Etykiety

poniedziałek, 27 lipca 2020

Heddi Goodrich "Zagubieni w Neapolu"


„Zauważyłam, że prawdziwy ból nie oznacza przebywania z dala od ukochanej osoby, ale bycie bardzo blisko, prawie na wyciągnięcie ręki, i niemożność jej dosięgnięcia”.
Z miłością w parze powinna iść akceptacja i szczęście. Często z różnych powodów ludzie się unieszczęśliwiają, prowadzą wojny podjazdowe, podkopują wiarę innych. I tak właśnie jest w „Zagubionych w Neapolu”. Na neapolitańską uczelnię trafia Amerykanka. Heddi ma w sobie coś z niewinnego, radosnego i łatwowiernego dziecka. Jest pogodna, otwarta i bardzo łatwo uczy się języków obcych. To właśnie studia humanistyczne są tym, co przygnało ją do dziwnych dzielnic Neapolu, zabytkowej scenerii Quartieri Spagnoli, czyli Dzielnic Hiszpańskich, które są piękne, zabytkowe, a z drugiej strony szpetne i niesamowicie kruche. Codzienność jest tu trudna, bo dookoła panuje przemoc, ludność jest głośna, a mieszkańcy cisną się w budynkach grożących zawaleniu. Mimo tego przebija tu beztroska, mamy do czynienia z lekkim sposobem życia, chwytaniem chwili.

W świat Heddi wchodzimy, kiedy po latach dostaje maila od byłego chłopaka. Wiadomość sprawia, że wracają wspomnienia z tamtego czasu. Widzimy w nich miasto oczami młodej, ciekawej świata Amerykanki. Patrzymy na jej kolejne spotkania ze znajomymi. Mieszkanie studenckie to takie miejsce, w którym ścierają się różne kultury, bo każdy jest tu przybyszem. Nawet jeśli jego mała ojczyzna jest niedaleko to jest ona innym światem, z innym sposobem bycia, odmiennymi wartościami, dialektami i językiem. Mimo tej różnorodności jest piękna jedność: każdy rozmawia z każdym na różnorodne tematy. Włoskie jedzenie, lokalne wino i lekkość przeżywania chwil – takie odnosimy wrażenie na początku. Miasto to dla Amerykanki jest miejscem, w którym ma poznać nowe osoby, pogłębić wiedzę, zrobić dyplom, a później ruszyć w świat. W jej życiu jednak zachodzi zmiana. W czasie jednego ze spotkań ze znajomymi żegna się z nią chłopak, którego nawet za bardzo nie kojarzy, nie wie o nim nic, a nawet nie pamięta jego imienia. Odjeżdżający do domu młodzieniec wręcza jej kasetę z wybranymi przez siebie piosenkami. Heddi początkowo ignoruje ten gest. Kaseta towarzyszy jej, ale jej nie przesłuchuje. Dopiero po jakimś czasie sięga po nią, a jej myśli krążą wokół tego, co nieznajomy chciał jej przekazać.
Ponowne spotkania prowadzą do nawiązania romansu. I wszystko byłoby pięknie, bo są młodzi, pełni sił, nadziei, radości, chłoną wiedzę, cieszą się życiem, poznają miasto, a jednak na ich drodze do szczęścia staje przemoc kulturowa. Stajemy się świadkami starań Heddi i ignorowania jej, lekceważenia przez potencjalną przyszłą teściową. Życie kochanków zmienia się w grę pozorów, udawania, że wszystko jest tak jak rodzice oczekują. Neapol jest dla bohaterów wyzwoleniem: ona znajduje tu miłość, a jej włoscy przyjaciele wolność od nakazów rodziców, którzy owijają swoje pociechy jak pająki swoje ofiary w pajęczynie z rodzinnych powinności. Buntujący zostają wyobcowani. Różnicę kulturową pogłębiają kolejne wydarzenia.
„Zagubieni w Neapolu” to debiutancka powieść Heddi Goodrich, która stworzyła coś na wzór autobiografii (dała bohaterce swoje imię) z wydarzeniami, które podpowiedziała jej wyobraźnia i doświadczenie w czasie własnego pobytu we włoskim mieście. Znająca doskonale Neapol pisarka zabiera nas w wędrówkę po mieście, które każdy z nas może zobaczyć i jego podziemnych tunelach inspirujących do rozmyślania nad życiem, przemijaniem, miłością, dbałością o tradycję. Bohaterka zarówno jak i pisarka przyjechała do Włoch w ramach wymiany kulturowej. Łączy je też to, że piszą książkę o minionej miłości. Ile w niej prawdy, ile idealizowania i tęsknoty wie tylko sama autorka. Jedno jest pewne: świetnie wprowadza nas w lata 90. XX wieku. Włochy są miejscem, w którym czas wydaje się inaczej podążać. Studiowanie jest tu czasem zatrzymania, przyglądania się i odkrywania różnorodności w kraju, który ciągle mentalnie jest podzielony. Szybki, namiętny romans, okoliczności sprzyjające nawiązaniu go, próbowanie się z udawaną dorosłością dodają pikanterii opowieści o gubieniu się wśród siatki ulic, które są tak proste, logiczne, że przypominają się wzajemnie, przez co mylą przybyszów.
Sielankę od czasu do czasu przerywają wizyty w rodzinnym domu Pietra, gdzie rodzice twardo obstają za wydaniem syna za córkę sąsiadów, aby połączyć pola. Ziemia odgrywa tu kluczową rolę. To ona jest motorem działań ludzi, od niej uzależnione jest życie ludzi. Lekkie drgania, walące się budynki, widoczny z okien mieszkania wulkan i uzależnienie życia od gruntów, które dadzą rodzice.
„Zagubieni w Neapolu” to powieść składająca się z migawek zapamiętanych z przeszłości. Heddi jest wnikliwą, ale jednocześnie zdystansowaną obserwatorką ciekawą otoczenia i ludzi. Do każdego podejdzie, zagada, wysłucha bez oceniania. Taką postawę zyskała dzięki rodzinie i przenoszeniu się z miejsca w miejsce, mieszkaniu w miastach, o których myśli jak o prowincji. Jej ukochany, Pietro, jest całkowitym przeciwieństwem. Pod jego spojrzeniem każdy jest oceniony. Widzimy jak uczy się otwartości, ale wyniesiony z domu sposób patrzenia na świat sprawia, że ciągle przebija przez jego kontakt z ludźmi to, czy wpisują się oni w granice tego, co wypada. To sprawia, że bardziej jest obserwatorem, a nie uczestnikiem życia, bardziej ocenia innych, stawia siebie wyżej, traktuje jako wzór do naśladowania. Mimo tych różnic romans kwitnie. I mimo, że od początku wiemy jak historia się skończy idziemy z Heddi przez te zawiłe relacje, w których przemoc kulturowa istnieje po to, aby realizować własne plany na życie.
Dzięki pisarce nie tylko stajemy się obserwatorami relacji między dwójka młodych ludzi pochodzących z dwóch światów, ale też chłoniemy urodę miasta, w którego tle majaczy uśpiony, ale ciągle groźny Wezuwiusz, chodzimy ulicami zabudowanymi wielopiętrowymi kamienicami, których dolne piętra mają małą ilość światła, doświadczamy siły sirocco, odkrywamy temperament Włochów, ich zwyczaje, wrzawę jaką robią dookoła siebie, problem z brudem i wiele, wiele innych tematów. Neapol jest tu miastem pięknym w swojej brzydocie. Pełno tu ruder wynajmowanych studentom. Do tego bezrobocie, korupcja i mafia sprawiają, że życie jest tu bardzo niebezpieczne. Heddi zabiera nas też na prowincję, gdzie ciągle wydaje się panować przenikliwy chłód, który wydaje się podkreślać relacje rodziny Pietro.
Zapraszam na stronę wydawcy



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz