Moje dzieciństwo pachnie truskawkami. Tymi z
ogrodu. Wyczekiwanymi, na początku sezonu zjadanymi na wpół dojrzałymi, a
później soczystymi, lepkimi, rozpływającymi się w ustach. Dla wielu z nas są
one niczym Proustowskie magdalenki: przywołują w pamięci beztroskie dzieciństwo.
Dziś jest to dla większości osób oczywisty zwiastun lata, ale nie zawsze tak
było, bo ta kojarząca się z wakacjami słodycz to efekt przypadkowego skrzyżowania
w XIX wieku dwóch roślin z Ameryki Południowej. To też czas powstawania książkowych
wersji klechd, czyli spisanych opowieści ludowych. Sam termin wydaje się jednak
mieć szesnastowieczne korzenie i kojarzony był z bajką ludową, podaniem
zawierającym informacje o przodkach, ich czynach, obyczajach, ważnych
wydarzeniach, a także ludowej magii. Źródła słowa „klecha” poszukiwano w takich
znaczeniach jak nauczyciel, sługa kościelny (czasami do dziś funkcjonujący w
pejoratywnym zabarwieniu klecha od łacińskiego clericus) oraz „klechtać” i
„klektać” (kłapanie, mówienie głupstw, bajanie).
Kazimierz Władysław Wójcicki swoim zbiorem
adaptacji oralnych przekazów „Klechdy, starożytne podania i powieści ludu
polskiego i Rusi” przyczynił się do popularyzacji słowa w znaczeniu bajki
ludowej, czyli tekstu zawierającego motywy ludowe. To jednak nie do końca było
jednoznaczne, dlatego zaniechano używania terminu i obecnie powraca on w
popkulturze sięgającej po inspiracje słowiańskie, pokazującej uroki korzystania
z dóbr natury. Do tego nurtu można zaliczyć też poetycki flirt Katarzyny
Georgiou i Mirosława Owczarka w „Klechdzie truskawkowej”.
Autorzy czerpią tu z szeroko pojętej kultury
nawiązując nie tylko do słowiańskich starożytnych wierzeń, ale wychodzą też
poza nasz mały okręg kulturowy. Akcja rozgrywająca się w Dolinie Baryczy staje
się pretekstem do wspomnienia dzieciństwa, jego sielskości, smaku truskawek, zabaw
z sokiem, przeżywania pierwszych miłości i odbierania świata wyczulonymi
zmysłami. To przywołanie przeszłości, niewinności, otwartości, dużej
wrażliwości, spotęgowanego przeżywania staje się punktem wyjścia do prowadzenia
poetyckiego dialogu między wiedźmą i wodnikiem. Kobiecość żeńskiego podmiotu
lirycznego skojarzona jest tu z leczniczą lipą i podkreślona zebranymi w słońcu
truskawkami wyzwalającymi z ograniczeń, a zamknięte w słoikach przywołującymi
lato, kiedy łany pola nęcą zmysły, pomagają uciec do raju z królującą w nim
namiętnością. Męski podmiot liryczny ma w sobie moc dębu. To w zasięgu tych
drzew ma miejsce erotyczna rozmowa pisana liryką. Z każdym zdaniem, z każdym
skojarzeniem napięcie między bohaterami rośnie. Wychodzą od niewinnych
skojarzeń, dziecięcych zabaw, przechodzą przez młodzieńcze skojarzenia pól
truskawek i łanów zboża, by przejść do flirtu, uwodzenia i nawiązać do miłosnych
igraszek. Erotyczną zmysłowość podkreślają czerwone od truskawek usta,
zaróżowione policzki. W czasie rozmów nawiązują zarówno do bóstw słowiańskich,
jak i greckich, przez co odnosimy wrażenie, że w świecie bytów wyższych nie ma
granic: każde bóstwo może wspomóc w miłosnej grze. Nawet upijający się Bachus
fantazjujący o swoich umiejętnościach.
Kusząca Wodnika Wiedźma to kobieta świadoma
swoich potrzeb, atrybutów, umiejętnie naprowadzająca błądzącego mężczyznę,
którzy chce w zalotach wszystko komplikować, traktować je jak grę, walkę, a
nawet wojnę, w której trzeba zdobywać, podporządkowywać sobie, być zdobywcą.
Wiedźma to jednak mądra kobieta
doskonale wie jak prowadzić Wodnika, aby jego podbijanie skończyło się
zakochaniem, ubóstwieniem jej, bo to ona ostatecznie decyduje komu pozwoli
nawiązać z sobą intymną więź.
Śledząc miłosny flirt stajemy się widzem,
obserwatorem pobudzania sfery cielesnej i zmysłowej. A wszystko to dzieje się w
magicznie pięknym otoczeniu, niezwykłej Dolinie Baryczy, w której to, co należące
do natury przeplata się z ludzką działalnością. Łany pól sąsiadują z lipami,
dębami, dzikimi czereśniami. Całe otoczenie wręcz zachęca do bliskości, wzajemnego
miłosnego oddania, upajania się smakami i zapachami, a także upływającym
czasem, zmieniającym się wyglądem nieba, pełnią księżyca. Całość podsumowana
jest „Truskawkowym songiem” Janusza Dziubińskiego oraz posłowie napisane przez
Beatę Patrycję Klary wprowadzającą czytelnika w świat symboli wprowadzonych
przez autorów.
„Truskawkowa klechda” to tom specyficzny, bo
kolorowy. Strony z żeńskim głosem są różowe, jakby nasączone rozcieńczonym w
wodzie truskawkowym sokiem. Męski głos znajdziemy na stronach jasno turkusowych,
czyli przypominających wodę, kojarzące się w Wodnikiem i jego miejscem pobytu. Do
tego tekst przeplatają ilustracje Wirginii Issel -Balcar. Wszystko na kredowym,
śliskim papierze, w pięknej okładce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz