Etykiety

czwartek, 23 lipca 2020

Katarzyna Georgiou i Mirosław Owczarek "Klechda truskawkowa"

Moje dzieciństwo pachnie truskawkami. Tymi z ogrodu. Wyczekiwanymi, na początku sezonu zjadanymi na wpół dojrzałymi, a później soczystymi, lepkimi, rozpływającymi się w ustach. Dla wielu z nas są one niczym Proustowskie magdalenki: przywołują w pamięci beztroskie dzieciństwo. Dziś jest to dla większości osób oczywisty zwiastun lata, ale nie zawsze tak było, bo ta kojarząca się z wakacjami słodycz to efekt przypadkowego skrzyżowania w XIX wieku dwóch roślin z Ameryki Południowej. To też czas powstawania książkowych wersji klechd, czyli spisanych opowieści ludowych. Sam termin wydaje się jednak mieć szesnastowieczne korzenie i kojarzony był z bajką ludową, podaniem zawierającym informacje o przodkach, ich czynach, obyczajach, ważnych wydarzeniach, a także ludowej magii. Źródła słowa „klecha” poszukiwano w takich znaczeniach jak nauczyciel, sługa kościelny (czasami do dziś funkcjonujący w pejoratywnym zabarwieniu klecha od łacińskiego clericus) oraz „klechtać” i „klektać” (kłapanie, mówienie głupstw, bajanie).

Kazimierz Władysław Wójcicki swoim zbiorem adaptacji oralnych przekazów „Klechdy, starożytne podania i powieści ludu polskiego i Rusi” przyczynił się do popularyzacji słowa w znaczeniu bajki ludowej, czyli tekstu zawierającego motywy ludowe. To jednak nie do końca było jednoznaczne, dlatego zaniechano używania terminu i obecnie powraca on w popkulturze sięgającej po inspiracje słowiańskie, pokazującej uroki korzystania z dóbr natury. Do tego nurtu można zaliczyć też poetycki flirt Katarzyny Georgiou i Mirosława Owczarka w „Klechdzie truskawkowej”.

Autorzy czerpią tu z szeroko pojętej kultury nawiązując nie tylko do słowiańskich starożytnych wierzeń, ale wychodzą też poza nasz mały okręg kulturowy. Akcja rozgrywająca się w Dolinie Baryczy staje się pretekstem do wspomnienia dzieciństwa, jego sielskości, smaku truskawek, zabaw z sokiem, przeżywania pierwszych miłości i odbierania świata wyczulonymi zmysłami. To przywołanie przeszłości, niewinności, otwartości, dużej wrażliwości, spotęgowanego przeżywania staje się punktem wyjścia do prowadzenia poetyckiego dialogu między wiedźmą i wodnikiem. Kobiecość żeńskiego podmiotu lirycznego skojarzona jest tu z leczniczą lipą i podkreślona zebranymi w słońcu truskawkami wyzwalającymi z ograniczeń, a zamknięte w słoikach przywołującymi lato, kiedy łany pola nęcą zmysły, pomagają uciec do raju z królującą w nim namiętnością. Męski podmiot liryczny ma w sobie moc dębu. To w zasięgu tych drzew ma miejsce erotyczna rozmowa pisana liryką. Z każdym zdaniem, z każdym skojarzeniem napięcie między bohaterami rośnie. Wychodzą od niewinnych skojarzeń, dziecięcych zabaw, przechodzą przez młodzieńcze skojarzenia pól truskawek i łanów zboża, by przejść do flirtu, uwodzenia i nawiązać do miłosnych igraszek. Erotyczną zmysłowość podkreślają czerwone od truskawek usta, zaróżowione policzki. W czasie rozmów nawiązują zarówno do bóstw słowiańskich, jak i greckich, przez co odnosimy wrażenie, że w świecie bytów wyższych nie ma granic: każde bóstwo może wspomóc w miłosnej grze. Nawet upijający się Bachus fantazjujący o swoich umiejętnościach.

Kusząca Wodnika Wiedźma to kobieta świadoma swoich potrzeb, atrybutów, umiejętnie naprowadzająca błądzącego mężczyznę, którzy chce w zalotach wszystko komplikować, traktować je jak grę, walkę, a nawet wojnę, w której trzeba zdobywać, podporządkowywać sobie, być zdobywcą. Wiedźma to jednak mądra kobieta  doskonale wie jak prowadzić Wodnika, aby jego podbijanie skończyło się zakochaniem, ubóstwieniem jej, bo to ona ostatecznie decyduje komu pozwoli nawiązać z sobą intymną więź.

Śledząc miłosny flirt stajemy się widzem, obserwatorem pobudzania sfery cielesnej i zmysłowej. A wszystko to dzieje się w magicznie pięknym otoczeniu, niezwykłej Dolinie Baryczy, w której to, co należące do natury przeplata się z ludzką działalnością. Łany pól sąsiadują z lipami, dębami, dzikimi czereśniami. Całe otoczenie wręcz zachęca do bliskości, wzajemnego miłosnego oddania, upajania się smakami i zapachami, a także upływającym czasem, zmieniającym się wyglądem nieba, pełnią księżyca. Całość podsumowana jest „Truskawkowym songiem” Janusza Dziubińskiego oraz posłowie napisane przez Beatę Patrycję Klary wprowadzającą czytelnika w świat symboli wprowadzonych przez autorów.

„Truskawkowa klechda” to tom specyficzny, bo kolorowy. Strony z żeńskim głosem są różowe, jakby nasączone rozcieńczonym w wodzie truskawkowym sokiem. Męski głos znajdziemy na stronach jasno turkusowych, czyli przypominających wodę, kojarzące się w Wodnikiem i jego miejscem pobytu. Do tego tekst przeplatają ilustracje Wirginii Issel -Balcar. Wszystko na kredowym, śliskim papierze, w pięknej okładce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz