński w swojej książce wydaje się
płynąć przez Włochy. Bardzo swobodnie i z wielką wprawą wędruje od miejsca do
miejsca, wyszukuje podobieństw, kontrastów, pokazuje bolączki, uświadamia nam,
że Włochy nie są w nich odosobnione, a jednocześnie podkreśla, że te konkretne
są nierozerwalnie związane państwem kontrastów, do którego wkrada się postęp w
postaci światłowodów, ale uliczki nadal są wąskie jak przed trzema- czterema
wiekami. Niby powstają nowe budynki, ale ciągle więcej jest tych starych, które
wyglądają jak kartonowe makiety, które przy każdym wstrząsie mogą się zawalić.
I tylko starożytne budowle wydają się być niezniszczalne. Ale to pozór, bo i
one niszczeją ulegając brutalnemu zębowi czasu.
Całość lekka, interesująca i bardzo wakacyjna.
Niedługie eseje to kolejne odsłony, na które można spojrzeć jak na kolejne dni
wycieczki. Do tego lektura pouczająca, skłaniająca do refleksji. Zdecydowanie
polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz